Zdobywcy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Oto nisze rynkowe, w których polskie firmy należą do najważniejszych graczy na świecie
Ja bym tego nie kupił - mówi Piotr Głuch, artysta plastyk pracujący jako projektant w jednej z krośnieńskich hut szkła, wskazując ma pomalowane w pstre kolory niekształtne dzbanki. Polscy klienci myślą podobnie, ale w hucie nikomu to nie przeszkadza. - Grunt, aby podobało się za granicą - dodaje Głuch z wyraźnym pobłażaniem dla gustów klientów zza Odry. Podobnie ocenia Amerykanów, którzy - jego zdaniem - większą wagę niż do szkła przywiązują do tego, jak jest opakowane. Proeksportowy sposób myślenia, który wymusiło na polskich przedsiębiorcach przyhamowanie popytu wewnętrznego przed kilku laty, szczególnie dorodne owoce przyniósł po wejściu do UE. Od lipca ubiegłego roku do czerwca 2005 r. działające w Polsce firmy sprzedały za granicę towary o wartości prawie 71 mld euro. To wynik o 15 proc. lepszy niż rok wcześniej. Jest to głównie efekt rosnącego popytu na polskie produkty w krajach starej Unii.
Według danych GUS, w I kwartale 2005 r. do krajów Unii trafiło 90 proc. naszego handlu zagranicznego! Na fali wzrostu eksportu pojawili się najdzielniejsi żeglarze - firmy i branże, które osiągnęły kilku-, a nawet kilkunastoprocentowe udziały w rynku światowym albo mają na to duże szanse. Oto one:

Podłogi są sexy
- W przyszłym roku znajdziemy się w światowej trójce największych producentów naturalnych podłóg drewnianych - zapowiada Paweł Wrona, prezes Barlinka SA, firmy należącej od 1999 r. do grupy Michała Sołowowa. W 2006 r. po uruchomieniu nowych linii produkcyjnych spółka zwiększy moce z 4 do 6 mln mkw. desek rocznie. Zapewni to jej mniej więcej 6-proc. udział w europejskim rynku, za firmami Tarkett i Nybron. Już dziś 75 proc. produkcji Barlinka eksportowane jest do 26 krajów. W Polsce firma ma pozycję lidera i zajmuje niemal trzy czwarte krajowego rynku.
Jakie są atuty Barlinka, by na dobre mógł on zagościć w światowej czołówce? Prezes Wrona wymienia trzy: jakość taka jak u najlepszych konkurentów, nowoczesne linie technologiczne, dzięki którym koszty produkcji są relatywnie niskie, oraz niższe ceny. Barlinek był jednym z prekursorów nowej technologii układania desek za pomocą systemu click (bez użycia kleju).
Wdarcie się do czołówki to jedna sprawa, utrzymanie się w niej to druga. Szefowie Barlinka znaleźli na to sposób. Ma nim być lokowanie nowych zakładów w pobliżu źródeł surowcowych i rynków zbytu. Jesienią ruszy budowany obecnie tartak na Ukrainie. W ciągu najbliższych lat powstać ma również zagraniczna fabryka desek podłogowych. Wśród możliwych lokalizacji brane są pod uwagę m.in. Ukraina, Rosja i Ameryka Południowa, gdzie drewna jest pod dostatkiem. - Celem jest wejście do światowej czołówki, a także budowa nowych fabryk w dobrych lokalizacjach. Strategia ta ma prowadzić do jednego - maksymalizacji przychodów i zysków - wyjaśnia prezes Wrona. Od 2002 r. przychody Barlinka podwoiły się do 235 mln zł, a zysk wzrósł z 8,3 mln zł do 26 mln zł.

