Nieznana Twarz VIP-ów

Nieznana Twarz VIP-ów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Popularni pisarze, sportowcy i aktorzy, a także politycy i działacze społeczni, słowem, osoby publiczne prowadzące własne firmy. Rzadko chcą się chwalić menedżerskimi umiejętnościami i źródłami dodatkowych dochodów. Większość nie zarobiła w swoich spółkach milionów. Firmy te najczęściej balansują na granicy opłacalności i nie są przykładami finansowego i rynkowego sukcesu
Henryka Bochniarz na rozmowę o swojej firmie Nicom Consulting zaprosiła nas do siedziby Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych, a nie do okazałego biura spółki. Wojciecha Manna i Krzysztofa Maternę czy posła Romana Jagielińskiego też trudno jest zastać w ich firmach. Większość z opisanych przez nas osób publicznych mających własną spółkę rzadko pełni w niej funkcję menedżerskie; zwykle mogą sobie pozwolić jedynie na luksus bycia udziałowcem. Tak jak Jacek Wszoła, współwłaściciel sieci fitness clubów Gymnasion, twierdzą, że nie znają się na prowadzeniu biznesu. Podobne deklaracje padły z ust niektórych posłów i senatorów: Zbigniewa Komorowskiego, Romana Jagielińskiego czy Artura Balazsa.
Henryka Bochniarz ocenia, że 90 proc. swojej aktywności i czasu poświęca PKPP, a jedynie 10 proc. firmie. W komfortowej sytuacji jest Marek Goliszewski - założony przez niego Business Centre Club jest zarówno polem działalności społecznej, jak i sposobem na zarabianie pieniędzy przez jego spółkę Business Centre sp. z o.o.
Przygodę z biznesem najłatwiej rozpocząć znanym i popularnym aktorom czy dziennikarzom. Lista takich osób stale się wydłuża - są już na niej m.in.: panowie Mann i Materna, Grażyna Szapołowska, Marek Kondrat, Bogusław Linda, Bogusław Wołoszański.
Sukcesy na ringu czy bieżni, znana twarz i nazwisko mają pomóc marketingowo, ale nie zastąpią sprawnego zarządzania siecią barów, fitness clubów czy firmą odzieżową. Dlatego nazwiska Dariusza Michalczewskiego, Roberta Korzeniowskiego czy Jacka Wszoły mają przede wszystkim przyciągnąć klientów, oni sami zaś są zwykle mniejszościowymi udziałowcami. Firmami zarządzają ich wspólnicy biznesmeni.
Czasami wystarczy jednak tylko biegła w negocjacjach żona. Wielu VIP-ów swoje firmy rejestruje właśnie na osoBę z najbliższej rodziny. Pytani, jak idzie biznes - odpowiadają „nie wiem, proszę zadzwonić do żony”.
Hanna Wołoszańska jest właścicielką wydawnictwa publikującego książki męża Bogusława. O karierę sportową i lukratywne kontrakty reklamowe Mateusza Kusznierewicza dba Agnieszka Guzy, jego towarzyszka życia. A jedyny numer telefon, jaki mogliśmy zdobyć w Tiger Club, należał do matki mistrza pięści.
Skala interesów, które prowadzą znane postacie, zwykle nie jest wielka. Z reguły, poza posłem Komorowskim, są reprezentantami małego i średniego biznesu, o rocznych przychodach nie przekraczających 5-6 mln zł.
Do tej pory żaden z VIP-ów nie spadł w przepaść bankructwa. Przemysław Saleta zamknął co prawda restaurację, ale otworzył klub treningowy. Prohibicja zmniejszyła sieć i zmieniła profil z ekskluzywnego drink baru na winiarnie, ale nadal działa. Z drugiej strony, jak na razie nikt oprócz Sobiesława Zasady nie przebił się do setki najbogatszych Polaków. Przychody grupy kapitałowej Zasada SA, należącej w większości do byłego rajdowca i jego rodziny, w ubiegłym roku sięgały niemal miliarda złotych.
Czy to oznacza, że postacie publiczne są wybitne w swoich dziedzinach, ale nie sprawdzają się jako biznesmeni? Niekoniecznie. Wielu z nich swoją aktywność przedsiębiorcy traktuje jako dodatkowe źródło dochodów, korzystną lokatę pieniędzy zarobionych w sporcie czy na scenie. Spora grupa stara się też zarobić na swoim wizerunku.
Politycy, w przeciwieństwie do medialnych gwiazd, starają się ukryć swoją twarz i aktywność biznesową. Jednak podobnie jak aktorzy czy sportowcy traktują swoje spółki jako kapitał na czarną godzinę.

