Profesor Geremek i uczniaki (aktl.)

Profesor Geremek i uczniaki (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bronisław Geremek nie pozostawił wątpliwości, że góruje nad rywalami, Hiszpanem Josepem Borrellem i Francuzem Francisem Wurtzem w debacie kandydatów na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego.
W kuluarach parlamentu UE dominowało przeświadczenie o moralnym zwycięstwie Polaka w debacie, w której najwięcej emocji wzbudził stosunek kandydatów do interwencji zbrojnej w Iraku i  przeciwstawienie jej przez Geremka bierności Zachodu wobec agresji hitlerowskiej na Polskę i wobec ucisku komunistycznego.

Jednak ci sami uczestnicy debaty i słuchacze, którzy wyraźnie częściej i dłużej oklaskiwali Polaka niż jego rywali, nie kryli przekonania, że w głosowaniu na sesji plenarnej 20 lipca wygra Borrell. Socjaliści zawarli bowiem - jak to określił Wurtz - "sojusz wbrew naturze" z grupą chadecko-konserwatywną, aby  podzielić między te dwie największe grupy polityczne PE 5-letni kadencję przewodniczącego.

Konfrontację trzech oficjalnych kandydatów na szefa unijnego parlamentu zorganizowała grupa eurodeputowanych deklarujących, że  walczą o reformę PE, oraz ukazujący się w Brukseli tygodnik dla  eurokratów "European Voice".

Zgłoszony przez grupę liberałów i centrystów w PE Geremek, ze  swoją przeszłością dysydenta, współtwórcy "Solidarności" i systemu polskiej demokracji po 1989 roku, od razu zyskał przewagę nad sprawiającym wrażenie technokraty Borrellem, z wykształcenia inżynierem i ekonomistą, byłym hiszpańskim ministrem finansów, robót publicznych i transportu.

Zgromadzonym w sali PE w Brukseli eurodeputowanym, urzędnikom europejskim i dziennikarzom podobał się pomysł Geremka, aby  uczynić w Parlamentu Europejskiego centralne miejsce debaty nad celami i przyszłością Unii, w tym na świeżo uzgodnioną przez rządy unijne konstytucją UE, którą jego zdaniem trzeba ratyfikować. Według Geremka, fali eurosceptycyzmu trzeba przeciwstawić "odwagę i prawdę".

Wurtz od razu zastrzegł, że kandyduje dla zasady, bo sojusz socjalistów z chadekami i konserwatystami "gwarantuje" wybór Borrellowi. On też jako pierwszy zaatakował Geremka za poparcie dla interwencji w Iraku. Zapowiedział, że po swojej niechybnej przegranej w pierwszej turze wyborów szefa PE, poprze w drugiej turze Borrella ze względu na postawę Geremka w sprawie irackiej.

Kandydat komunistów zdenerwował się też, kiedy polski dziennikarz zasugerował, że w 15 lat po upadku muru berlińskiego jego kandydatura na szefa PE wydaje się anachronizmem. "Pański prezydent był ministrem generała Jaruzelskiego. Ja w tamtych czasach potępiałem stan wojenny" - obruszył się Francuz. W  kuluarach jego rodacy z innych ugrupowań podawali w wątpliwość stanowczość francuskich komunistów w krytykowaniu stanu wojennego.

Do ataków na Geremka, na tle jego poparcia dla Stanów Zjednoczonych w sprawie Iraku, skwapliwie dołączył Borrell. Część zebranych była też zaskoczona sugestią Geremka, aby ograniczyć się w instytucjach UE do angielskiego i francuskiego, a pieniądze zaoszczędzone na tłumaczeniach przeznaczyć na nauczanie innych, zwłaszcza rzadszych języków.

Kiedy przez chwile wydawało się, że sympatia sali odwraca się od  Polaka, w sukurs przyszli mu węgierski liberał Gabor Demszky, lider zielonych Daniel Cohn-Bendit, francuski centrysta Jean-Louis Bourlanges i kataloński regionalista Ignasi Guardans. Nie  zostawili oni suchej nitki na Borrellu (który jest zresztą Katalończykiem).

"Jak pan może porównywać swoje miejsce w historii z miejscem pana Geremka, współzałożyciela +Solidarności+, bez której my, przybysze z nowych państw członkowskich, w ogóle byśmy tu nie siedzieli" -  wołał do Borrella były burmistrz Budapesztu Demszky.

Inni obrońcy Geremka zarzucili Borrellowi, że wypisał na  sztandarach sprzeciw wobec wojny w Iraku, a teraz bez skrupułów porozumiewa się w sprawie podziału stanowisk w PE z grupą chadecko- konserwatywną. Tymczasem zasiadają w niej jego przeciwnicy polityczni z hiszpańskiej Partii Ludowej, której rząd gorąco popierał koalicjantów w Iraku.

ss, pap