Błotem w Rokitę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szef ABW, który sam przekazał Janowi Rokicie (PO) pogłoski o jego rzekomej korupcji i udziale jego żony w kursach KGB, oświadczył, że była to próba "wciągnięcia ABW w brudną, popartą kłamstwem polityczną grę".
O próbie skompromitowania Jana Rokity pisaliśmy w numerze z 18 kwietnia w notce "Czy Rokita żyje z absolwentką kursu KGB". Z naszych informacji wynikało, że 6 kwietnia szef ABW Andrzej Barcikowski ostrzegł Rokitę, iż jego żona Nelly może być agentem KGB. Według niego, agent ABW, który pracuje w "kręgu Kancelarii Premiera", poinformował, że jest świadek na to, że jego żona przeszła przed wyjazdem ze ZSRR szkolenie KGB. Nazwiska tego świadka Barcikowski miał nie znać. W prokuraturze - według jego słów - miał też być donos złożony przez anonimową osobę na Jana Rokitę, że przyjął on od jednej z firm korzyść majątkową, jaką miało być wybudowanie mu domu.

W związku z tym Rokita zażądał "wszczęcia odpowiednich postępowań przez ABW jeszcze 6 kwietnia" i - jak powiedział - myśli, że te postępowania już trwają. Dodał, że "tego rodzaju prowokacja pod adresem przewodniczącego jednego z klubów parlamentarnych jest wydarzeniem, którego w sposób oczywisty nie można pozostawić bez normalnych kroków proceduralnych".

"Oczekuję tylko tego, że wyniki tych sprawdzeń zostaną czym prędzej przedłożone opinii publicznej, mnie, mojej żonie, czyli osobom pokrzywdzonym, ponieważ prowokatorów chcę podstawić przed sądem. To jest podstawowy wymóg praworządnego państwa" -  podkreślił szef klubu PO. Dodał, że oczekuje "konkretnych nazwisk i motywacji".

Tymczasem rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie Wojciech Miłoszewski oświadczył, że w krakowskich prokuraturach nie ma żadnego postępowania w sprawie posła Jana Rokity (PO). Nie wykryto żadnych dowodów ani przesłanek, że poseł uczestniczył w działaniach korupcyjnych. Rzecznik przyznał, że w toku jednej z dużych spraw dotyczących korupcji ze strony jednego ze świadków pojawiło się pomówienie szeregu osób, w tym Jana Rokity. Miało ono jednak taki charakter, że dało się zweryfikować. "Prokuratura zwróciła się do ABW o zweryfikowanie i kilka tygodni temu otrzymała informację, która nie potwierdziła udziału pana posła Rokity w jakichkolwiek działaniach korupcyjnych" - powiedział prok. Miłoszewski.

"W żadnym z postępowań przygotowawczych prowadzonych przez prokuratury okręgu krakowskiego (...) nie uzyskano żadnych dowodów ani wiadomości, czy nawet poszlak, które by dawały podstawy do przyjęcia, że pan poseł Jan Rokita uczestniczył w jakichś działaniach korupcyjnych" - dodał rzecznik.

Jak twierdzi wiarygodne źródło, pomówienia dotyczyły rzekomej pomocy udzielonej przez posła firmie w wygraniu przez nią przetargu i w oddłużaniu jej, za co miała się ona zrewanżować domem dla posła. W rzeczywistości firma w ogóle nie startowała we wskazanym przez świadka przetargu, nie zgadzały się też podawane nazwiska ani inne szczegóły.

Sam szef ABW, od którego sprawa się zaczęła, mówi teraz o "kłamliwych doniesieniach" na temat Rokity oraz jego żony. W radiu RMF FM i radiu Zet Andrzej Barcikowski uznał tę  sprawę, podobnie jak rzekomy udział żony Rokity w kursach KGB, za  próbę "wciągnięcia ABW w brudną, popartą kłamstwem polityczną grę".

Dziennikarze radia nie uzyskali jednak jasnej deklaracji od Andrzeja Barcikowskiego, że sprawa zostanie wyjaśniona, a osoby odpowiedzialne pociągnięte do odpowiedzialności. "...te rzeczy w miarę możliwości formalnych będą przeprowadzone, bowiem to jest, jak powiadam, wspólna troska Jana Rokity czy jakiegokolwiek wysoko postawionego funkcjonariusza publicznego oraz szefa ABW, żeby tego rodzaju próba wciągnięcia Agencji do gry przeciwko politykom, gry opierającej się na kłamstwie, została przecięta u samej podstawy" - powiedział.

Na pytanie, czy doniesienia, które okazały się fałszywe, są badane, Barcikowski odparł, że nie będzie wypowiadać się o tym publicznie. Dodał, że podejmowane są "formalne kroki w celu wyjaśnienia możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności ludzi, którzy składają fałszywe donosy". Zastrzegł przy tym, że nie oznacza to, iż ABW bada sprawę, ale  "odpowiedzialność tej osoby z  całą pewnością będzie przedmiotem rozważań".

Barcikowski nie chciał też ujawnić radiu Zet, skąd wie o istnieniu "donosu do prokuratury w Krakowie" na temat rzekomego skorumpowania Rokity. "Wiem, że pojawił się taki donos, a o szczegółach nie będę mówił i komentował" - oświadczył.

Indagowany o informatora z kręgów kancelarii premiera, który miał donieść o tym, że jakoby Nelly Rokita uczestniczyła w kursach KGB, nie  ujawnił kto to był, a jego rewelacje określił mianem "kłamliwych doniesień". "Myślę, że pan premier nie wie o istnieniu tej osoby" - powiedział.

"Sprawa jest tak absurdalna, że nie trzeba jej badać. Jan Rokita nie posiada domu pod Warszawą, który miałby być łapówką dla niego, a pani Nelly Rokita wyjechała z ZSRR przed maturą i nie mogła być uczestniczką kursu KGB, a wiec są to kłamstwa" - dodał Barcikowski w RMF FM.

Oświadczył zarazem, że on sam relacjonował całą sprawę Rokicie inaczej (niż sam Rokita) i "doszło do nieporozumienia". "Wspominałem że jeden z posłów informował mnie o istnieniu plotki na ten temat (żony Jana Rokity)" - zastrzegł Barcikowski w  rozmowie z RMF FM.

em, pap