Artur Balazs
Rolnik z urodzenia, polityk z powołania
Poseł Platformy Obywatelskiej i minister rolnictwa w rządzie Jerzego Buzka jest właścicielem wyjątkowego ze względu na położenie na wyspie Wolin gospodarstwa rolnego o powierzchni 242 ha. Według zeznania podatkowego, jest ono warte 1,3 mln zł. Z tego powodu polityk nazywany jest przez media Wielkim Księciem Wolina. Roczne dochody posła przekraczają 1 mln zł, z czego z gospodarstwa pochodzi 950 tys. zł.

Renata Beger
Gwiazda mediów uprawia i hoduje
Posłanka Samoobrony prowadzi różnorodną działalność gospodarczą. W 2002 roku kupiła gospodarstwo rolne o powierzchni 203 hektarów oraz budynki gospodarcze (m.in. chlewnie). Zajmuje się hodowlą trzody i uprawą zboża. Wartość gospodarstwa jest szacowana na 2 050 000 zł.
Renata Beger odmówiła nam podania jakichkolwiek wiadomości na temat przychodów, ponieważ - jak oświadczyła - mąż jej zabronił, a jest on właścicielem połowy majątku. Oprócz tego posłanka uzyskuje jeszcze dochody ze szklarni o powierzchni 170 m2, sklepu 9m2 oraz pieczarkarni 102 m2. Jedynie przychody pieczarkarni można oszacować na 30 tys. zł rocznie.

Henryka Bochniarz
Najpierw społecznica potem bizneswoman
Nie ma praktycznie dnia, by Henryka Bochniarz jako prezydent Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych nie komentowała poczynań rządu, czy nie oceniała korzyści dla przedsiębiorców z przyjęcia nowej ustawy. I to z tej roli, reprezentanta interesów przedsiębiorców, jest znana. Ale ma też drugą twarz - businesswoman. Od początku lat 90. prowadzi firmę konsultingową Nicom Consulting, która współuczestniczyła m.in. w prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej i Banku Zachodniego. Teraz jest częścią konsorcjum banków inwestycyjnych starającym się o przeprowadzenie prywatyzacji PKO BP. W Ministerstwie Skarbu Państwa Nicom złożył sześć ofert na doradztwo prywatyzacyjne.
Prezes Bochniarz podaje, że Grupa Nicom w 2003 roku osiągnęła 6 mln zł przychodów i zerowy wynik finansowy, rok wcześniej odnotowała niewielką stratę.
Ostatnie słabe wyniki szefowa i główna właścicielka Nicomu (90 proc. udziałów, po 5 proc. mają córka i syn) tłumaczy spowolnieniem prywatyzacji oraz zbyt dużym zaangażowaniem w działalność PKPP. - Moja działalność społeczna negatywnie wpływała na wyniki firmy - przyznaje Bochniarz. Twierdzi, że 90 proc. swojego czasu poświęca konfederacji, a jedynie 10 proc. firmie. Nie martwi się jednak zaniedbywaniem firmy. - Robienie pieniędzy nigdy nie było dla mnie celem - deklaruje.
Ciągoty społecznikowskie i pewne zmęczenie prowadzeniem biznesu powoduje, że przymierza się do przekazania władzy w Nicomie swojemu synowi Pawłowi.
Bochniarz przewiduje, że firma, w której pracuje 40 konsultantów, gros swoich dochodów czerpać Będzie nie z prywatyzacji, ale z doradztwa firmom w korzystaniu z funduszy unijnych, poszukiwaniu inwestorów i źródeł finansowania polskich firm średniej wielkości.


