Mąż Jakubowskiej aresztowany (aktl.)

Mąż Jakubowskiej aresztowany (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Maciej Jakubowski, mąż posłanki SLD Aleksandry Jakubowskiej, został aresztowany na  trzy miesiące w związku z podejrzeniami o korupcję przy ubezpieczaniu mienia elektrowni Opole SA.
Wraz nim aresztowano cztery osoby: Stanisławę Ch. - byłą dyrektor opolskiego oddziału PZU, Henryka Sz. - członka zarządu holdingu Górnictwo i Energetyka BOT, a zarazem byłego prezesa elektrowni, a także właścicieli kancelarii brokerskiej, która pośredniczyła w ubezpieczaniu - Małgorzatę G. i Jarosława N.

"Nie traktujemy tych pięciu aresztów w kategoriach sukcesu, tylko prawidłowości tezy jaką postawiliśmy, opartej na wielomiesięcznej pracy prokuratorów i funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego" - powiedział rzecznik opolskiej prokuratury okręgowej Roman Wawrzynek.

"Sąd uznał, że teza o popełnieniu przez podejrzanych przestępstwa jest w wysokim stopniu prawdopodobna, a ich pozostawanie na wolności grozi prawidłowości dalszego śledztwa" - dodał.

Według prokuratury, Jarosław N. i Małgorzata G. z firmy brokerskiej Jargo zaproponowali trzem osobom (Stanisławie Ch., Maciejowi J. i Henrykowi Sz.) uczestnictwo w przestępstwie. "Wy nam załatwicie pośrednictwo w ubezpieczeniu elektrowni, a my będziemy +odpalać+ wam połowę, czy więcej prowizji z tego tytułu" - tłumaczył Wawrzynek.

Dodał, że samo pojawienie się brokera przy ubezpieczaniu mienia elektrowni było dziwne. "Ta prowizja była właściwie zbędna - umowę można było zawrzeć bezpośrednio, a pośrednik był potrzebny tylko do wyciągnięcia pieniędzy z kasy" - powiedział.

W czasie trwania umowy podpisanej na rok, prowizja brokera z dziesięciomilionowej składki wyniosła półtora miliona zł. "Tę kwotę dzielono według wewnętrznej hierarchii uczestników procederu" - dodał Wawrzynek.

Taki system funkcjonował przez rok, zainteresowane osoby postanowiły kontynuować warunki "wzajemnych świadczeń". Kolejną umowę zawarto na trzy lata. Zatrzymanie podejrzanych, do którego doszło w poniedziałek, przerwało ten proceder.

Właścicielom firmy brokerskiej grozi kara do 8, pozostałym osobom do 12 lat więzienia.

Prokuratura początkowo miała zamiar w środę ujawnić więcej szczegółów dotyczących śledztwa. "Ostatecznie uznaliśmy, że problemy poruszane w śledztwie są tak ważne i mogą dotyczyć tak wielu osób, że nie ujawnimy żadnych więcej informacji" - oświadczył Wawrzynek.

Prokuratura nie zamierza także ujawniać, czy podejrzani przyznali się do zarzucanych im czynów. "Nie chcemy w ogóle mówić o reakcjach podejrzanych na stawiane im zarzuty. Materia jest na tyle delikatna, że jeszcze nie można o niej mówić" - podsumował prokurator.

Obrońcy podejrzanych zapowiedzieli odwołanie od decyzji sądu. "To jest oczywiste, że obrońcy będą składać zażalenia. Liczymy się z tym, tak samo jak liczyliśmy się z odwołaniem, gdyby sąd nie aresztował podejrzanych" - relacjonował Wawrzynek.

Prokurator nie wyklucza, że w dalszym toku śledztwa areszt może być zamieniony na inne środki zapobiegawcze.

"Postępowanie w tej sprawie było prowadzone od wielu miesięcy, przy zastosowaniu różnorodnych technik śledczych. Zgromadzony materiał dowodowy pozwala na zasadne przyjęcie, iż wszystkie osoby, którym przedstawiono w tej sprawie zarzuty, dopuściły się popełnienia zarzuconych im przestępstw" - powiedział komentując sprawę wiceprokurator generalny Kazimierz Olejnik.

Małgorzata Szelewicka z biura komunikacji i PR BOT powiedziała, że zarząd holdingu, (który jest jedną z największych grup elektroenergetycznych w Polsce) zwróci się do rady nadzorczej z wnioskiem o zawieszenie Henryka Sz. w pełnieniu obowiązków członka zarządu BOT do czasu wyjaśnienia sprawy.

***

Aleksandra Jakubowska (SLD) komentując aresztowanie męża oznajmiła, że jej zdaniem materiał dowodowy prokuratury opolskiej, na podstawie którego został on aresztowany, opiera się na zeznaniach "wyssanych z palca". "Akta prokuratury opolskiej dotyczące tej sprawy, opierają się na tym, że +jedna pani drugiej pani kupując kartofle w geesie powiedziała, że...+" - twierdzi posłanka SLD.

Oświadczyła, że nie wie, skąd w kontekście sprawy korupcji przy ubezpieczaniu elektrowni Opole SA wzięło się nazwisko jej męża. Według Jakubowskiej, może to być spowodowane tym, że urzędnicy samorządu opolskiego z SLD, oskarżeni o korupcję w sprawie tzw. afery ratuszowej, "dostali radę od swoich adwokatów, że obciążanie innych osób spoza tego układu być może rozmyje ich odpowiedzialność".

Według Jakubowskiej, jej mąż Maciej w ostatnich latach prowadził gabinet rehabilitacyjny w Warszawie. "Gabinet został otwarty w 1982 roku, był to drugi gabinet rehabilitacyjny w  Warszawie z sauną i solarium" - powiedziała. Jak dodała, jej mąż "stopniowo ograniczał tą działalność, także z racji podjęcia przez nią w 1995 roku bardzo aktywnej działalności publicznej".

Była minister podkreśliła, że nie ma nic wspólnego z wrocławską kancelarią brokerską, która pośredniczyła w ubezpieczaniu elektrowni Opole SA. Według środowej "Gazety Wyborczej", jej właściciele Małgorzata G. i  Jarosław N. są, znajomymi posłanki SLD. "W życiu nie widziałam tych osób z Wrocławia" -  twierdzi Jakubowska. Zaprzecza też doniesieniom gazety, jakoby układ stworzony przez aresztowanych w sprawie korupcji przy ubezpieczaniu elektrowni Opole SA finansował jej działalność polityczną. Jak podała gazeta, mówili o tym w swoich zeznaniach "SLD-owscy włodarze Opola".

Taki układ nie mógł finansować mojej działalności politycznej choćby z tego powodu, że  "pieniądze, które mam na swoją działalność, w zupełności mi wystarczą". "Ja nawet nie wykorzystałam w pełni pieniędzy +oficjalnych+, które były przeznaczone na moją kampanię wyborczą w 2001 roku" - podkreśliła posłanka.

ss, em, pap