Przeterminowane śmigła (aktl.)

Przeterminowane śmigła (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wojskowe Zakłady Lotnicze z Łodzi montowały w remontowanych śmigłowcach łopaty niewiadomego pochodzenia - twierdzą media. Wg MON, budzące wątpliwości części zostały wycofane w 1998 r.
W łódzkich Wojskowych Zakładach Lotniczych przy remoncie śmigłowców używano części zamiennych niewiadomego pochodzenia. Nie sposób ustalić, czy spełniały normy bezpieczeństwa, bo ich dokumenty były sfałszowane. Części te nadal mogą pracować w helikopterach - twierdzą łódzka "Gazeta Wyborcza" oraz Polskie Radio Łódź.

Opisywany przypadek wykrycia przez pracowników WZL fałszerstwa dokumentów miał miejsce w 1996 roku. Podobne fałszerstwa dotyczą co najmniej 11 kompletów łopat do bojowych śmigłowców Mi-24, a także do Mi-14 i Mi-8. Na niektórych - choć według dokumentów były nowe - widać było nieudolnie zamaskowane ślady używania. Łopaty sprzedał WZL - za pośrednictwem czeskiej spółki - litewski biznesmen Igor P.

Według "GW", producent łopat, firma "Rostvertol" z Rostowa nad Donem, miał ostrzegać łódzki zakład o niedopuszczalności eksploatacji części z fałszywymi dokumentami. Mimo to łódzki zakład montował podejrzane łopaty w remontowanych śmigłowcach. Część z nich została wysłana do jednostek wojskowych w Polsce - twierdzą informatorzy radia i gazety. Pośrednik Igor P. który dostarczył łopaty twierdził nawet, że sama fabryka dopuszcza różnice pomiędzy numerami na łopatach i w paszporcie technicznym.

Płk Adam Stasiński z biura prasy i informacji MON, twierdzi jednak, że "opisana sytuacja dotyczy spraw wykrytych w 1997 roku przez wewnętrzną, zakładową kontrolę jakości oraz Departament Kontroli Ministerstwa Obrony Narodowej". "Zgodnie z zapewnieniem dyrektora WZL nr 1 w  Łodzi Andrzeja Zielińskiego, budzące wątpliwości części zostały wycofane już w 1998 roku" - napisał w komunikacie płk Stasiński.

"Nie ma zatem żadnych podstaw do sugerowania, że mogłyby one obecnie mieć jakikolwiek wpływ na stan techniczny eksploatowanych w siłach zbrojnych śmigłowców" - głosi komunikat.

Jak twierdzi rzecznik łódzkiej delegatury ABW kpt. Wojciech Barański, "ABW nie jest zaskoczona publikacją prasową". "Sprawa ta znajduje się w kompetencjach Agencji. Wykonujemy wszelkie czynności, na które zezwala nam ustawa o ABW dla zbadania tej sprawy" - powiedział. Ale jednocześnie oznajmił, że ABW nie prowadzi postępowania przygotowawczego w związku z tą sprawą. Nie chciał udzielić więcej informacji.

oj, em, pap