Olimpiada w Warszawie

Olimpiada w Warszawie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Można na niej zarobić, ale na początek potrzeba 5 mld dolarów.
Igrzyska w Warszawie - taniej, niż się wydaje
Koszty ponoszone przez organizatora igrzysk można zredukować do niespełna 2 mld USD
Kiedy sześć lat temu znany architekt i były szermierz Wojciech Zabłocki zgłosił pomysł zorganizowania olimpiady w Warszawie w roku 2012, uznano go za fantastę. Projekt ten nie zyskał takiego poparcia jak idea zorganizowania zimowych igrzysk w Zakopanem, w którą osobiście zaangażował się prezydent Kwaśniewski. Mimo to gmina Warszawa Centrum w 1999 roku wydała 200-stronicowy biuletyn, w którym Zabłocki przedstawił całościowy projekt olimpiady w Warszawie. - Zbiegło się to z przejęciem prezydentury w Warszawie przez Pawła Piskorskiego, który wstrzymał rozdawanie tego opracowania i zrezygnował z realizacji projektu - mówi architekt.
Były szermierz uważa jednak, że możliwość zorganizowania igrzysk olimpijskich w Warszawie jest realna. Oczywiście już nie w 2012 roku, tylko później. Miesiąc temu wysłał w tej sprawie list do prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego, ale nie otrzymał odpowiedzi.

Igrzyska na plusie
Aby starać się o przyznanie organizacji igrzysk olimpijskich, należy złożyć w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim (MKOl) aplikację z projektami wszystkich obiektów, która kosztuje kilkaset tysięcy złotych. Dochodzą do tego wydatki na promocję. Londyn, który się stara o przyznanie organizacji igrzysk w 2012 roku, przeznacza na ten cel 48 mln dolarów. A to tylko skromne preludium. Budżety komitetów organizacyjnych ostatnich olimpiad wynosiły od 1,7 do 1,9 mld USD. Część pieniędzy wykładał MKOl, który oddaje organizatorom połowę wpływów ze sprzedaży praw do transmisji telewizyjnych. Kilkaset milionów dokładają sponsorzy, a jeżeli budżet się nie dopina, przedsięwzięcie wspomagają instytucje państwowe - z reguły kwotą kilkuset milionów USD.
Ateński komitet organizacyjny dysponował 2 mld USD. 60 proc. tej sumy Grecy przeznaczyli na budowę obiektów sportowych. Resztę pochłoną koszty operacyjne przeprowadzenia olimpiady - sfinansowanie pobytu gości, przejazdy, opłacenie sędziów itd.
Według raportu przygotowanego przez PricewaterhouseCoopers, koszty operacyjne igrzysk bez problemu można zbilansować. Osiem lat temu udało się to Amerykanom w Atlancie. Budżet imprezy razem z inwestycjami sportowymi wyniósł 1,68 mld USD i w pełni pokryły go dotacje MKOl, wpływy z biletów, od sponsorów i 200 mln USD dotacji federalnej. Według PwC, Amerykanie wyszli na zero. Podobnie było w Sydney w 2000 roku. Barcelona (1992), która wydała nieco mniej na inwestycje, zarobiła na czysto 3 mln USD. To wyniki zadowalające, ale w porównaniu z imprezami sprzed 15-20 lat - bardzo słabe. Na igrzyskach w Los Angeles (1984) komitet olimpijski zarobił na czysto 335 mln USD, a cztery lata później w Seulu organizatorom zostało w kieszeni 556 mln USD. Ogromna rentowność była możliwa dzięki zdecydowanie niższym kosztom operacyjnym. W latach 80. przeprowadzenie olimpiady kosztowało pół miliarda dolarów. W ciągu kilkunastu lat koszty te wzrosły o 300 proc. - głównie z powodu rozszerzenia programu igrzysk, zwiększenia liczby uczestników, rozbudowy zaplecza organizacyjnego i zwiększonych kosztów bezpieczeństwa.
Warto dodać, że najbardziej rentowne igrzyska zostały zorganizowane za prywatne pieniądze. Pierwszą w pełni komercyjną imprezą było Los Angeles. Amerykański podatnik nie dołożył do niej ani centa. Dla porównania: kiedy osiem lat wcześniej igrzyska odbyły się Montrealu, wszystkie wydatki pokryło miasto, ale straciło kontrolę nad kosztami. Według PwC, strata organizatora przekroczyła 1,2 mld USD. Mimo że od imprezy minęło już 28 lat, mieszkańcy Montrealu jeszcze przez dwa lata będą spłacać deficyt olimpijski w postaci podwyższonego podatku od papierosów.

