Amelia na wojnie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nikt chyba nie potrafi tak snuć opowieści o sile miłości jak Jean-Pierre Jeunet. Twórca słynnej "Amelii" wokół tego uczucia buduje swój najnowszy film "Bardzo długie zaręczyny".
Matylda (gra ją Audrey Tautou) czeka na swego narzeczonego, który nie wraca z frontu I wojny światowej. Mimo że od jej zakończenia minęły dwa lata i wszyscy dookoła powtarzają jej, że Manech (Gaspard Ulliel) zginął, Matylda uparcie wierzy, że to nieprawda. Że, gdyby jej luby rzeczywiście umarł, ona by to poczuła, dostała od niego sygnał to potwierdzający. Tymczasem nic takiego się nie stało, więc Manech na pewno gdzieś na nią czeka i ona musi go tylko odnaleźć.

W "Bardzo długich zaręczynach" znajdziemy wszystko, co zachwyciło nas w "Amelii". Jeunet po raz kolejny wyczarowuje swój magiczny świat, w którym marzenia się spełniają, ludzie wokół są życzliwi i uczynni, nikt nie ma banalnych kłopotów typu za niska pensja, czy kolejki w sklepie. Efekt wzmacnia niepowtarzalnym, charakterystycznym tylko dla siebie sposobem filmowania, długimi, dynamicznymi, choć lekko przekrzywionymi kadrami. Ta filmowa maniera, irytująca w jego wcześniejszych filmach ("Delicatessen", "Miasto zaginionych dzieci"), została dopracowana i teraz stała się bardzo interesującą formą wyróżniającą Jeuneta w tłumie innych reżyserów.

Jednak "Bardzo długie zaręczyny" idealnym filmem nie są. Jeunetowi wyraźnie zabrakło nosa przy obsadzaniu głównej roli męskiej - Ulliel jest aktorem bez wyrazu, pozwolił się zdominować charyzmie Tautou. Pamiętna Amelia też nie zachwyca - jest zimna, zamknięta w sobie. Dziwne, że Jeunet zamiast zaufać sile jej dziewczęcego wdzięku i "ucharakteryzował" ją na kulejącą na jedną nogę nieszczęśnicę.

Jeunet niepotrzebnie stara się też dodać filmowi głębi. Charakterystyczny dla siebie realizm magiczny wzbogaca ogólnymi stwierdzeniami o brutalności i bezsensie wojny. Wszystkie sceny pokazujące front, choć zrealizowane z rozmachem godnym "Szeregowca Ryana", są niewiarygodne, nie wzbudzają przerażenia ani refleksji, tylko rozmazują film. Na pewno jednak ta produkcja nie jest kopią "Amelii" - choć ma kilka usterek, ogląda się ją z dużą przyjemnością, a z kina wychodzi z leniwym uśmiechem na twarzy.

Agaton Koziński

"Bardzo długie zaręczyny" (Un long dimanche de fiancailles), reż. Jean-Pierre Jeunet, Francja, 2004