Marek Goliszewski
BCC - dochodowa misja
- W 1991 r. postanowiłem przestać obracać się w sferze słowa i przejść do konkretów - mówi Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club, zrzeszającego 1,2 tys. firm zatrudniających 600 tys. osób i obracających kapitałem 120 mld zł. To ăprzejście do konkretówÓ przyniosło spółce Goliszewskiego 15 mln zł przychodu w 2003 r. Rok wcześniej - 13,1 mln zł. Klub zatrudnia w 24 przedstawicielstwach regionalnych, tzw. lożach, 80 osób. 600 kolejnych to współpracownicy. Prezes BCC twierdzi jednak, że nie traktuje klubu jako działalności stricte biznesowej. - Naszym celem jest przede wszystkim pomoc środowisku przedsiębiorców - deklaruje.
Do biznesu Goliszewski trafił niemal wprost z maty zapaśniczej (był czynnym zawodnikiem), ale w nową rolę wczuł się znakomicie. Jeszcze kilka lat temu jeździł tramwajem, dziś wozi go czarny mercedes.
BCC prowadzi szeroką działalność lobbingową, jego przedstawiciele wchodzą także w skład Trójstronnej Komisji ds. Społeczno-Gospodarczych. Swoim członkom oferuje pomoc prawną, promuje ich za granicą, umożliwia nawiązywanie kontaktów handlowych, organizuje szkolenia itd.
Choć Marek Goliszewski mówi, że BCC nie pobiera składek członkowskich, to statut klubu przewiduje, że członkostwo trwa 12 miesięcy i związane jest z wniesieniem jednorazowej opłaty - 9,2 tys. zł (pełen pakiet usług) na rzecz Business Centre sp. z o.o. Aby je przedłużać, co roku trzeba wnosić kolejną opłatę. Prezes BCC uważa, że jego firma spełnia misję służebną wobec polskiego biznesu i o osobistych przychodach, jakie mu przynosi, nie chce mówić.

Roman Jagieliński
Agrobiznesmen przez telefon
Poseł wielu kadencji i wielu klubów, były minister rolnictwa, należy do dość licznego grona polityków-rolników, których dochody z prowadzenia gospodarstwa wielokrotnie przewyższają sejmowe diety. Jagieliński jest właścicielem 47-hektarowego gospodarstwa, z czego 30 ha to sad. Osiągnął z niego w 2003 roku 800 tys. zł przychodów, jak poinformował nas jego syn Jacek, który zarządza gospodarstwem. Wpływy były o 50 proc. większe niż rok wcześniej. Poselski agrobiznes to nie tylko sad, ale także chłodnie oraz magazyny, w których pracuje sześć osób. Firma Jagielińskiego zaopatruje w owoce około 50 sklepów delikatesowych na terenie byłego województwa gdańskiego. - Stawiam na jakość, klientów staram się przyciągnąć atrakcyjnym opakowaniem - mówi Jagieliński. Gospodarstwo unika pośrednictwa hurtowni, na własną rękę poszukując odbiorców detalicznych.
- Bardzo trudno jest łączyć pracę posła i nadzorować gospodarstwo. Gdyby nie pomoc synów i żony, nie poradziłbym sobie - mówi poseł. - Gospodarstwem kieruję właściwie przez telefon, ustalając z synem sprawy związane z przycinkami drzew, nawożeniem, opryskami itp. - zwierza się Jagieliński. Osobiście gospodarstwem zajmuje się tylko weekendy.

