Palestynizacja Czeczenii

Palestynizacja Czeczenii

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sytuacja na Zakaukaziu coraz bardziej przypomina konflikt izraelsko-palestyński. Brakuje przy tym negocjatora pokroju USA, który umiałby skłonić obie strony do rozmów.
Walcząc z Rosją Szamil Basajew nie waha się on przed rozlewaniem krwi niewinnych ludzi - wystarczy przypomnieć sobie ubiegłoroczne wydarzenia w szkole w Biesłanie. Ponieważ Putin na strachu przed Czeczenami buduje swój autorytet w kraju, czeczeński konflikt coraz bardziej się rozszerza i kosztuje życie coraz więcej ludzi.

Do niedawna podobnie sytuacja wyglądała pomiędzy Izraelem i Palestyńczykami. Obie strony prowadziły wyniszczającą wojnę na zamachy bombowe oraz rajdy pancernych szwadronów i wydawało się, że nie ma sposobu na przerwanie zaklętego kręgu przemocy. Upór USA, które starały się skłonić obie strony do rozmów, przyniósł jednak rezultaty. Udało się odsunąć radykalnych przywódców palestyńskich od władzy, Ariel Szaron sam powstrzymał izraelskie wojska i szanse na pokój na Bliskim Wschodzie przybierają coraz bardziej realne kształty.

Ale Rosja to nie Izrael. Putin opowiada o rosyjskim modelu demokracji i nikt nie jest w stanie przekonać go, że można sprawować władzę bez przelewania krwi Czeczenów. Basajew odpłaca mu pięknym za nadobne. Brakuje trzeciej strony, która opracowałaby "mapę drogową" dla Zakaukazia i pilnowała jej wprowadzania w życie. "Im więcej upłynie krwi, tym obie strony chętniej rozmawiają" - mówiło się w Izraelu po kolejnych falach terroru. Wygląda na to, że Zakaukazie powtórzy ten scenariusz.

Agaton Koziński