Czy Angela Merkel i Donald Tusk płaczą?

Czy Angela Merkel i Donald Tusk płaczą?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Koniec Merkozy'ego - tak w skrócie można opisać wyprowadzkę Nicolasa Sarkozy'ego z Pałacu Elizejskiego.
52 do 48 - mniej więcej takim stosunkiem głosów socjalista Francois Hollande pokonał Sarkozy'ego, zostając nowym prezydentem Francji. To dobra wiadomość dla wyborców Hollande'a (przynajmniej do momentu, w którym nie zacznie on rządzić, bo we Francji zupełnie jak w Polsce - obietnice z kampanii sobie, a decyzje sobie).

Powodów do radości nie ma raczej kanclerz Niemiec Angela Merkel. Szef frakcji Zielonych nazwał 6 maja "czarnym dniem dla Merkel". Kanclerz Niemiec właśnie straciła swego najbliższego sojusznika w UE. Merkel oficjalnie poparła Sarkozy'ego w kampanii, demonstracyjnie nie chciała się spotkać z kandydatem socjalistów. Ten afront - wobec klęski Sarko - psuje stosunki niemiecko-francuskie.

To samo można powiedzieć o... Polsce. Francois Hollande przed wyborami przyjechał nad Wisłę i tu też spotkał go afront. Spotkania z obecnym prezydentem-elektem odmówił Donald Tusk. Czy teraz on i Merkel żałują swoich czynów?

Niektórzy komentatorzy twierdzą, że po zniknięciu Sarkozy'ego najbliższym partnerem Niemiec w UE będzie Polska. Biorąc pod uwagę mizerną siłę naszego kraju, wydaje się to fantasmagorią. Merkel może nie lubić Hollande'a, ale dla realizowania niemieckich interesów na pewno bardzo szybko się z nim zaprzyjaźni.

Komentując wybory we Francji warto odnotować też zachowanie pokonanego. Ustępujący prezydent przyjął porażkę z godnością, nie zrzucał winy na swych współpracowników, pogratulował zwycięzcy. Jakże to inne od klimatów à la Polonaise...

Francja wybrała - szczegóły na Wprost.pl

"Ludzie chcą zmian w Europie, zwycięstwo Hollande'a to porażka Merkel"

Sarkozy: przegrałem

Francja ma nowego prezydenta