Nieznośna lekkość wojaczki

Nieznośna lekkość wojaczki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sławomir Petelicki był żołnierzem, trochę birbantem, który uwielbiał być w centrum uwagi. Chciał, żeby go słuchano, i źle znosił krytykę. Kłócił się ze wszystkimi, żeby zaraz zapominać, godzić się, znów być na najlepszej stopie.
Znajomych zasypywał setkami wiadomości – bywało, że rachunek za same SMS-y dochodził do 2,5 tys. zł.

Jego lista SMS-owych kontaktów liczyła przynajmniej kilkaset nazwisk. Chętnie chodził do telewizji, a jak go nie zaprosili, dzwonił do „Szkła kontaktowego”. Przedstawiał się jako Waldemar z Warszawy i wchodził na antenę.

Był tematem niezliczonych anegdot. Jak ta, którą sam nam opowiadał.

Grudzień. Jeden z najbogatszych biznesmenów w kraju wchodzi z choinką pod pachą do mieszkania Petelickiego. Mają zadawniony konflikt, ale oligarcha chce pokoju. Boi się o życie, ma informacje, że dybie na niego mafia rosyjska. Generał otwiera, widzi przed sobą zdyszanego multimilionera:

– Piękna choinka, niech pan wchodzi.

– Dziękuję.

– Słyszałem, że pan boi się Rosjan.

– No tak.

– Ale oni pana nie zabiją.

– Jak to?

– Umrze pan na zawał. Musi się pan odchudzić.

Petelickiego z raną postrzałową głowy znalazła żona na podziemnym parkingu. Prokuratura podejrzewa samobójstwo. Dlaczego?

– Nie potrafił być cywilem. Może dlatego? – mówi jeden z najbliższych kolegów Petelickiego.
Więcej możesz przeczytać w 26/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.