Zbigniew Komorowski
Król jogurtu
Poseł PSL, wcześniej przez dwie kadencje senator, jest jednym z najbogatszych Polaków. Na liście Wprost zamyka pierwszą trzydziestkę. Wartość jego firm ocenia się na 400 mln zł, co roku przynoszą one około 20 mln zysku. Swoje osobiste dochody poseł szacuje na 3 mln zł.
W rubryce „zasoby pieniężne” w oświadczeniu majątkowym Komorowski wpisał „nie dotyczy”. Nic więc dziwnego, że oświadczenie trafiło pod lupę Komisji Etyki Poselskiej. Wyjaśnienia Komorowskiego, że zarobione pieniądze inwestuje i wydaje na działalność charytatywną, przyjęto jako wiarygodne.
Imperium rolno-spożywcze posła Komorowskiego rozrastało się stopniowo. Najpierw była produkcja i skup warzyw, na początku lat 90. narodziła się firma mleczarska Bakoma (52 proc. należy do Danone, a 46 proc. do rodziny Komorowskich); z czasem pojawiła się też produkcja i przemiał zbóż. W firmach należących do Komorowskiego zatrudnionych jest 1500 osób.
Komorowski jest m.in. członkiem zarządu Bakoma SA i członkiem rady nadzorczej Danone Polska. Lista pozostałych spółek, których jest współwłaścicielem lub zasiada w radach nadzorczych bądź jest członkiem zarządu, jest długa. Są na niej takie firmy, jak: Bakoma Bis, Polskie Młyny, Zdrowy Polski Chleb, Bakoma-Nova, Polski Chleb, Warszawska Giełda Towarowa.

Kondrat, Linda, Malajkat, Zamachowski
Twardziele kina, ale nie biznesu

Spółkę akcyjną Prohibicja tworzą znane twarze polskiego kina: Marek Kondrat, Bogusław Linda, Zbigniew Zamachowski, Wojciech Malajkat, oraz biznesmeni: Michał Kowalski i Piotr Pabiański. Na pomysł uruchomienia sieci barów wpadł, po wizycie w barze Michaela Jordana w Chicago, Marek Kondrat. Dziś, prawie sześć lat po otwarciu pierwszej restauracji w kamienicy na warszawskim Podwalu, działają jeszcze dwie: w Mikołajkach i w Zakopanem. Obie działają na zasadzie franszyzy. Przychody spółki w 2003 roku niewiele się zmieniły w porównaniu z 2002 rokiem i wyniosły 1,33 mln zł. Firma nadal przynosi straty.
W ubiegłym roku spółka Prohibicja zakończyła współpracę z restauracjami we Wrocławiu, Rzeszowie i nad Zalewem Zegrzyńskim. - Ich właściciele sądzili, że aktorzy Będą u nich przesiadywać i przyciągać klientelę, a to absurd. Poza tym jakość ich biznesu była mierna - wyjaśnia Piotr Pabiański.
Nastąpiła też zmiana koncepcji restauracji, skupiono się na promocji wina. Restauracja w Warszawie oferuje 180 rodzajów win. Właściciele barów Prohibicja, choć stawiają na jakość, nie chcą, by ich sieć uchodziła za ekskluzywną. Większość przychodów spółki generuje właśnie restauracja w Warszawie (1 020 000 zł). - Sposób czynnego bycia w biznesie jest nam zupełnie nieznany - przyznaje Marek Kondrat. Dlatego aktorzy nie uczestniczą w podejmowaniu bieżących decyzji. Restrukturyzacja kosztów pozwoliła im w 2003 roku na osiągnięcie zysku na poziomie operacyjnym, ale strata netto utrzymała się i wyniosła 112 tys. zł. Zainteresowanie otwarciem kolejnych restauracji ze strony franszyzobiorców jest wciąż duże, ale po ostatnich złych doświadczeniach Prohibicja jest bardziej ostrożna w ich doborze. Tuż po otwarciu lokalu w Warszawie Markowi Kondratowi marzyła się sieć kin firmowana przez całą czwórkę. Tymczasem, balansując na granicy opłacalności, może podzielić los bankruta Planet Hollywood - sieci założonej przez hollywodzkich twardzieli - Stallone, Schwarzeneggera i Willisa.

