Zamordować wolne słowo

Zamordować wolne słowo

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Nie strzelać do dziennikarzy, oni nas tworzą" - nakazywał Al Capone, najsłynniejszy amerykański gangster w dziejach.
"My o was piszemy, wy do nas nie strzelacie" - to była niepisana zasada między reporterami a walczącymi, respektowana podczas wszystkich wojen, gdziekolwiek się toczyły. Tak było w Bośni i Kosowie, na Timorze, w Sierra Leone i Palestynie. Wszystkim reżimom, wszelkiej maści bojówkarzom i ekstremistom zależało, by ich głos został usłyszany w świecie, więc dziennikarze mogli się czuć niemal nietykalni. Ale dziś terrorystyczna międzynarodówka totalnej destrukcji ma za nic wszelkie normy i w Iraku wspomniana zasada przestała obowiązywać. Jedyną filozofią band grasujących w całym kraju jest bezmyślna nienawiść do wszystkich, którzy mają jaśniejszy niż oni kolor skóry. Nie ma to nic wspólnego z patriotyzmem ani walką z tzw. okupantem. Bo czemu miała służyć śmierć 24-letniego Brytyjczyka Richarda Wilda, Omara Hashima Kamala z "Time'a" czy wreszcie popełnione z zimną krwią morderstwo na Waldemarze Milewiczu oraz współpracującym z nim montażyście pochodzenia algierskiego Mounirze Bouamrane? "Bałem się nieraz, ale bardziej po fakcie niż w czasie rozgrywającego się dramatu" - wyznał Waldemar Milewicz w lutym 2000 r. - Rasowy reportażysta wojenny, kulom się nie kłaniał, mówiąc szumnie. Do końca zachował najcenniejszą dziennikarską cnotę: zadziwienie światem, niezależnie od podejmowanego ryzyka - wspomina Henryk Suchar, przyjaciel Milewicza, współpracujący z "Wprost".

O tym, jak niebezpieczne jest dawne państwo Saddama, przekonałam się jesienią ubiegłego roku. Do tej pory nie wiem, dlaczego do nas strzelano, ale powtarzam sobie, że miałam sporo szczęścia, a życie uratowała mi kamizelka kuloodporna. W kwietniu tego roku banda mężczyzn z twarzami ukrytymi pod czarnymi szmatami przez półtorej godziny przetrzymywała tłumacza i mnie, zastanawiając się, czy mnie zabić, czy pozwolić mi odjechać. Wypuszczono nas dzięki tłumaczowi, bo zapierał się, że jestem jego żoną, Czeszką. Dlatego dziś z wyjątkowo osobistych powodów składam hołd ofierze Waldemara Milewicza. Ofierze za wolność słowa bez granic.

Agata Jabłońska, korespondentka "Wprost" z Iraku