Szczygło dodał, że nie można też traktować prawdziwych agentów na równi z innymi osobami, które ze względu na swe obowiązki kontaktowały się z SB.
Szef Kancelarii Prezydenta skrytykował zarazem obowiązującą dziś ustawę lustracyjną z 1997 r. Według niego, ustawodawca w tym przypadku "stanął po stronie służb PRL", m.in. uznając, że przyznanie się do współpracy nie dyskwalifikuje kandydatów do stanowisk publicznych.
Prezydencki projekt noweli dotyczy uchwalonej w październiku 2006 r. ustawy zmieniającej dotychczasowe zasady lustracji.
Według tej ustawy, badane obecnie przez Rzecznika Interesu Publicznego i Sąd Lustracyjny oświadczenia osób publicznych będą zastąpione zaświadczeniami IPN o zawartości archiwów tajnych służb PRL. Od zaświadczeń można by odwoływać się do sądu cywilnego. Ustawa zakłada też ujawnienie zapisów tajnych służb PRL o ich osobowych źródłach informacji oraz rozszerza dostęp do teczek IPN. Ustawa ma wejść w życie 1 marca - Lech Kaczyński chce, by przedtem przyjęto jego nowelizację. Inaczej zaskarży ustawę do Trybunału Konstytucyjnego.
Projekt prezydencki przywraca m.in. oświadczenia lustracyjne, które badałby nowy pion lustracyjny IPN w procedurze karnej. Ich prawdziwość stwierdzałyby sądy okręgowe, właściwe dla miejsca zamieszkania lustrowanego. Projekt przywraca też 10-letni zakaz pełnienia funkcji publicznych dla "kłamców lustracyjnych".
Prezydent proponuje ponadto odejście od pojęcia osobowego źródła informacji (ozi) i rozróżnianie form współpracy z tajnymi służbami PRL. Pojęcie ozi, wprowadzone przez ustawę z października, krytykowano za wymieszanie różnych form współpracy - bez rozróżniania na te najbardziej szkodliwe i na te, w ramach których spotkania z SB były np. obowiązkiem służbowym.
ab, pap