Polscy stolarze lepsi od chińskich
To, Że Niemcy lubią siedzieć na polskich kanapach, wiadomo od dawna. Ale wszystko wskazuje na to, że do naszych zachodnich sąsiadów dołączą Holendrzy, Francuzi i Hiszpanie. Już w tym roku wartościowo polska branża meblarska jest szóstą potęgą produkcyjną w Europie (3,96 mld euro) i szóstą pod względem eksportu (3,67 mld euro). Cały europejski rynek meblarski wart jest 91,3 mld euro.
Według Krzysztofa Pióry, znawcy rynku, prezesa toruńskiej firmy Gamet, a wcześniej Haste, największe szanse mają na nim wytwórcy krzeseł oraz sof i kanap z wyższej i średniej półki cenowej. - Ich przewagą jest atrakcyjny stosunek jakości do ceny oraz serwis, czyli bardzo szybkie reagowanie na nowe zamówienia - ocenia Pióro.
Polski udział w europejskim rynku będzie - zdaniem Pióry - rósł z powodów fundamentalnych. Większość polskich firm dysponuje już organizacją i technologiami na światowym poziomie. Zatrudniają także dynamicznych menedżerów i mają dostęp do kapitału. Nie ma także problemów ze wzornictwem - na potrzeby polskich producentów pracują zagraniczni fachowcy. W Europie liczą się już takie polskie firmy jak Forte (meble kuchenne), Kler (sofy z półki cenowej powyżej średniej) czy toruński Gamet (producent okuć, uchwytów itp.).
Co do konkurentów, to ani Rosja, ani Ukraina nie będą się liczyły na europejskim rynku. Kraje te są zbyt oddalone geograficznie, nie mają też odpowiedniej kultury technicznej. Chińczycy są w stanie opanować tylko najniższą półkę cenową. Już dziś są ważnym graczem w segmencie płyt wiórowych.

Unia - rynek jak malina
W produkcji czterech rodzajów owoców - truskawek, malin, czarnych porzeczek i wiśni - Polska zajmuje miejsce w światowej czołówce. I są olbrzymie szanse na utrzymanie tej pozycji mimo ataku producentów chińskich, serbskich i marokańskich. Zdaniem prof. Eberharta Makosza z lubelskiej Akademii Rolniczej, Polska może być liderem, pod warunkiem że poprawi jakość produktów i skoncentruje dystrybucję. - Połowa polskiej produkcji nie może zostać wyeksportowana z powodu zbyt niskiej jakości. Brakuje nam owoców deserowych, czyli świeżych. Po wtóre, dystrybucja jest zbyt rozdrobniona. Europejscy odbiorcy, głównie sieci handlowe, nie chcą rozmawiać z kilkunastoma dostawcami truskawek czy malin oddzielnie, ale z dwoma-trzema - tak problem widzi prof. Makosz.
Michał Smoliński, plantator spod Biłgoraja mający niemal 20 ha zasadzonych malinami, mówi nam wprost:
- W tym sektorze obowiązuje logika tzw. cyklu świńskiego. Niezbędny jest więc duży, stały i wypłacalny odbiorca malin. Ale musi on mieć wejście na zagraniczne rynki, w Polsce nie jest bowiem w stanie sprzedać wszystkiego, co skupi - irytuje się Smoliński.

Zdaniem prof. Makosza, polscy producenci mają szansę na obronę przed unijną konkurencją. Polskie lobby w Brukseli czyni starania, by nasze owoce miały na rynku UE pierwszeństwo, i ma duże szanse, by je sobie zagwarantować dyrektywami.

Gracz miedzi wart
Uruchomienie eksploatacji miedzi na nowym pokładzie, którym jest Głogów Głęboki Przemysłowy, na długo zagwarantuje KGHM Polska Miedź miejsce w ścisłej światowej czołówce producentów miedzi i srebra. Wydobycie z tego pokładu, szacowanego na 6 mln ton, pełną parą ruszy za 4-5 lat.
Według danych z 2004 roku, polski koncern zajmuje szóste miejsce na liście największych producentów miedzi rafinowanej z 4,37-proc. udziałem (529 tys. ton). Na pierwszym miejscu jest chilijski Codelco z 9,7-proc. (1,8 mln ton).
Znacznie większym graczem jest KGHM na rynku srebra, będącym produktem ubocznym wydobycia rud miedzi. Firma zajmuje czwarte miejsce w świecie i drugie w Europie z produkcją roczną wynoszącą 43,2 mln uncji.
Obecnie KGHM ma 6,8-proc. udział w światowej produkcji srebra. Na świecie rocznie wytwarza się 634 mln uncji tego kruszcu. Największym jego producentem jest BHP Biliton Group z Australii - 49,7 mln uncji (7,83 proc. światowego rynku).

