Stocznia Gdańska oskarża Michnika

Stocznia Gdańska oskarża Michnika

Dodano:   /  Zmieniono: 
Władze Stoczni Gdańsk wystąpiły z oskarżeniem o popełnienie przestępstwa zniesławienia przez redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika i dwóch dziennikarzy - autorów artykułu "Filia gułagu w kolebce 'Solidarności'".
W artykule napisano, że w stoczni w nieludzkich warunkach pracują spawacze z Korei Północnej.

W tej sprawie przed Sądem Rejonowym Warszawy-Mokotowa zaplanowano w poniedziałek tzw. posiedzenie pojednawcze, na którym negocjuje się ewentualną ugodę między stronami. Nie doszło jednak do tego z powodu nieobecności Michnika oraz Mikołaja Chrzana i Marcina Kowalskiego, autorów spornego tekstu.

Warszawski sąd zobowiązał gdańską stocznią do doręczenia Michnikowi, Chrzanowi i Kowalskiemu prywatnych aktów oskarżenia w sposób formalny na ich prywatne adresy, a nie jak to zrobiła - na adres redakcji gazety.

Prezes Stoczni Gdańsk Andrzej Jaworski powiedział, że wraz z aktem oskarżenia przeciwko szefowi "GW" oraz dwóm dziennikarzom władze spółki wezwały również dziennik do zapłaty stoczni 100 mln zł zadośćuczynienia. Pismo w tej sprawie strona stoczniowa wysłała do redakcji "GW" 29 września. Pozostało ono bez odpowiedzi. Do chwili nadania tej depeszy PAP nie udało się uzyskać stanowiska "GW".

W marcu tego roku w tekście pt. "Filia gułagu w kolebce 'Solidarności'" "GW" ujawniła, że w Gdańsku po kilkanaście godzin dziennie pracowało dziewięciu Koreańczyków, którym Stocznia płaciła miesięcznie równowartość 60 zł. "Pracować muszą - ich rodziny są zakładnikami reżimu. Gdyby któryś uciekł, jego bliscy w Korei, łącznie z dziećmi, trafią do obozu pracy" - napisała gazeta. Azjatyccy robotnicy pracowali dla spółki "Selene" działającej na terenie stoczni. Poniedziałkowa "GW" podała, że dziś dla gdańskiej stoczni pracuje już 28 obywateli Korei Północnej.

Jaworski powiedział, że po publikacji "GW" dwie poważne firmy nie podjęły rozmów ws. ewentualnych inwestycji w gdańskiej stoczni. "Gdybyśmy dziś zamówili akcję public relation na odbudowanie wizerunku firmy, to musielibyśmy wydać kilkadziesiąt milionów złotych i to na całym świecie, ponieważ echa tej sprawy dotarły np. do Japonii i Chin" - dodał.

pap, ab