Pamiętajmy o Oleksym

Pamiętajmy o Oleksym

Dodano:   /  Zmieniono: 
Postkomunistom w drewnianym kościele cegły na łeb spadają - tak kiedyś sytuację SLD malowniczo opisał Kazimierz Marcinkiewicz. Ta metafora jest wciąż aktualna. Co by Sojusz nie zrobił, aby poprawić swoją opinię, jak bardzo by nie napinał mięśni, zaraz pojawia się coś, co te syzyfowe wysiłki obraca w proch.
Tak jest też z wyrokiem sądu lustracyjnego w sprawie Józefa Oleksego. Świeżo upieczony szef SLD nie zdążył jeszcze usadowić się w partyjnym fotelu, a już został uznany za kłamcę lustracyjnego. Najpopularniejszy polityk Sojuszu ledwie kilka dni temu obiecywał, że zwróci swym towarzyszom dumę. Zamiast tego dał im kolejny powód do wstydu. I kolejny gwóźdź do trumny.

Sekwencja wypadków z ostatnich miesięcy ma w sobie coś symbolicznego. Tak, jakby jakaś tajemnicza siła (los, przeznaczenie, Pan Bóg?) uparła się, by pokazać nam całą prawdę o postkomunistach. Serwowano kolejne odcinki o kolesiach, złodziejach, aferzystach i łapówkarzach, niedwuznacznie dając do zrozumienia że SLD niewiele różni się od gangu. Aż w końcu, w kulminacyjnej scenie przypomniano nam coś, o czym wielu już nie pamiętało: że komuniści niewolili swój naród przez kilkadziesiąt lat. A obecny szef SLD był tym, kogo mało elegancko nazywa się kapusiem.

Czyż to nie cudowne, że właśnie on został kilka dni temu przewodniczącym Sojuszu? Miejmy też nadzieję, że marszałek Oleksy odwoła się od wyroku i wystartuje w wyborach prezydenckich. I wtedy po raz kolejny zostanie ogłoszony kłamcą lustracyjnym.

Igor Zalewski