Pierwszą ofiarą wojny jest prawda. Dotyczy to również doraźnych wojenek politycznych. Ta klamra spina 17 września 1939 i burzę wokół tej rocznicy we wrześniu 2009.
24 sierpnia 1939
Król Anglii Jerzy VI traci dobry humor.
„Straszna szkoda, że ten łobuz Hitler wszystko popsuł” - komentuje. Ma na myśli oczywiście to, że musiał przerwać myśliwskie wakacje na zamku Balmoral w Szkocji, by przyjechać do Londynu. Wszystko przez wieść o podpisaniu dzień wcześniej jakiegoś paktu Ribbentrop-Mołotow.
(punkt widzenia króla Anglii w relacji brytyjskiego historyka Richarda Overy)
1 września 1939, godz. 4.42
Luftwaffe zabezpiecza wschodnią granicę tysiącletniej III Rzeszy.
Bombarduje szpital w Wieluniu w odpowiedzi na prowokację grupy polskich bandytów, którzy napadli na radiostację w Gliwicach.
(punkt widzenia hitlerowskiej propagandy)
17 września 1939, godz. 5.40
Armia Czerwona rozpoczęła bohaterski marsz na zachód w celu wyzwolenia Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi z kajdan narzuconych przez sanacyjno-faszystowski reżim potwornego bękarta Traktatu Wersalskiego.*
*Dla niewprawionych w barwny język Mołotowa – chodzi o Polskę.
(punkt widzenia rosyjskiej propagandy)
wrzesień 2007
„Katyń był ludobójstwem” - uchwała Senatu
(punkt widzenia Stefana Niesiołowskiego anno domini 2007)
9 września 2009
„Katyń nie był ludobójstwem”- wywiad dla „Dziennika”
(punkt widzenia Stefana Niesiołowskiego anno domini 2009)
Z punktu widzenia definicji ONZ Niesiołowski miał rację. Jednak z punktu widzenia strategii w stosunkach z Rosją - brak konsekwencji i jednolitego stanowiska– był strzałem w stopę.
10 września 2009
„To więcej niż zdrada” - wywiad dla „Dziennika”
(punkt widzenia Jarosława Kaczyńskiego)
Emocje w dyskusji o Katyniu są uzasadnione. Ale nie u polityka. To był drugi strzał w stopę. Wszelkie niezgodności między partiami powinno się załatwiać w zaciszu gabinetów. I tak w wojnie o polityczną prawdę polscy politycy uzbroili Rosjan w argumenty, z których będą oni do nas jeszcze długo strzelać.
Ze zgodnością między deklaracjami a faktycznymi intencjami u polityków nigdy nie było najlepiej. Warto przypomnieć wydarzenie, o którym media w dniu rocznicy za dużo nie mówią.
17 września 1939, godz. 23.00
Marszałek Edward Śmigły-Rydz, Naczelny Wódz ucieka z Polski do Rumunii w trakcie działań wojennych.
"Był to najstraszniejszy i ostatni cios. Naczelnego Wodza nie ma-i co najważniejsze-uciekł."
(punkt widzenia żołnierza przytoczony w książce "Bitwy polskiego września")
17 września 1939, godz. 23.00 – 18 września 1939, godz. 4.30
Naczelny Wódz pięć i pół godziny czeka w rumuńskiej komorze celnej, aż dostanie zgodę na przekroczenie rzeki granicznej.
Oficjalnie było patriotycznie - Śmigły-Rydz tłumaczył, że chciał jak najszybciej znaleźć się we Francji, by zacząć odbudowę polskich sił zbrojnych.
Jednak faktycznie było partyjnie - był liderem frakcji legionowej, powstałej po podziale obozu Sanacji. Śpieszył się, by nie dać się uprzedzić aktywnym w kontaktach z Francuzami politykom opozycji, bo nie chciał stracić władzy.
Na tym polega problem również w naszych czasach. Wciąż brakuje nam (przepraszam za patos) Naczelnych Wodzów z prawdziwego zdarzenia. Nie brakuje za to naczelnych wodzów z partyjnych armijek.
Grzegorz Łakomski