Syn Anny Walentynowicz po ekshumacji: to nie jest moja mama

Syn Anny Walentynowicz po ekshumacji: to nie jest moja mama

Dodano:   /  Zmieniono: 
Anna Walentynowicz (fot. Wprost) Źródło: Wprost
Janusz Walentynowicz oświadczył, że ekshumowane w Gdańsku szczątki nie są ciałem jego matki - legendarnej działaczki Solidarności Anny Walentynowicz. Prokuratura informuje, że nie ma jeszcze wyników badań w tej sprawie.

Podczas spotkania z dziennikarzami we Wrocławiu Janusz Walentynowicz - który widział ekshumowane ciało - powiedział: "Osoba, która leży w tej chwili na stole sekcyjnym i miała być moją mamą, nie jest nią". - Znam swoją mamę, wiem jak wyglądała. Czekam z niecierpliwością na wyniki i mam nadzieję, że sekcja wykaże, że to drugie (ekshumowane - red.) ciało, to ciało mojej mamy - mówił.

- Informowaliśmy już, że na wyniki badań trzeba będzie poczekać do siedmiu dni, na razie więc niczego nie komentujemy - powiedział rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa.

Trwają sekcje zwłok

We Wrocławiu przeprowadzane są sekcje zwłok ciał dwóch ofiar katastrofy smoleńskiej, które - na polecenie prokuratury - zostały ekshumowane w poniedziałek i wtorek. Prokuratura wojskowa podawała też, że badania genetyczne ekshumowanych ciał będą przeprowadzone - niezależnie od siebie - w dwóch ośrodkach: w Bydgoszczy i we Wrocławiu. O ich wynikach najpierw dowiedzą się bliscy ofiar.

"Jest czas na zebranie dowodów"

Pełnomocnik rodziny Anny Walentynowicz mec. Stefan Hambura zaznaczył, że Janusz Walentynowicz rozpoznał swoją matkę po katastrofie, podczas wizyty w Moskwie, i tamto ciało "nie jest tym, które leży na stole". - Nie ma jeszcze wyników sekcji. Jest ona nadal prowadzona i zakończy się dzisiaj wieczorem, bądź jutro rano - dodał. - Prokuratorzy z urzędu powinni zarządzić dalsze sekcje zwłok tych ofiar, które nie zostały skremowane. Jest jeszcze czas na zebranie kolejnych dowodów - ocenił.

Czy ciała zostały zamienione?

Prokuratura przeprowadziła ekshumacje w Gdańsku i w Warszawie szczątków Anny Walentynowicz i - według informacji medialnych, gdyż bliscy i prokuratura tego nie potwierdzają - Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej, wiceszefowej fundacji "Golgota Wschodu". Szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg wyjaśniał, że prokuratorzy "po dogłębnej analizie dokumentacji posiadają wątpliwości - mówiąc wprost - czy ciała te nie zostały ze sobą zamienione".

Awaria sprzętu w Bydgoszczy

Szczątki obu ofiar zostały przebadane w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie. Pierwotnie szczątki miały trafić do Zakładu Medycyny Sądowej w Bydgoszczy, gdzie miały zostać przeprowadzone badania tomografem komputerowym, jednak z powodu awarii sprzętu badania odbyły się w Krakowie. Następnie przewieziono je do Wrocławia w celu przeprowadzenia sekcji.

Będą kolejne ekshumacje

Płk Szeląg zapowiedział kolejne ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej. Dodał, że wątpliwości dotyczą jeszcze dwóch par ciał ofiar. Jak powiedział, decyzja prokuratury spowodowana była tym, że istniały "niedające się rozwiać wątpliwości co do okoliczności prawidłowego określenia tożsamości zwłok". Rodziny tych osób zostały już powiadomione o decyzji prokuratury.

Dotychczas w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej wojskowa prokuratura dokonała ekshumacji trzech ofiar tragedii. W ubiegłym roku biegli badali szczątki Zbigniewa Wassermanna, zaś w drugiej połowie marca br. specjaliści medycyny sądowej dokonali badań ciał Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki.

zew, PAP