Robert Korzeniowski
Szybko chodzi, a jeszcze lepiej liczy

Jeden z najlepszych polskich sportowców ostatniego 10-lecia, Robert Korzeniowski, odnosi sukcesy również w biznesie. Jego firma Sport i Promocja od 1997 r. promuje nie tylko samego chodziarza, ale również sportowy tryb życia. Corocznie w Krakowie organizuje komercyjnie mityng w chodzie sportowym Na rynek marsz. Fani mogą też wziąć udział w sportowym Weekendzie z Korzeniem, zaś we wrześniu bawić się na Pikniku z Korzeniem i Cracovia Maraton. Przychody firmy Korzeniowskich Sport i Promocja, organizujących te imprezy, wyniosły wg szacunków BusinessWeeka około 4 mln zł, a zyski blisko 800 tys. zł.
Dochody chodziarza w 2003 roku szacowane były na 1,3 mln zł. Znający cztery obce języki mistrz ma ciągle nowe pomysły. W październiku 2002 r. powstała spółka Walker, w której Robert Korzeniowski ma większościowe udziały. Firma zajmuje się produkcją odzieży sportowej. Robert Korzeniowski ma ambicje, by jego produkty dzięki przystępnej cenie dotarły do masowego odbiorcy. Nie zaprzecza, że chce na tym zarabiać. W markę Walker do tej pory zainwestował ponad milion złotych.

Wojciech Mann/Krzysztof Materna
Dochodowy duet promocyjny

Jeden z najbardziej znanych polskich duetów ostatnio lepiej radzi sobie w biznesie niż na scenie. Obecność w telewizji i radiu przyniosły im popularność, znajomości i pieniądze, za które mogli uruchomić swoją firmę public relations MM Communications. Spółka, choć istnieje od 1989 roku, nie figuruje w żadnym zestawieniu firm PR, nie należy też do Związku Firm Public Relations.
Właściciele firmy to Wojciech Mann i Krzysztof Materna. MMC zajmuje się ostatnio przede wszystkim organizacją okazjonalnych imprez, typu bale wydawnictwa Harlequin, gale Krajowej Izby Gospodarczej czy mistrzostwa Polski amatorów w golfie. - Firma MM Communications jest dochodowa, jej pozycja jest dobra, ale mogłaby być lepsza. - Jestećmy zawsze zaangażowani w działalność spółki, przecież jest to zarówno biznes, jak i nasza praca. Godzimy wszystko bez problemów - opowiada BusinessWeekowi Wojciech Mann.
Obaj panowie nie chcą mówić o obrotach agencji. Można szacować, że jest to ok. 2 mln zł rocznie. Do oszacowania są jednak ich przychody z innych przedsięwzięć. A jest wśród nich Radio Pogoda, gdzie mają po około 9 proc. udziałów. W ubiegłym roku rozgłośnia przy 11 mln przychodów, wypracowała 2,9 mln zł zysku. Przyjmując proporcjonalny do udziałów podział zysku, można szacować, że rocznie dochody każdego z panów powiększają się o 260 tys. zł. Niebagatelne są też ich zarobki ze sprzedaży twarzy w reklamach, m.in. sieci komórkowej Idea (kilkaset tysięcy złotych), oraz z roli wodzirejów na imprezach korporacyjnych. Za wieczór każdy z nich inkasuje od 6 do 8 tys.



