Ciszej nad tym "Kodem"

Ciszej nad tym "Kodem"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdaniem fachowców, zawarte w "Kodzie Leonarda da Vinci" zarzuty dotyczące rzekomego spisku w Kościele, którego celem jest zatajenie prawdy o Jezusie, roli św. Magdaleny w jego życiu i dzieci, które rzekomo mieli, to kompletne brednie, nie poparte żadnymi dowodami.
Książka stała się bestsellerem, sprzedając się w rekordowej ilości - 25 milionów egzemplarzy. Czy to świadczy o jej wartości? Na pewno nie. Co więcej, nie ma w tym nic dziwnego, bo od dawna wiadomo, że brednie cieszą się największym wzięciem. Czy jednak warto w XXI wieku zabraniać komuś czytania bredni? Nie warto, trud to daremny dlatego, że każdy zakazany owoc nęci tym bardziej.

Arcybiskup Tarcisio Bertone wyraził swoje zaniepokojenie jej popularyzacją w szkołach na całym świecie. Niepotrzebnie, bo tak naprawdę społeczeństwo, nie uległo jeszcze zupełnemu zglajchszaltowaniu i niwelizacji (termin Witkacego), a "Kod Leonarda" będzie miał taki żywot na jaki zasługuje - krótki. I nikt z modnej młodzieży, która dziś chętnie bierze do ręki "dziełko" Browna za parę lat nie będzie już pamiętał brownowskiego Jezusa, roli św. Magdaleny w jego życiu i ich rzekomych dzieci.

Trzeba jednak pamiętać, że na pewno z tej książki nie można poznać historii nie tylko chrześcijaństwa ale w ogóle czegokolwiek. Boleśnie przekona się o tym każdy zdający egzamin z tej dziedziny. Wystarczy by wykładowcy przedstawił wersję Browna - pała murowana. Kardynał zaś lepiej by zrobił, gdyby zamilczał, i to z dwóch powodów, po pierwsze Kościół Katolicki nie takie brednie serwował w swojej historii, po drugie ten protest przypomina (oczywiście w dużo łagodniejszej formie) bojkot "Szatańskich wersetów" Salmana Rushdiego.

Łukasz Radwan