Polska Indiami Europy
Efekt kuli śnieżnej - tak można nazwać proces zakładania w Polsce centrów usług outsourcingowanych przez wielkie korporacje. Na taki krok zdecydowały się już Hewlett-Packard w Łodzi, Citibank w Olsztynie, Lufthansa w Krakowie (Europejskie Centrum Księgowości). Zdaniem Jacka Pączka, eksperta PricewaterhouseCoopers ds. centrów usług i outsourcingu, nasz kraj jest predysponowany do tego, by europejskie firmy lokowały tu centra rozwoju oprogramowania, doświadczalne, logistyczne, przeładunkowe, księgowe czy call center. Zdaniem Pączka, mamy trzy atuty, które w niedalekiej przyszłości zapewnią nam pozycję europejskiego lidera. Po pierwsze - liczebność i dostępność kadry. Pod względem liczby studentów bijemy na głowę Czechy czy Węgry, głównych konkurentów. Po drugie - dostępność i przepustowość łączy telekomunikacyjnych jest w Polsce konkurencyjna, a ceny u operatorów, np. telefonicznych, korzystne. I po trzecie - w Polsce jest już wystarczająca liczba kadry z doświadczeniem, umiejącej zarządzać takimi centrami.
- W ciągu najbliższych 10-15 lat Polska może wchłonąć nieograniczoną liczbę centrów. Stawiałbym jednak bardziej na firmy europejskie niż na światowe. Polscy pracownicy są kompetentni, ale lepiej sprawdzą się w obsłudze klientów z europejskiego obszaru kulturowego - mówi Pączek.
Według ubiegłorocznych prognoz firmy konsultingowej McKinsey, Polska ma potencjał, by uruchomić centra usługowe zatrudniające nawet 500 tys. osób. Dla porównania możliwości Czech czy Węgier są 7-8-krotnie niższe - ocenia Mc Kinsey w raporcie Polska - centrum usług dla Europy.

Kable znaczy Telefonika
- Mamy 2 proc. udziału w światowym rynku kabli - mówi Jerzy Jurczyński z Telefoniki Kable. Kontrolowana przez Bogusława Cupiała myślenicka Telefonika skonsolidowała już 70 proc. krajowego rynku kablowego i jest pod względem wpływów ze sprzedaży 20. producentem na świecie. Do potentatów takich jak Pirelli czy Nexans, którzy kontrolują łącznie 10 proc. światowej produkcji kabli, Telefonice jeszcze trochę brakuje, jednak spółka zmierza we właściwym kierunku.
Firma przetrwała trudny okres z początku dekady. Kilkaset milionów złotych zainwestowanych w budowę nowych ośrodków produkcyjnych wytwarzających kable dla energetyki i budownictwa opłaciło się. W 2004 r. firma miała 2,7 mld zł przychodów i 104,5 mln zł zysku netto.
Rynek kablowy w Unii Europejskiej, do której trafia większość wartego 1,5 mld zł eksportu Telefoniki, najlepszy okres ma już za sobą, bo - jak przewidują analitycy - będzie się rozwijał w tempie tylko 2 proc. rocznie. Dlatego polski producent zamierza powetować sobie spowolnienie w UE na najbardziej teraz obiecującym rynkach na świecie - w Rosji i na Ukrainie - gdzie przewidywane tempo wzrostu ma wynieść 6 proc. rocznie. Właśnie kable energetyczne ma produkować nowy zakład Cupiała na Ukrainie.

