Jest impreza odc. 2. Warsaw Track Cup i Wesoła Stówa

Jest impreza odc. 2. Warsaw Track Cup i Wesoła Stówa

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Mało jest startów, która powodują u mnie szybsze bicie serca i taki rodzaj tremy , jak przed maturą czy innym ważnym egzaminem. Btw, najbardziej denerwowałam się właśnie przed maturą, chociaż już na rok wcześniej miałam połowę zdaną, a jeden z egzaminów miał być – i był - czystą formalnością. No, ale to było dawno. Bardzo dawno temu. W czasach przed obowiązkową matematyką ;-)
A teraz? Teraz to drżenie serca i szybszy puls to tylko przed maratonem, przed półmaratonem – ale tym warszawskim, przed jedną czy dwiema dyszkami w roku. No i – tak jak dzisiaj – przed Warsaw Track Cup. To taka nietypowa impreza, na której trzeba biegać szybko. A nawet bardzo szybko. Super szybko. Niby krótko, ale może boleć.

Dla amatora bieżnia to taki trochę inny świat. Po pierwsze tartan – to nie asfalt, nie kostka chodnikowa, ale i nie las. Zupełnie inna nawierzchnia. Po drugie, bieżnia, czyli 400 m w kółko. Nietypowo, przy 8 kółkach może nieźle zakręcić. Po trzecie, szybkość. Piękna i groźna. Piękna, bo niesie, groźna, bo szybki start grozi kłopotami w drugiej części dystansu. Trzeba dobrze rozłożyć siły i mieć silną psychikę, żeby się nie załamać, kiedy dubluje nas nieco lepiej biegający kolega. A przy 3 kilometrach tych dubli może być... dużo. Doświadczyłam tego rok temu, kiedy przypadkiem musiałam się zabrać z szybszymi kolegami. Bolało, oj bolało i skończyło się nie najlepiej.

Dzisiaj na całe szczęście biegałam w serii kompletnie nieprzewidywalnej – bo teoretycznie dla zawodników wolniejszych niż by wskazywały moje wyniki, ale zdaje się, że nie tylko ja tam trafiłam z braku miejsca w szybszych seriach. Wystartowałam zatem nad wyraz rozsądnie, nie dając się ponieść na początku, dwa okrążenia pobiegłam prawie podręcznikowo równo, na trzecim poczułam że jakby zwalniam, ale zaraz był półmetek, potem drugi kilometr (2 km – 8:13) i wreszcie masakra....

Kiedy sędzia pokazał tabliczkę z dwoma okrążeniami do mety miałam po dziurki w nosie tego biegu. Zaczęłam mocno zwalniać, prawie stanęłam. Ale po kilku metrach truchtu złapałam drugi oddech i... Udało mi się dobiec do mety w 12 minut i 42 sekundy. Czyli – prawie zgodnie planem. Miało być poniżej 13 minut – i było. Miało być ok. 12:30 – nie wyszło. Ale forma cały czas na poziomie kwietniowym, co w maju cieszy mnie szczególnie (te alergeny...) Następnym razem będzie lepiej.

A po biegu rzuciłam się w wir życia towarzyskiego na Agrykoli. Bo Warsaw Track Cup to nie tylko impreza sportowa. W światłach reflektorów i przy muzyce to taki piknik towarzyski dla biegaczy. A że przy okazji można się pościgać? No, cóż. W dobrym towarzystwie...

A propos towarzystwo i piknik z bieganiem w tle. Już w tę sobotę, 18 maja, o zabójczej ósmej rano, startuje jedna z imprez, które mają wymiar właśnie sportowo-towarzyski. Na ścieżki Mazowieckiego Parku Krajobrazowego wyruszy ponad 100 osób, które będą sie mierzyć z dystansem stu kilometrów. 20 razy 5 kilometrów! Żeby jednak Wesoła Stówa była faktycznie wesoła, a nie mordercza, biegacze pokonują ją sztafetowo, czyli dzielą się dystansem między 4 osoby. Średnio wypada 25 km na głowę, po mazowieckiej wydmie, w piachu po kostki, po korzeniach, czasami w słońcu, czasami deszczu. Wystartować już nie można, ale gdyby ktoś chciał pokibicować i zobaczyć, jak wygląda team spilit w wydaniu biegowym – zapraszamy do Starej Miłosny na ul. Fabryczną. Będziemy tam od ósmej do osiemnastej. A zwycięzcy powinni dotrzeć na metę krótko przed 15. Będzie na co popatrzeć, bo szykuje się prawdziwe ściganie, a pogoda - piknikowa. Zapraszamy!

(fot. Tomasz Pojawa)

Ostatnie wpisy

  • Chasing the Breath – W pogoni za oddechem18 sty 2017, 16:53Wbrew pozorom i tytułowi nie jest to film o norweskich biegaczkach ( i biegaczach) narciarskich, ale o Polaku, który postanowił ukraść Szerpom zwycięstwo w Everest Marathon. Jak dla mnie, ten film mógłby równie dobrze nosić tytuł „W pogoni za...
  • Nie jesteśmy tam chłopcem do bicia30 cze 2016, 10:15Za 12 godzin ten tekst może być już nieaktualny. Cóż, tak bywa, jak się zbiera do pisania przez cały tydzień. A chciałam coś napisać o EURO. Niby za piłką nie przepadam, ale stara kibicka wyłazi mi spod koszuli. Co prawda tegoroczną imprezę...
  • „Niezłomny”. Dlaczego warto.5 sty 2015- Ania, Louis nie żyje – zaczepiła mnie jakoś w lipcu koleżanka. – JAKI LOUIS? – zapytałam dużymi literami, wstrzymując oddech. – Louis Zamperini, niezłomny – gdyby nie to, że rozmawiałyśmy przez FB, pewnie...
  • Narodowy spis biegaczy, czyli gdzie ta siła18 gru 2014Ponad 60 000 osób wzięło udział w Narodowym Spisie Biegaczy. Bo tak fajny lans był wstawić sobie w serwisie społecznościowym obrazek z kolejnym numerkiem. Tak, też dałam się spisać. Gdzieś pod sam koniec akcji, kiedy właściwie nie biegałam i...
  • Maraton bez medalu, czyli #droganaNarodowy – epilog30 wrz 2014Nie mam medalu z 36. PZU Maratonu Warszawskiego. Żałuję, bo medal jest piękny, chyba najładniejszy, jaki mogłam mieć w kolekcji. Z tego maratonu, zamiast medalu, mam breloczek. Też ładny, z Mostem Poniatowskiego. I mam też nogi zmęczone, jakbym...