Chodzi o felieton Tomaszewskiego z miesięcznika "Football Magazyn" pt. "Wszyscy jesteśmy żółci". Były bramkarz napisał w nim m.in., że statut PZPN został sfałszowany i odpowiada za to Kolator. Powód stanowczo temu zaprzeczył. Poczuł się też urażony stwierdzeniami, że "gdy 'Listek' (Michał Listkiewicz, prezes PZPN) często wyjeżdża za granicę, myszy harcują". "Te myszy to niby ja" - mówił we wtorek Kolator w sądzie.
Dotknęło go też sformułowanie adresowane do działaczy piłkarskich - "gdyby zapewniono im nietykalność, to od razu podaliby się do dymisji". "To stwierdzenie, że nie działam zgodnie z prawem i jestem 'kryty'" - powiedział Kolator.
Tomaszewski twierdził natomiast, że jako dziennikarz publikujący felietony w różnych gazetach dowiedział się "od kogoś", że w 2000 r. doszło do sfałszowania statutu PZPN na nadzwyczajnym walnym zgromadzeniu związku. W wyniku tego fałszerstwa działacze centrali PZPN uzyskali mandat do uczestniczenia w kolejnych zjazdach, choć nikt ich nie delegował, podczas gdy wcześniej byli wyłaniani przez okręgowe związki piłkarskie, środowiska sędziowskie, trenerskie itp.
"To tak, jakby posłowie w Sejmie uchwalili sobie sami kolejną kadencję" - mówił Tomaszewski sądowi. Dodał, że zawiadomił o tym prokuraturę, która do dziś prowadzi śledztwo w sprawie sfałszowania statutu. "Nigdy nie postawiono mi zarzutu w tej sprawie. Prokuratura przesłuchała mnie jako świadka" - oświadczył Kolator.
Tomaszewski to jego obarcza odpowiedzialnością za fałszerstwo, bo - jak mówił - Kolator jest wiceprezesem PZPN do spraw organizacyjnych, więc to on ma obowiązek dopilnować rejestrowania w sądzie wszystkich zmian w dokumentach związku takich jak statut.
Sąd postanowił ściągnąć z wydziału rejestrowego statut PZPN sprzed zmian i po ich dokonaniu. W listopadzie - dalszy ciąg procesu.
pap, ab