Co trzecie okno z Polski
Ryszard Florek działalność gospodarczą zaczynał ponad 20 lat temu od prowadzenia warsztatu stolarskiego. W 1991 r., kiedy miał problemy z kupieniem okien dachowych do swojego domu, rozpoczął ich produkcję. Jego firma Fakro dzięki dobremu stosunkowi jakości do ceny podbiła najpierw Polskę, a później rynki międzynarodowe, bez specjalnych zabiegów. Kontrahenci z zagranicy sami zaczęli się zgłaszać do Fakro w poszukiwaniu tańszych i dobrych jakościowo produktów.
Według wyliczeń Fakro, udział nowosądeckiej fabryki w światowym rynku okien dachowych sięga obecnie 17 proc., a w Polsce swoje zakłady mają także potentaci - Velux i Roto oraz mniejsza polska firma Okpol. - Według naszych wyliczeń, Polska jest światowym liderem w tej branży. Co trzecie sprzedawane na świecie okno dachowe pochodzi z Polski - mówi Ewa Węgrzyn z Fakro.

Autoczęści dla wszystkich
Podzespoły i silniki samochodowe to najważniejszy sektor polskiego eksportu. Tylko w ciągu trzech pierwszych miesięcy tego roku działające w Polsce firmy wysłały za granicę towary z tej branży wartości 1,7 mld USD. To ponad 8 proc. polskiego eksportu ogółem. Wysoką pozycję sektor zawdzięcza inwestycjom koncernów motoryzacyjnych. Volkswagen w Polkowicach, Isuzu w Gliwicach produkują silniki, które trafiają do montażowni w całej Europie. - Jesteśmy potęgą. W Polsce jest 150 koncernów motoryzacyjnych - chwali swoją branżę Antoni Dąbrowski, prezes Stowarzyszenia Producentów Części Motoryzacyjnych. I dodaje: - Mamy przed sobą dobre perspektywy. W pobliżu granic Polski powstają cztery nowe fabryki samochodów. To przyczyni się do wzrostu naszego eksportu - zapowiada.
Według danych GUS, tempo wzrostu sprzedaży zagranicznej części i podzespołów do aut sięga 20 proc. rocznie. Już teraz polski wkład w europejską produkcję części i podzespołów motoryzacyjnych ocenia się na 10-15 proc.

Telewizory dla Europy
Polska jest siódmą w świecie potęgą, jeśli chodzi o produkcję odbiorników telewizyjnych, i wiele wskazuje na to, że pozycja ta może jeszcze się poprawić. Tylko koncern LG w swojej fabryce w Mławie do 2007 r. zamierza potroić swoją obecną roczną produkcję - 4 mln odbiorników plazmowych i LCD. Już dziś 90 proc. telewizorów z Mławy trafia do domów wszystkich krajów Europy. Nie mniejsze ambicje powiększenia obecnej milionowej produkcji ma amerykańska fabryka telewizorów w Kwidzyniu i hinduska kineskopów w Piasecznie.

Kross na czele peletonu
Trudno ocenić, na ile decyzja Komisji Europejskiej o podniesieniu cła na chińskie rowery z 30 do 48 proc. była podyktowana troską o polskich producentów. Faktem jest, że rodzime firmy zarobią na tym miliony euro. Już teraz firma Kross z Przasnysza ponad połowę swojej rocznej produkcji wartości 215 mln zł wysyła za granicę - praktycznie w całości do krajów UE. - Ten wskaźnik systematycznie się zwiększa - mówi Danuta Baprawska, rzecznik firmy. Kross właśnie otwiera swoją bazę logistyczną, serwis i wielki magazyn w Kolonii. - To da kolejny impuls do zwiększenia sprzedaży na rynkach UE - dodaje Baprawska. Kluczem są jednak zaporowe cła, które - według prognoz przasnyskiej firmy - przełożą się na co najmniej 10-proc. wzrost sprzedaży. Zagraniczny sukces polskim firmom rowerowym zapewniają przede wszystkim niskie ceny. Polskie jednoślady kosztują w granicach 100 euro - dwu-trzykrotnie mniej niż pojazdy z krajów starej UE. Samo podniesienie ceł na dalekowschodnie rowery zaowocowało chińską inwestycją w naszym kraju. Chińczycy wybudują fabrykę, z której będzie wyjeżdżać 200 tys. rowerów rocznie. Pojazdy te trafią na eksport i poprawią nasze, i tak dobre statystyki w handlu zagranicznym.
Na podbicie rynków dalekowschodnich polskie firmy nie mają co liczyć, bo w Chinach rower kosztuje około 100 zł. W Europie polskie jednoślady robią jednak furorę. Już co ósmy europejski jednoślad ma polski rodowód (produkcja w 2004 r. wyniosła prawie 1,7 mln sztuk). Połowa z nich to pojazdy Krossa. Ta firma jest w tej chwili największym producentem rowerów w Europie.

