- Trudno jest powiedzieć, kiedy do Polski trafią pierwsze relokowane osoby. To decyzja, którą krytykowaliśmy i życie pokazało, że nie jest ona sensowna, bo nikt w UE nie jest w stanie się z niej wywiązać - powiedział Szymański. Dodał, że do tej pory udało się relokować bardzo niewiele osób. - Mechanizm relokacji w UE jest systemem toksycznym, wprowadzającym bardzo duże napięcia wewnętrzne. Zapłaciliśmy bardzo dużą cenę polityczną, a ten mechanizm wcale nie rozwiązuje problemu migracji, nawet gdyby udało się relokować wszystkie 160 tys. osób. To jest ślepa uliczka - ocenił.
- Polska nie wypuściła z rąk wszystkich instrumentów polityki migracyjnej i azylowej. Cały czas możemy sami decydować, kogo w Polsce chcemy, mamy swoje kryteria, prowadzimy politykę uchodźczą nie od dziś, mamy prawo do swoich preferencji - zaznaczył. Minister podkreślił, że Polska nie planuje uchylać się od obowiązku przyjmowania uchodźców, jednak osoby te "muszą spełniać kryteria polskiej polityki migracyjnej".
W opinii Szymańskiego czasowe przywracanie kontroli granicznych przez niektóre państwa "to nie koniec świata". - Jest to jednak zły sygnał, że nad czymś przestaliśmy panować. Właśnie dlatego ochrona granicy zewnętrznej również dla Polski jest kluczowym elementem. Bez tego, jeśli społeczeństwa europejskie uznają, że system kontroli granicy zewnętrznej nie działa, strefa Schengen będzie nie do utrzymania - stwierdził.
TVN 24