Witold M. Orłowski
Zarabia na nauce

W roli dyżurnego ekonomisty kraju i doradcy prezydenta czuje się jak ryba w wodzie. Ale autorytet wybitnego ekonomisty dał mu założony w połowie lat 90. Niezależny Ośrodek Badań Ekonomicznych. Jak zapewnia nas prof. Orłowski, NOBE nie jest firmą konsultingową, ale niezależnym instytutem badawczym, który realizuje rocznie 3-4 projekty badawcze, m.in. dla Ministerstwa Finansów (wygrane przetargi), Komisji Europejskiej czy Komisji Ekonomicznej ds. Europy przy ONZ.
W ubiegłym roku NOBE uzyskało obroty „rzędu kilkuset tysięcy złotych”. - Kategorii zysku spółki cywilnej, jaką jest NOBE, nie da się wyliczyć - usprawiedliwia brak danych prof. Orłowski. Z instytutem na stałe związanych jest sześć osób (m.in. prof. Leszek Zienkowski), a pozostałe sześć współpracuje z nim.
Szef NOBE powiedział nam, że ostatnio ośrodek ze względu na jego zaangażowanie w roli doradcy prezydenta RP czasowo ograniczył udział w badaniach finansowanych przez duże firmy. - Dwa razy zdarzyło mi się zrezygnować z projektu finansowanego przez korporacje z powodu ryzyka konfliktu interesów.

Jerzy Owsiak
Człowiek-orkiestra, zarabia w telewizji

Wielka Orkiestra świątecznej Pomocy zebrała w tym roku 25 mln zł. Ile z tego otrzymuje Jerzy Owsiak? Nic. Jak sam twierdzi, nie czerpie żadnych dochodów z działalności fundacji. Jego głównym źródłem utrzymania jest za to Mrówka Cała - firma produkująca programy telewizyjne. 14-letni współpraca z telewizją publiczną zaowocowała do tej pory programami Róbta co chceta,
Dziura w koszu i Kręcioła. Na antenie pozostała w tej chwili ta ostatnia. Nieoficjalnie wiadomo, że firma Owsiaka otrzymuje za każdy odcinek ok. 19 tys. zł, z czego jedynie ok. 50 proc. stanowią koszty produkcji. Daje to 
Mrówce w sumie ok. 1 mln zł przychodów i 500 tys. zł zysku brutto rocznie, bo Kręcioła pojawia się na antenie co tydzień. Kilka lat temu twórca WOśP był także właścicielem pracowni witraży. Obecnie należy ona do jego brata Andrzeja.

Przemysław Saleta
Fight Club - Boks dla przyjemności

Były mistrz Europy wagi ciężkiej Przemysław Saleta postanowił wykorzystać swoją wiedzę biznesową z czasów studiów na Wydziale Handlu Zagranicznego SGPiS i w czerwcu 2003 otworzył Saleta Fight Club. Mieszczący się przy ulicy żelaznej w Warszawie klub oferuje zajęcia fitness metodą opartą na treningu bokserskim, a także możliwość korzystania z siłowni, basenu, sauny i barku. Obecnie może się pochwalić liczbą 180 stałych członków. Największym zainteresowaniem cieszą się sporty walki: krav maga, brazylijska caponiera. Zajęcia boksu rekreacyjnego prowadzi osobiście właściciel klubu. By móc bez ograniczeń korzystać z oferty klubu, trzeba zapłacić 320 zł miesięcznie plus 300 zł opłaty wpisowej. W realizacji tej inwestycji pomógł na pewno milion złotych, który otrzymał Przemysław Saleta za udział w kampanii reklamowej sieci komórkowej Idea Centertel. Ubiegłoroczne przychody (6 miesięcy) szacować można na około 400 tys. zł Do tego trzeba dodać wpływy z barku i z opłat (50 zł za dzień) jednorazowych klientów klubu.