Samoloty wagi ultralekkiej
Firma Remos powstała w Bielsku-Białej 10 lat temu z inicjatywy Bawarczyka Lorenza Kreitmeyera i Mariana Paradowskiego. Niemiec wyłożył pieniądze na uruchomienie produkcji polskiego samolotu i sprzedaje go w Niemczech. Trzydziestu pracowników Remosa buduje w Bielsku dwa samoloty Mirage miesięcznie. To połowa całej polskiej produkcji samolotów ultralekkich, która w całości trafia na rynki zagraniczne. 50 sztuk to 10 proc. rynku europejskiego. Fabryka Kreitmeyera i Paradowskiego mogłaby budować więcej samolotów, ale jej szef obawia się wytwarzania „na skład”.
- Utrzymujemy lekką przewagę popytu nad podażą i na razie nie zamierzamy tego zmieniać - wyjaśnia Marian Paradowski, prezes Remosa. Ta strategia nieco irytuje jednak klientów, którzy na swój Mirage czekają po trzy miesiące. W przyszłym roku produkcja ma się zwiększyć. Remos znalazł dystrybutora w USA, który na dzień dobry złożył zamówienie na połowę rocznej produkcji.

Hitowych branż coraz więcej
Per saldo nasza gospodarka wiele w świecie nie znaczy. Rodzimy produkt krajowy brutto to tylko 0,6 proc. światowego PKB, co daje nam 20. miejsce. To i tak nieźle, bo na liście największych eksporterów plasujemy się na 31. miejscu. Są już jednak branże, które znajdują się w pierwszej piątce światowych graczy. Pokazaliśmy kilka z tych, których sukces jest najbardziej ewidentny z szansami na poprawę. Biorąc pod uwagę dynamikę eksportu w ostatnich kilkunastu miesiącach, o przyszłość możemy być spokojni. Lista liderów cały czas wydłuża się. Nawet zdominowane przez kapitał państwowy firmy mają coś do powiedzenia. Polskie górnictwo węgla kamiennego, cokolwiek by mówić o jego efektywności, to największy gracz w Europie i siódmy na świecie. Polskie stocznie przegrywają konkurencję ze wspieranymi przez państwo konkurentami z Korei Południowej, ale i tak z produkcją wartą 607 mln euro (dane z 2004 r.) mają 2 proc. udziałów w światowym rynku i 6 proc. w europejskim. Swoją szansę wykorzystuje rolnictwo, które w produkcji mleka i mięsa jest odpowiednio na 11. i 14. miejscu na świecie. Krzepi to, że nawet w ostatnich miesiącach pojawiły się nowe nisze, w których producenci znad Wisły na międzynarodowych rynkach robią szybkie postępy, jak choćby uprawa kwiatów. To klientom z zachodniej i południowej granicy zawdzięczamy w ostatnich miesiącach wzrost gospodarczy, bo eksport do UE, który stanowił w ubiegłym roku 80 proc. naszej sprzedaży zagranicznej, napędzał obroty polskich firm.