Wątpliwości mnoży się tu ponad miarę. Czy Terry rzeczywiście chciałaby umrzeć, jak twierdzi jej mąż? Jakie pobudki kierują nim naprawdę? Czy osoba trzecia ma prawo decydować o czyimkolwiek życiu i śmierci? Nie wiemy też, czy Terry w tym stanie odczuwa ból, co rodzi następne pytanie - czy nie skazujemy jej na niepotrzebne cierpienia, zadając jej śmierć przez zagłodzenie. Z drugiej strony - jak długo i czy w ogóle warto sztucznie podtrzymywać przy życiu ludzi, których podstawowe funkcje życiowe zastępuje szpitalna aparatura?
Sprawa Terry tak bardzo poruszyła amerykańskie społeczeństwo, że stała się tematem debat politycznych, paradoksalnie przechylając szalę na korzyść rodziców Schavo. Jak dotąd bowiem przegrywali oni we wszystkich instancjach sądów stanowych na Florydzie i dopiero decyzja Kongresu może coś w tej sprawie zmienić. Czy to dobrze? Trudno ocenić. Zanim jednak zupełnie zagubimy się w formalnych i emocjonalnych wątpliwościach musimy sobie uzmysłowić, że odłączenie od aparatury podającej pokarm to nie to samo co odłączenie od respiratora. Nie jest to również - jak być może chcieliby to przedstawić zwolennicy eutanazji - kontrolowane samobójstwo. Terry nie dostanie bowiem zabójczej dawki leku ani nie udusi się z nagłego braku tlenu, co sprowadziłoby na nią szybką śmierć, tylko uschnie jak niema nie podlewana roślina. Niezależnie od tego w jakim stanie jest jej mózg, trudno wyobrazić sobie, że odwodnienie i głód nie sprawią jej cierpienia.
Kaja Szafrańska