Aktywiści oświadczyli, że w piątek w Damaszku doszło do jednych z najcięższych walk w stolicy Syrii w całej 15-miesięcznej historii rewolty przeciwko prezydentowi Asadowi. Pragnący zachować anonimowość świadek powiedział, że w wielkiej antyrządowej demonstracji w jednej z dzielnic Damaszku wzięli udział uzbrojeni rebelianci. Wg wstępnych danych zginęli trzej rebelianci, brak doniesień o ofiarach cywilnych.
- Strzelanina była tak głośna, że myślałem, to mój dom jest ostrzeliwany - powiedział świadek. Aktywiści mówią, że rebelianci zaatakowali koszary sił bezpieczeństwa i ściągnięto posiłki w postaci prorządowych milicji Szabiha.
W mieście Kafar Zita w prowincji Hama, gdzie toczą się w ostatnich dniach gwałtowne walki, manifestanci skandowali: "Nie chcemy pokojowej (rewolucji)! Chcemy amunicji i kałasznikowów!".
Wobec niezdolności wspólnoty międzynarodowej do rozwiązania syryjskiego konfliktu drogą dyplomatyczną coraz więcej opozycjonistów domaga się tego, by ich oddziały zostały uzbrojone przez Zachód.
zew, PAP