Olimpiada i PKB
Analitycy PwC zwracają uwagę, że każde państwo będące organizatorem igrzysk w okresie przedolimpijskim przeżywa ożywienie gospodarcze. W Barcelonie w latach 1987--1992 powstało prawie 300 tys. nowych miejsc pracy, a w Seulu 336 tys. Oba miasta zostały po igrzyskach z nowoczesną infrastrukturą, na którą bez olimpiady pewnie nigdy nie mogłyby sobie pozwolić. Poza tym zorganizowanie olimpiady powinno się przełożyć na wzrost PKB - nawet do kilku proc. Według greckiego analityka Gregory`ego Papanikosa, dzięki olimpiadzie przez najbliższych siedem lat liczba turystów Grecji będzie wyższa średnio o 450 tys., co powinno przynieść łącznie 10 mld USD. To więcej niż łączny koszt organizacji.
Są jednak i minusy. Po olimpiadzie dochodzi zwykle do ochłodzenia koniunktury w budownictwie i hotelarstwie. Poza tym trzeba wziąć pod uwagę ryzyko przekroczenia olimpijskiego budżetu. Grecka prasa spekuluje, że w Atenach wydatki mogą sięgnąć nawet 10 mld USD, między innymi za sprawą kosztów bezpieczeństwa, które urosły z 500 mln do 1,2 mld USD. Prawie drugie tyle (1 mld USD) Grecy dopłacą za nadrabianie opóźnień w realizacji olimpijskich inwestycji. Rosnące koszty Aten 2004 na tyle zaciążyły na budżecie tego 11-milionowego kraju, że Grecja już rok temu przekroczyła dopuszczalny przez Komisję Europejską trzyprocentowy deficyt budżetowy. To między innymi dlatego grecki rząd zredukował wydatki na obronność kraju.
Jednak komitet ubiegający się o organizację olimpiady w Londynie w 2012 r. już teraz szacuje, że koszty organizacji igrzysk w stolicy Wielkiej Brytanii wynosiłyby nieco ponad 4 mld dolarów. Londyn dysponuje już kilkoma obiektami sportowymi, których nie trzeba przystosowywać do olimpijskich zawodów - takimi jak Wimbledon, stadiony piłkarskie oraz tor wioślarski nad jeziorem Dorney. Poza tym nie ma nawet co porównywać londyńskich i warszawskich lotnisk, systemu komunikacji miejskiej czy bazy hotelowej.

Można taniej
Jednak zdaniem Wojciecha Zabłockiego, w Warszawie koszty nie musiałyby być tak wysokie jak w Atenach czy Londynie.
- Niektóre obiekty można tak zaprojektować, by potem je przerobić na centra handlowo-rozrywkowe. Inne można wykonać, wykorzystując duże rozkładane struktury pneumatyczne, i po igrzyskach przenieść je do innych miast lub w ogóle rozebrać - mówi.
W wizji Zabłockiego duża część obiektów olimpijskich byłaby rozmieszczona wzdłuż Wisły. Dzięki temu mógłby tam powstać park ekologiczno-sportowy.
- Do pewnych inwestycji, na przykład do budowy wioski olimpijskiej, można by powołać spółki publiczno-prywatne - mówi architekt.
Chodziłoby o wybudowanie na działce należącej do miasta budynków, które później dzierżawiłby wykonawca. Jednak nawet gdyby miasto musiało wybudować wioskę samodzielnie, mogłoby na niej zarobić. Mieszkania po zakończonej imprezie można z zyskiem sprzedać. Tak cztery lata temu zrobiło Sydney. Wioska olimpijska w Atenach kosztowała 400 mln USD. Biorąc pod uwagę ceny nieruchomości komercyjnych w Warszawie, ten koszt można zredukować przynajmniej o 100 mln dolarów.
Przed igrzyskami w Atenach chyba najczęściej przytaczaną kwotą było 1,2 mld USD wydane na bezpieczeństwo. Czy na zabezpieczanie igrzysk w Warszawie można wydać mniej? Zdaniem Marcina Burdy, który z ramienia Urzędu Miasta w Sopocie od kilku lat koordynuje wprowadzenie nowoczesnego, najeżonego elektroniką zintegrowanego systemu bezpieczeństwa w Trójmieście, w Polsce te koszty mogłyby być nawet o 40-50 proc. niższe. Poza tym w Warszawie nie trzeba by np. kontrolować akwenów wodnych jak w Atenach. Zdaniem Marcina Burdy, służby bezpieczeństwa w Polsce miałyby o tyle lepszą sytuację, że klęski żywiołowe, które w ostatnich latach nawiedziły Polskę, wymogły dokonanie wielu pozytywnych zmian w tych strukturach.
Z kolei Michał Kołodziejczyk, naczelnik ds. rozwoju gospodarczego w urzędzie miasta, jest przekonany, że w Warszawie nie byłoby kłopotów z miejscami hotelowymi. Obecnie stolica dysponuje ponad 19 tys. miejsc hotelowych. Co prawda istnieje duży niedobór tanich miejsc noclegowych, ale w 50 warszawskich akademikach jest około 16 tys. miejsc. Jeśli więc Warszawie przyznano by organizację olimpiady, problem byłby rozwiązany. Z doświadczeń Aten wynika zresztą, że jest to dziedzina, w którą chętnie inwestuje sektor prywatny.
Największą inwestycją byłby stadion olimpijski. Mógłby on powstać na terenach Stadionu Dziesięciolecia. Z koncepcji Zabłockiego wynika, że byłby to stadion piłkarski na 50 tys. miejsc, który można by przerabiać na 70-tysięczny stadion lekkoatletyczny. Koszt takiego przedsięwzięcia wynosi około 600 mln zł. Na budowę toru kolarskiego w Pruszkowie, również według projektu Zabłockiego, zdecydował się już Polski Związek Kolarski. Inwestycja już się rozpoczęła i za 57 mln zł powstanie tam nowoczesny obiekt na 17 tys. miejsc. W sumie przygotowanie olimpiady wymagałoby w Warszawie wybudowania około 25 obiektów sportowych. Z grubsza można szacować, że kosztowałoby to około 1 mld USD, czyli 3,7 mld zł.

