Rozbrajanie teczek

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zamiast oburzać się na Bronisława Wildsteina, że skopiował, zresztą jawny katalog IPN, należało już dawno przygotować odpowiednie regulacje prawne i otworzyć archiwa SB.
Nadzieje żywione przez strażników ukrytych w teczkach tajemnic, że lustrację uda się odkreślić grubą kreską czy też przeprowadzić w sposób "cywilizowany", reglamentując według własnego uznania strumyczek podawanych do publicznej wiadomości informacji, były od początku mrzonką. "Wypływające" od czasu do czasu na powierzchnię teczki powinny były to wszystkim już dawno uzmysłowić.

Potencjalna groźba opublikowania tzw. listy Wildsteina uświadomiła nam, że straciliśmy dużo czasu na niepotrzebne dyskusje i jesteśmy nieprzygotowani, by zmierzyć się problemem. A czas nagli, bo wkrótce spór wokół ujawnienia zawartości teczek stanie się bezprzedmiotowy.

Jeśli idzie o sprawę skopiowanego przez Wildsteina katalogu zasobów IPN, co tak bardzo oburzyło zwłaszcza lewicowych polityków, to oczywiście istnieje groźba, że może on zostać wzięty za listę agentów, podczas gdy obok siebie figurują w nim zarówno ofiary jak i ich prześladowcy. Ale trudno nie zgodzić się z dziennikarzem, że wszyscy Polacy mają prawo wiedzieć, co kryją słynne SB-eckie teczki, a czekają już na to dostatecznie długo, bo od ponad 15 lat. I jeszcze jedno, jeśli ta sprawa wpłynie na przyspieszenie odtajnienia akt SB, to mimo wszystko dobrze, że się wydarzyła.

Elżbieta Majewska