Dotychczasowe wewnętrzne negocjacje, prowadzone w atmosferze wzajemnych oskarżeń po ciężkiej porażce partii Berlusconiego, Forza Italia, w wyborach do Parlamentu Europejskiego i klęsce koalicji w wyborach lokalnych, nie dały wyników.
Berlusconi zmuszony był już przyjąć ultimatum wysunięte przez cieszącego się autorytetem w kraju swego głównego partnera politycznego, Gianfranco Finiego, który przewodzi partii Sojusz Narodowy: odwołał ze stanowiska ministra gospodarki Giulio Tremontiego. Na razie sam przejął jego tekę.
Politykę gospodarczą premiera atakuje frontalnie jako "woluntarystyczną" i służącą głównie prywatnym interesom Berlusconiego, właściciela wielkiego koncernu Fininvest, także drugi jego partner koalicyjny - umiarkowani chadecy z Unii Demokratyczno-Chrześcijańskiej (UDC).
Ich przywódca Marco Follini domaga się nie tylko radykalnej zmiany kursu tej polityki, która - jego zdaniem - doprowadziła już do załamania gospodarczego we Włoszech. Wezwał on premiera, który jest najbogatszym włoskim przedsiębiorcą i magnatem medialnym, kontrolującym całą prywatną telewizję, do "prawnego uregulowania konfliktu interesów" Berlusconiego - szefa rządu i Berlusconiego - wielkiego potentata.
Jeden z liderów UDC, Bruno Tabacci, oskarżył w poniedziałek Berlusconiego, że sprawuje urząd premiera "w sposób paternalistyczny", jakby państwo było jego prywatnym przedsiębiorstwem.
Jedynie czwarte ugrupowanie koalicyjne, znana z ksenofobii Liga Północna - której przywódca Umberto Bossi, ciężko chory na serce, przebywa w szpitalu - zajmuje pojednawcze stanowisko wobec Berlusconiego, starając się zażegnać kryzys.
Sytuacja w rządzącej koalicji niepokoi wielkich przedsiębiorców. Przewodniczący ich konfederacji, Confindustrii, Luca Cordero di Montezemolo, który stoi na czele Fiata i Ferrari, oświadczył w poniedziałek, że pracodawcy "oczekują powstania wzmocnionej władzy wykonawczej, która w końcu skoncentruje się na wytyczeniu polityki przemysłowej na najbliższe lata".
ss, pap