Fatalna seria

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polscy biznesmeni trafiają na pierwsze strony gazet zazwyczaj wtedy, gdy coś ukradną, zostaną aresztowani, albo gdy ktoś sypnie, że dali łapówkę
Kiedy dziewięć miesięcy temu powstała komisja ds. Orlenu, nikt nie przypuszczał, że jest to odbezpieczenie karabinu, który wystrzeli serią afer. Podobnie stało się z komisją badającą prywatyzację PZU, procesem FOZZ i ciągnącym się od lat śledztwem przeciwko mafii paliwowej. W efekcie niemal każdego dnia opinia publiczna dowiaduje się o kolejnym zatrzymanym biznesmenie, podejrzanych związkach prezesów spółek z politykami i mafią. W poniedziałek 14 marca Gazeta Wyborcza odpaliła kolejną bombę - o korupcji w ścisłym kierownictwie policji. Gorsze public relations niż polscy biznesmeni mają teraz tylko politycy. To musi mieć wpływ na wizerunek i interesy wszystkich polskich przedsiębiorców.

Codziennie nowe brudy
BusinessWeek porównał treść artykułów, które w ciągu ostatnich dwóch tygodni ukazały się na łamach Financial Times’a i Rzeczpospolitej. W najpoważniejszym światowym dzienniku gospodarczym znaleźliśmy tylko kilka tekstów poświęconych nieczystym interesom biznesmenów. Tymczasem Rzeczpospolita od 28 lutego do 11 marca br. opublikowała ponad dwadzieścia materiałów na temat afer, korupcji i śledztw prowadzonych w sprawach gospodarczych. Afera Orlenu, prywatyzacja PZU, działalność Dochnala, Bobrka i Wieczerzaka, rewelacje Grochulskiego czy podejrzenia wobec Mazura - tym żyła Polska przez ostatnie dwa tygodnie. Co gorsza, nie wygląda to raczej na zbieg okoliczności. W oczach Polaków klasa społeczna biznesmenów jest już kompletnie przegniła. Jeszcze w latach 90. na liście najbardziej prestiżowych zawodów (wg CBOS) przedsiębiorcy znajdowali się w środku stawki, nawet przed księdzem czy robotnikiem wykwalifikowanym, teraz - w badaniach Instytutu Filozofii i Socjologii PAN z jesieni 2004 r. - są na końcu listy tuż przed politykami.
Wizerunek prywatnego przedsiębiorcy, według badań CBOS przeprowadzonych na zlecenie Instytutu Spraw Publicznych jesienią 2003 roku, nie był dobry. Aż 41 proc. z tysiąca respondentów powiedziało, że "polski przedsiębiorca prywatny jest nieuczciwy". 55 proc. uważa, że troszczy się tylko o siebie.
Co ciekawe, sami biznesmeni dostrzegają ten problem. Opublikowany w 2004 roku raport firmy Deloitte o nadużyciach gospodarczych, przygotowany na podstawie sondażu w tysiącu polskich firm, przyniósł zatrważające wyniki. Aż 95 proc. pytanych menedżerów przyznało, że nadużycia to poważny problem dla polskiej gospodarki. Z badań Deloitte wynika, że nadużycia zdarzały się w 60 proc. z tysiąca badanych przedsiębiorstw. Za najgroźniejsze dla gospodarki polscy menedżerowie uznali łapownictwo (82 proc.), przestępczość zorganizowaną (60 proc.) i sprzeniewierzenie majątku firmy (43 proc.).
Z danych policji wynika, że co roku ujawnianych jest około trzech tysięcy przypadków korupcji. W ilu z nich uczestniczą biznesmeni - nie wiadomo. Zresztą, czy oszusta można nazwać biznesmenem? Wszystko to wpływa negatywnie na gospodarczy obraz Polski jako kraju lokowania inwestycji. W 2004 roku Polska w rankingu 104 krajów o najbardziej konkurencyjnej gospodarce spadła z 45. na 60. pozycję.
Raport Transparency International dotyczący percepcji korupcji w 133 krajach świata jest również dla Polski wyjątkowo niekorzystny. Polska w tym indeksie w 2004 roku otrzymała 3,5 punktu, gdzie 10 punktów oznacza brak korupcji, a 0 wysoką korupcję. Nasz kraj zajmuje w tej klasyfikacji 67. pozycję, najgorszą z krajów nowej Unii.

Bezsilność
organizacji biznesowych
Związki, konfederacje i stowarzyszenia skupiające przedsiębiorców - mimo medialnej nawałnicy - nabrały wody w usta . Żadna z czołowych organizacji - Business Centre Club, Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych, Konfederacja Pracodawców Polskich ani Krajowa Izba Gospodarcza
- nie wydały żadnego oświadczenia potępiającego czarne owce środowiska.
Marek Goliszewski, szef BCC, z billboardów wzywa, by podzielić się swoim sukcesem z biednymi. Ta społeczna kampania wygląda raczej na wyborczą akcję prezesa BCC. Andrzej Arendarski, od lat prezes KIG, też woli politykę. Ogłasza groteskowe porozumienie Stronnictwa Demokratycznego, któremu szefuje, z Partią Centrum Janusza Steinhoffa. A parę dni temu, po kilku tygodniach zawieszenia, kiedy był na celowniku sejmowej komisji ds. Orlenu, Jan Kulczyk wrócił na fotel szefa Polskiej Rady Biznesu.
Przyciśnięty przez BusinessWeek do muru Jeremi Mordasewicz z PKPP Lewiatan powiedział nam, że rzeczywiście, afery, które wychodzą ostatnio na jaw, mają bardzo negatywny wpływ na wizerunek przedsiębiorców. - Psuje się klimat do działalności gospodarczej, co rzutuje na obniżenie optymizmu zarówno producentów, jak i konsumentów - ocenia Mordasewicz. - Mniej jest życzliwości, zmniejsza się zaufanie, mamy słabszą pozycję - dodaje. Jak PKPP chce odbudować prestiż biznesmena? - Jednym z działań są prace nad kodeksem etycznym przedsiębiorców. Tyle możemy zrobić.
Andrzej Malinowski, prezes Konfederacji Pracodawców Polskich, reaguje inaczej: - Ze zdziwieniem obserwuję podbijanie antyprzedsiębiorczego bębenka. Przed laty walczono z kułakami i badylarzami, teraz przyszedł czas na biznesmenów. Politycy szukają wroga wewnętrznego, aby zyskiwać w sondażach. Posłowie powinni koncentrować się na programach, które będą ułatwiać działalność gospodarczą, a nie rzucać nam kolejne kłody pod nogi - komentuje.
Tajne prace nad kodeksem etycznym albo - skądinąd uzasadniona - krytyczna ocena posłów - na tyle stać elity biznesu. Nie widzą, że siedzą na tej samej gałęzi, którą piłują Grochulski, Dochnal i Wieczerzak.