Sezon na tornada

Dodano:   /  Zmieniono: 
Krowy szybujące jak jaskółki, miasta zrównane z ziemią – potędze trąby powietrznej niewiele może się oprzeć. Dramat w Borach Tucholskich jest zaledwie sygnałem ostrzegawczym przed kataklizmem, który może nastąpić.
Poharatany las robi przygnębiające wrażenie. Pnie połamanych i powyrywanych z korzeniami drzew wydają się barykadą nie do pokonania. Tam, gdzie bór rósł gęsto, nie sposób wejść w rumowisko dalej niż kilka metrów, i to wycinając piłą spalinową ścieżkę przez ścianę gałęzi. Trąba powietrzna powalała nawet wielkie, głęboko zakorzenione leciwe okazy. Leśnicy przyznają, że jak żyją, czegoś takiego nie widzieli.

Wirujący słup powietrza i towarzyszące mu potężne wiatry wyżłobiły w Borach Tucholskich (woj. kujawsko-pomorskie) ranę długą na dziesięć kilometrów, szeroką na kilkaset metrów, gdzieniegdzie nawet na kilometr. Zniszczenia dotknęły 550 hektarów lasu. Straty są bolesne – do stu tysięcy metrów sześciennych drzew. Nie licząc zniszczeń, które kataklizm pogodowy spowodował w wioskach leżących na jego drodze: w Zdrojach-Gajdowskich, Łążku-Szarłacie, Starej Rzece. Wiatr zrywał dachy, powalał całe zabudowania.

Cud, że skończyło się na zranieniach i nikt nie zginął – może dlatego, że kto mógł, chował się po piwnicach. Choć do tej pory nie jest pewne, czy kogoś w czasie tornada nie było w lesie. Szanse na to, że mógłby przeżyć wśród padających wokół pni, są niewielkie.
Więcej możesz przeczytać w 30/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.