Najpierw rząd Waldemara Pawlaka przekazał mienie przeznaczone na rekompensaty dla zabużan gminom. Następnie prezydent Aleksander Kwaśniewski zawetował ustawę reprywatyzacyjną, która zwracała zabużanom 50 proc. pozostawionego za granicami Polski mienia. Rząd Leszka Millera wstrzymał wszelkie przetargi po tym jak Sąd Najwyższy uznał, że nie można wykluczać zabużan z przetargów na mienie Skarbu Państwa. Wreszcie w 2005 r. zdominowany przez SLD parlament uchwalił ustawę, która przyznaje zabużanom 20 proc. rekompensaty, nie zaznaczając jednak w jakim terminie ma ona zostać wypłacona. W praktyce oznacza to, że nie zostanie wypłacona nigdy.
Polscy politycy uważają, że nie muszą się spieszyć, ponieważ z 80 tys. uprawnionych do rekompensaty tylko ok. 200 osób skierowało sprawę do sądu. Konieczność zapłacenia im odszkodowania, nawet z ustawowymi odsetkami będzie mniejszym wydatkiem niż rekompensaty dla wszystkich przesiedleńców.
Aleksander Piński