Bilans
Można założyć, że gdyby Warszawa otrzymała prawa do organizowania igrzysk, od MKOl i sponsorów napłynęłoby około 1,5 mld USD. Polska strona musiałaby do tego dorzucić około 500 mln USD i pieniądze te stanowiłyby budżet komitetu organizacyjnego, z którego finansowana byłaby budowa obiektów sportowych i samo przeprowadzenie zawodów. Gdyby pieniędzy zabrakło, z pomocą mógłby przyjść Totalizator Sportowy. Zgodnie z ustawą o grach losowych i zakładach wzajemnych, od każdego zakładu TS odprowadza 20 gr na cele związane ze sportem (i dodatkowo 5 gr na kulturę). W 2003 roku Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu otrzymało z tego tytułu 456 mln zł. Za te pieniądze rząd dotuje budowę obiektów sportowych.
Pozostają jeszcze inwestycje w infrastrukturę - w wypadku Warszawy przynajmniej 2 mld USD. Tu z pomocą powinna przyjść Unia Europejska, która pokryłaby 30 proc. kosztów. Można więc szacować, że przy odrobinie szczęścia olimpiada kosztowałaby nas 1,3 mld USD plus 0,5 mld USD dotacji dla komitetu organizacyjnego. Tyle musieliby wyłożyć polscy podatnicy przy założeniu, że inwestycje będą przebiegać pod ścisłą kontrolą kosztów. W zamian moglibyśmy liczyć na kilkuletnie ożywienie w budownictwie i turystyce, wzrost nakładów inwestycyjnych i podwyższony PKB.

Wola polityczna
Podjęcie decyzji o ubieganiu się o organizację igrzysk olimpijskich musi być poparte żelazną konsekwencją. Już na starcie trzeba założyć, że za pierwszym razem się nie uda i trzeba będzie próbować ponownie, na bieżąco aktualizując projekt przedsięwzięcia. Zdaniem pomysłodawców igrzysk w Warszawie, to nie pieniądze są główną przeszkodą, tylko mentalność polityków. Jest bowiem oczywiste, że aby taki pomysł mógł się powieść, nie wystarczy zaangażowanie kilku entuzjastów czy władz Warszawy. Potrzebna jest decyzja na szczeblu państwowym. A politycy podchodzą do tego pomysłu z rezerwą. Grzegorz Schetyna, poseł PO, szef i właściciel Sportowej Spółki Akcyjnej Śląsk Wrocław, uważa, że o olimpiadzie w Polsce będzie można myśleć za 15-20 lat.
- Powinniśmy zacząć od imprezy trochę mniejszego kalibru, np. współorganizowania z sąsiednimi krajami np. mistrzostw Europy w piłce nożnej. Gdyby sprawdził się nasz pomysł na przeprowadzenie takiej imprezy, można by się wziąć do trudniejszej sprawy, jaką jest olimpiada - mówi Schetyna.
- Sytuacja budżetowa w Polsce jest tak trudna, że nawet jeśli ktoś wybudowałby nam obiekty olimpijskie, to później stałyby niewykorzystane, bo nie byłoby pieniędzy na organizowanie czegokolwiek - dodaje Marek Borowski, szef SdPl. Zaznacza jednak, że o prawo do organizowania olimpiady w 2020 roku Warszawa mogłaby się ubiegać.
Mimo ryzyka finansowego chętnych do organizowania igrzysk olimpijskich nie brakuje. O imprezę w 1984 roku ubiegało się tylko Los Angeles! Jednak w ostatnich latach zwycięzca musiał pokonać nawet 10 konkurentów. Nie wróży to Warszawie nic dobrego, zwłaszcza że do gry oprócz Londynu włączył się Paryż, a te miasta uważane są za faworytów konkursu na 2012 rok. Przegrany najprawdopodobniej będzie ubiegał się o następny wolny termin. Jednak jest mało prawdopodobne, by letnie igrzyska zagościły w Europie po raz trzeci z rzędu.
Udział w konkursie na organizację olimpiady w 2016 roku należałoby więc potraktować jako przetarcie szlaku przed 2020 rokiem. Trzeba wierzyć, że do tego czasu władze stolicy zakończą budowę drugiej linii metra, w okolicach miasta powstanie wreszcie duży terminal lotniczy, międzynarodowe zagrożenie terrorystyczne zmaleje, a Polskę stać będzie na wydanie 1,5 mld USD ekstra.