Andrzej Stasiuk
Oficyna w wiejskiej chałupie

Wołowiec to niezwykła wieś położona w Beskidzie Niskim, trzydzieści kilometrów od Gorlic. Rozgłos przyniósł jej mieszkający tam pisarz Andrzej Stasiuk i wydawnictwo Czarne, prowadzone przez jego żonę, Monikę Sznajderman. Do założenia oficyny namówił ich mieszkający nieopodal kolega - również wydawca. Początkowo nikt nie wierzył w sukces, Stasiuk podkreślał jednak, że nie ma nic gorszego, niż kiedy na wsi baba nie ma nic do roboty. Zaczynali w jedynym ocalałym domu sąsiedniej wysiedlonej wsi Czarne - bez prądu i telefonu. O prowadzeniu firmy również nie mieli pojęcia. Chcieliśmy spróbować czegoś nowego. Wydać jedną książkę, a potem zobaczyć, czy jakoć to pójdzie - wspomina żona pisarza, dzisiaj już wydawca z krwi i kości. Profil Czarnego określa młoda, ambitna proza. Przede wszystkim polska, ale również powstająca w krajach Europy środkowej i Wschodniej - na Ukrainie, w Rumunii, na Węgrzech, w państwach byłej Jugosławii. Przekonują, że autorów takich, jak Bora Cosi, Jurij Andruchowycz, Simona Popescu czy Aglaja Veteranyi, warto wydawać. I chyba mają rację. Renoma Czarnego rośnie, czego dowodem coraz lepsza kondycja finansowa wydawnictwa oraz kolejne nagrody i wyróżnienia zdobywane przez jego autorów. Do grona tego należą obecnie tak znane nazwiska, jak Henryk Grynberg, Tomasz Piątek, Krzysztof Varga oraz oczywiście Andrzej Stasiuk.
W roku 2002 Czarne opublikowało 19 tytułów, rok później 15. Najwyższy nakład osiągnęła Heroina Tomasza Piątka (25 tys. egz.). Niestety, wysokość obrotów wydawnictwa Czarne od lat pozostaje ścisłą tajemnicą. Można je jednak szacować w ubiegłym roku na ok. 1,5 mln złotych.
Założenie wydawnictwa miało być jednym ze sposobów na zabicie czasu. Okazało się, że w położonej z dala od wielkich aglomeracji wiosce można z sukcesem prowadzić interes. - Mamy prąd, samochód, internet. Czy potrzeba czegoś więcej?

Bogusław Wołoszański
żona sprzedaje sensacje

Trampolina telewizyjnej audycji Sensacje XX wieku okazała się dla Bogusława Wołoszańskiego bardzo skuteczna. Wołoszański od 1994 roku regularnie pisze książki o wielkich wydarzeniach XX wieku. Wydaje je wydawnictwo Colori, należące do jego żony Hanny. Książki Wołoszańskiego od lat podbijają listy bestsellerów. Najlepiej sprzedająca się w 2003 roku Tajna wojna Churchilla ukazała się w 50 tys. egz. Jej cena w księgarniach to średnio 34 zł, co oznacza, że przychody wydawnictwa tylko ze sprzedaży tej książki wyniosły ponad 1 mln zł. W ciągu ostatnich 10 lat Bogusław Wołoszański sprzedał ponad 800 tys. swoich książek. Wydawnictwo Colori bazując na książkach, kt—re zawsze odnoszą sukces, mniej niż inne wydawnictwa narażone jest na wahania koniunktury na rynku księgarskim. Na rok 2004 wydawnictwo przygotowało 10 nowych tytułów. Colori wydaje głównie książki autorstwa Wołoszańskiego oraz z jego biblioteki o tematyce historycznej. W zestawieniu wortalu Rzeczpospolitej i księgarskiego Wirtualnego Wydawcy 100 największych polskich oficyn Colori jednak się nie mieści.

Polskie VIP-y w większości są biznesowymi nowicjuszami. Angażują swoje pieniądze i nazwiska w mało skomplikowane branże, są ostrożni, nie ryzykują - nie inwestują na giełdzie czy za granicą. Wolą powielać pomysły światowych gwiazd -otwierając kluby czy agencje promocyjne - niż realizować własne. Najpoważniej traktują swoje firmy politycy, wiążąc z nimi przyszłość po odejściu na polityczną emeryturę. Jurek Owsiak czy Henryka Bochniarz dzięki swoim firmom mogą realizować społecznikowskie pasje i pozostawać niezależni. Bardzo nielicznym udało się osiągnąć prawdziwy sukces finansowy. Z reguły wolą stać na dwóch nogach, niż porzucić dotychczasowy zawód dla biznesu.