Program dla premiera

Program dla premiera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek Belka ma dwa kłopoty. Nie wie jak długo on i jego ministrowie będą rządem i na jakie poparcie może liczyć w parlamencie. Ale rząd musi robić swoje. Czym powinien się zająć? - na to pytanie odpowiada profesor Stanisław Gomułka.
24 Ropa: Gospodarka niedoboru
Ceny benzyny rosną niemal z dnia na dzień. Winny jest wysoki popyt na paliwa w Chinach i USA oraz terroryzm i ograniczenie wydobycia przez OPEC. Ocenia się, że w Polsce drogie paliwa mogą spowolnić wzrost gospodarczy o 0,5 proc.
Trzeba wrócić do `reguły Belki`, to znaczy do ograniczenia realnego wzrostu wydatków publicznych do 1 proc.
Marek Belka ma dwa kłopoty zupełnie podstawowe. Nie wie, jak długo on i jego ministrowie będą rządem (miesiąc, do jesieni, do wiosny?) i na jakie poparcie może liczyć w parlamencie. Prawdopodobny rozwój sytuacji to trzy razy NIE. Za pierwszym razem rząd Belki NIE otrzyma votum zaufania Sejmu, Sejm się sam NIE rozwiąże (oprócz SLD rozwiązaniu sprzeciwi się PSL), wreszcie Sejm NIE wyłoni własnego premiera, gdyż PSL nie poprze kandydata SLD, a SLD nie poprze kandydata PSL.
Dlatego pod koniec czerwca inicjatywa wróci do prezydenta, a ten zapewne podtrzyma nominację Belki. Belka może więc założyć, że premierem będzie albo do jesieni br., albo do wiosny 2005 r. W wariancie jesiennym rząd Belki mógłby liczyć na wsparcie ze strony Socjaldemokracji Borowskiego, a niewykluczone, że w wypadku niektórych ustaw także Platformy Obywatelskiej. Wariant ten to rządy krótkie, ale ze sporą szansą na to, że będą dość efektywne.
Z kolei wariant wiosenny daje rządowi czas na przygotowanie ważnych ustaw, przede wszystkim budżetowej i dotyczącej służby zdrowia, praktycznie nie stwarza jednak szans na ich wprowadzenie w życie w obecnej kadencji parlamentu. Oczywiście premier nie będzie przedstawiał dwóch programów. Poczucie obowiązku nakaże mu przygotować program posunięć, które rząd, kierując się długofalowym interesem państwa, a nie politycznym takiej czy innej partii, powinien podjąć lub zainicjować do wiosny 2005 r., niezależnie od szans poparcia tego programu w parlamencie.
Rząd musi robić swoje, a parlament w swojej mądrości zadecyduje, jak zareagować na inicjatywy rządowe. Takie podejście wynika stąd, że rząd Belki to produkt bardziej prezydenta niż parlamentu. To musi znaleźć swoje odzwierciedlenie zarówno w programie, jak i sposobie funkcjonowania rządu.
Program premiera Belki dzieli się na inicjatywy leżące całkowicie w kompetencji ministrów i rządu oraz na te, które wymagają akceptacji parlamentu. Premier nie musi szczegółowo informować, jakie decyzje podejmą ministrowie. Powinien jednak przedstawić listę ważniejszych spraw, których będą one dotyczyć, oraz motywy, którymi ministrowie będą się kierować.
W sprawach gospodarczych, a tylko tych mój komentarz dotyczy, ta lista powinna obejmować przede wszystkim prywatyzację, finanse publiczne oraz przygotowanie Polski do wykorzystania funduszy europejskich. W dziedzinie prywatyzacji chodzi po części o rozwikłanie sporów, m.in. z Eureko, ale głównie o zrealizowanie tegorocznych wpływów budżetowych.
Poprzedni premier krytykował słusznie swoich ministrów skarbu za zbyt wolną prywatyzację, ale sam też ją spowalniał. Wieloletni spór z Eureko w sprawie Grupy PZU może nie tylko zaowocować dużą stratą dla skarbu państwa. Już zaszkodził pozycji Polski w świecie biznesu i utrudnia przyciąganie nowych inwestycji zagranicznych. Potrzebna jest prywatyzacja zarówno Grupy PZU, jak i PKO BP. O formach współpracy tych instytucji niech zadecydują ich nowi właściciele, a nie ministrowie. Ta sama zasada powinna dotyczyć przemysłu paliwowo-energetycznego i chemicznego. Potrzebne są decyzje w celu znacznego zmniejszenia ryzyka raptownego ograniczenia dostaw paliw. Prywatyzacja hutnictwa powinna zostać zakończona. Należy też usunąć z zarządów i rad nadzorczych firm osoby mianowane przez poprzednich ministrów z racji kwalifikacji politycznych.
W dziedzinie finansów publicznych chodzi głównie o to, aby w tym roku dług publiczny nie doszedł do poziomu 55 proc. PKB, bo przekroczenie tej granicy oznaczałoby konieczność podjęcia drastycznych kroków w roku 2006. Przyspieszona prywatyzacja ma służyć m.in. temu celowi. W odniesieniu do roku 2005 trzeba wrócić do "reguły Belki" tj. ograniczenia realnego wzrostu wszystkich wydatków publicznych do 1 proc. Silny wzrost gospodarczy i powyższa reguła dawałyby szanse ograniczenia deficytu budżetowego z 45,3 mld zł przewidzianych w budżecie na ten rok do 30-35 mld zł w roku 2005.
W relacjach z Unią Europejską celem minimum jest zapewnienie, aby w tym roku Polska nie okazała się płatnikiem netto do budżetu w Brukseli. Z politycznego punktu widzenia sprawą kluczową jest, aby w grudniu jak najwięcej rolników dostało unijne pieniądze powiększone o dopłaty z budżetu. Potrzebne jest też zintensyfikowanie prac nad projektami inwestycyjnymi na rok 2005 i lata późniejsze, finansowanymi głównie przez Unię Europejską.
Sprawy wymagające akceptacji parlamentu to głównie plan Hausnera i ustawa dotycząca świadczeń zdrowotnych. Plan Hausnera może być modyfikowany, ale nie może być rozwadniany. W ustawie o zdrowiu chodzi o rezygnację z mitów bezpłatnego leczenia, które podtrzymywały dotychczasowe reformy. Taką szansę stworzył Trybunał Konstytucyjny swoim historycznym orzeczeniem. W obu tych kwestiach rząd powinien być konsekwentny i racjonalny. Może liczyć na wsparcie parlamentu, ale nie powinien uzależniać swoich inicjatyw zbyt silnie od partii, bo te już zaczęły prowadzić kampanię wyborczą.