Politycy krytykują Sikorskiego

Politycy krytykują Sikorskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Politycy partii koalicyjnych i opozycyjnych krytycznie odnoszą się do zapowiedzi premiera i szefa MON w sprawie zwiększenia polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie.
Roman Giertych (LPR) twierdzi, że nie zapadła jeszcze decyzja gabinetu w tej sprawie, a Andrzej Lepper (Samoobrona) zastanawia się, skąd miałyby pochodzić pieniądze na nasz udział w misji.

Przebywający z wizytą w USA premier J. Kaczyński powiedział w TVN, że decyzja w sprawie zwiększenia polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie została "podjęta już dawno".

Zgodnie z polskim prawem, decyzję o wysłaniu wojsk podejmuje prezydent na wniosek rządu.

Minister obrony Radosław Sikorski zapowiedział w czwartek w Stanach Zjednoczonych, że Polska zwiększy swoje zaangażowanie w Afganistanie w lutym 2007 r. do około 1000 żołnierzy. Obecnie w tym kraju misję pełni 100 polskich żołnierzy.

Wicepremier Giertych powiedział w piątek, że "dobrym zwyczajem" byłoby, aby przed podjęciem decyzji w sprawie ewentualnego wysłania polskiego wojska poza granice kraju, kwestia ta stała się przedmiotem obrad Sejmu. Jak argumentował, możliwe byłoby wówczas poznanie stanowisk "wszystkich stron".

Giertych dodał, że oczekuje informacji, czy nasz kraj otrzyma coś "w zamian" za udział w misji afgańskiej. Interesuje go również, czy Amerykanie pomogą nam, jeśli - ze względu na nasze wojskowe zaangażowanie - zwiększy się zagrożenie bezpieczeństwa Polski.

Wicepremier Andrzej Lepper (Samoobrona) poinformował, że o decyzji w sprawie zwiększenia naszego kontyngentu w Afganistanie dowiedział się z prasy. To - jego zdaniem - dowód, że "nie wszyscy w koalicji mają równy dostęp do informacji". Leppera zastanawia, dlaczego premier nie przedstawił tej sprawy wicepremierom.

Szef Samoobrony wyraził zdziwienie, że Jarosław Kaczyński deklaruje w Polsce, że nie ma pieniędzy na podwyżki dla pielęgniarek, położnych i nauczycieli, a minister Sikorski opowiada w Stanach Zjednoczonych, że znajdzie się 300 mln zł na zwiększenie polskiego kontyngentu w Afganistanie. "Za pięć minut spotkania premiera z prezydentem Bushem tysiąc żołnierzy na wojnę? Tyle nas kosztowało te pięć minut?" - pytał.

Przebywający z wizytą w USA premier Jarosław Kaczyński zwrócił się do wicepremiera Leppera, by "zapoznawał się z sytuacją, z naszymi zobowiązaniami, bo od czasu do czasu okazuje się, że różnych ważnych rzeczy nie wie".

"Tak jest także i w tym wypadku" - podkreślił premier. "Nic nie zostało tutaj postanowione. Rozmowy w Stanach Zjednoczonych nie miały żadnego związku z tą decyzją" - dodał J. Kaczyński.

"To jest decyzja między nami a NATO i tak się złożyło, że podczas mojego pobytu w Stanach Zjednoczonych sekretarz generalny NATO zwrócił się o potwierdzenie pewnych spraw" - zaznaczył szef rządu. Jak dodał, robienie z tej sprawy "jakiegoś nadzwyczajnego, a w szczególności nowego wydarzenia" jest "całkowitym nieporozumieniem".

Marszałek Sejmu Marek Jurek podkreślił natomiast, że w sprawie zwiększenia kontyngentu w Afganistanie, premier działa w granicach swych uprawnień i w ramach współpracy międzynarodowej - sojuszu z USA - który jest dla Polski szczególnie ważny.

"Dla Polski jest rzeczą ważną, aby była odczytywana jako kraj, który jest zaangażowany w gwarantowanie bezpieczeństwa zbiorowego w świecie, w którym z jednej strony mamy niepodległość, ale którego stabilność nie jest dana raz na zawsze" - powiedział Jurek.

Informacji rządu na temat deklaracji premiera i szefa MON oczekuje klub PSL. Zdaniem lidera ludowców Jarosława Kalinowskiego, decyzja rządu - o wysłaniu do Afganistanu dodatkowych żołnierzy - jest zła. "Nie może być tak, że tego rodzaju decyzje zapadają poza Sejmem i że posłowie nie wiedzą nic o tak ważnych sprawach" - podkreślił Kalinowski.

Zaniepokojenie planami zwiększenia kontyngentu polskich żołnierzy w Afganistanie wyraził lider SLD Wojciech Olejniczak. Sojusz ma nadzieję, że na najbliższym posiedzeniu Sejmu minister obrony narodowej lub premier przekażą pełne informacje w związku z tą misją.

pap, ss, ab