Jak to robią Francuzi

Jak to robią Francuzi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydent Francji we wpisie umieszczonym w serwisie Twitter doniósł wszem i wobec, że jest dumny z umowy jaką - nie bez perswazji czynników rządowych - zawarto we Francji z firmą Google. Co ciekawe swoje zadowolenie okazał także wieloletni prezes, a obecnie Executive Chairman firmy Google - Eric Schmidt. Na swoim blogu potwierdził on, że jego firma utworzy fundusz o wartości 60 milionów euro, aby pomóc francuskim wydawcom w zwiększeniu ich przychodów pochodzących z reklam online za pomocą narzędzi Google.
A jeszcze niedawno, nic nie zapowiadało takiego rozwiązania. Rząd francuski porzucił pomysł wprowadzenia specjalnego opodatkowania reklam internetowych, dochodząc słusznie do wniosku, że globalni gracze tacy jak Google dadzą sobie radę, ale podatek może odbić się negatywnie na firmach francuskich mających lokalny zasięg - a co za tym idzie dużo bardziej narażonych na zwiększenie obciążeń fiskalnych. Ten sam rząd zareagował jednak pozytywnie na ubiegłoroczny apel wydawców francuskich, którzy zwrócili się do prezydenta Hollanda z prośbą o uchwalenie ustawy, nakazującej uiszczanie opłat licencyjnych od serwisów takich ja Google News. Według autorów apelu serwisy takie korzystają z treści wytworzonych przez inne wydawnictwa, co winno skutkować możliwością naliczania stosownych opłat licencyjnych. W listopadzie Minister Kultury Francji - Aurelie Filippetti, potwierdziła, że rząd Francji zamierza regulacje takie wprowadzić, jeżeli do końca roku nie zostanie osiągnięty kompromis.

Tymczasem Google France argumentowało, że przepisy proponowane przez francuski rząd miałyby w istocie negatywny wpływ na interesy francuskich wydawnictw - bo to właśnie wyszukiwarka tej firmy sprawia, że strony internetowe tych wydawnictw odnotowują co miesiąc 5 miliardów kliknięć, co w świecie reklamy online przekłada się na wymierny skutek finansowy. A przecież tych 5 miliardów kliknięć mogłoby zabraknąć, gdyby Google wyłączył strony francuskich wydawnictw ze swojej wyszukiwarki.

Ostatecznie obie strony osiągnęły jednak kompromis - kompromis, którego wymiar finansowy jest już znany, choć zasady działania nowo powołanego funduszu pozostają mniej klarowne. Wydaje się jednak, że kompromis do którego doszło we Francji, a przynajmniej jego główne zręby narodził się w grudniu ubiegłego roku w Belgii, gdzie doszło do porozumienia kończącego podobny, choć ciągnący się od prawie sześciu lat spór części belgijskich wydawców z firmą Google. W trakcie trwania sporu francuskojęzyczne gazety belgijskie zostały na jakiś czas wyłączone z serwisu Google News. Osiągnięte ostatecznie porozumienie - podobnie jak we Francji - przewiduje współpracę w zakresie zwiększenia przychodów wydawnictw, dzięki wykorzystaniu narzędzi firmy Google i, choć oficjalnie nie określono finansowego wymiaru współpracy, "Le Monde" szacował go na około 5 milionów euro.

Do porozumienia nie doszło póki co w Niemczech i we Włoszech. W Niemczech spór pomiędzy wydawcami gazet a firmą Google doszedł już do etapu, w którym dyskutowane są konkretne propozycje legislacyjne. Debata prowadzona przy tej okazji pokazuje, że temat tylko na pierwszy rzut oka jest trywialny. Zdaniem wielu obserwatorów nowe regulacje mogą stanowić lekarstwo groźniejsze niż sama choroba, stwarzając zagrożenie nie tylko dla wolności słowa ale także zagrożenie dla ... wolności prasy i dalszego dynamicznego rozwoju komunikacji internetowej.

Marshall McLuhan w wydanej w roku 1964 pracy ("Understanding Media") przewidywał, że jeśli kiedyś w przyszłości znajdzie się sposób na uzyskanie łatwego dostępu do codziennej informacji, to może to oznaczać upadek papierowej prasy codziennej. I rzeczywiście - rewolucja cyfrowa odcisnęła swoje piętno na wielu działach gospodarki, ale w żadnym z nich nie wyrządziła tylu spustoszeń jak w obszarze mediów, a w szczególności mediów drukowanych i muzycznych. Nic więc dziwnego, że wydawcy w wielu krajach, zdając sobie sprawę z konieczności przechodzenia w kierunku mediów elektronicznych, coraz większy nacisk przywiązują do ochrony tworzonych przez siebie treści. Cyfryzacja bowiem, oprócz wielu niewątpliwych zalet, takich jak możność docierania do odbiorcy w czasie rzeczywistym, pełna interaktywność, możliwość nadania publikacjom wymiaru multimedialnego, etc., niesie ze sobą także pewne zagrożenia. Łatwość kopiowania w całości lub w części publikacji elektronicznych zajmuje na tej liście miejsce numer jeden - w sytuacji w której 70-75 procent przychodów mediów elektronicznych pochodzi dzisiaj z reklamy, unikalność publikowanych treści przekłada się na zainteresowanie domów mediowych a to z kolei determinuje poziom uzyskiwanych przychodów. Stąd agregatorzy treści tacy jak Google News, z uwagi na swój globalny zasięg i możliwość sięgania do wielu źródeł informacji na całym świecie, są postrzegani jako ci, którzy nie sieją a zbierają. Konflikt jest wiec nieunikniony.

Z tych wszystkich względów ostatnie wydarzenia we Francji mogą stanowić bardzo ciekawy przykład wspólnego wypracowywania zasad cyfrowej koegzystencji pomiędzy naturalnymi, zdawałoby się, konkurentami. Co ciekawe nie tak dawno Prezes France Telekom poinformował o zawarciu z firmą Google porozumienia, dotyczącego innego konfliktu rodem ze świata internetu. Chodziło o problem polegający na przejmowaniu przez firmy typu Google czy Apple lwiej części przychodów generowanych za pomocą sieci telekomunikacyjnych i pozostawienie firmom telekomunikacyjnym, na których spoczywa ciężar inwestowania w te sieci, zmniejszających się przychodów z usług głosowych oraz coraz wolniej rosnących przychodów z usług przesyłu danych.

Alan Kay, naukowiec, informatyk, człowiek legenda, współtwórca popularnych komputerowych "okienek" (czyli graficznego interfejsu użytkownika) mawiał, że najlepszym sposobem na przewidzenie przyszłości jest jest stworzenie. Truizmem jest stwierdzenie, że tam, gdzie występuje zdecydowana rozbieżność interesów, wspólne tworzenie zrębów takiej przyszłości może okazać się dość trudne bez zachęty z zewnątrz. Dla jednych postępowanie rządu francuskiego w kwestii Google News będzie najlepszym zobrazowaniem zasady, wedle której dobrym słowem i pistoletem osiągnąć można dużo więcej niż tylko dobrym słowem. Dla innych sytuacja ta będzie dowodem na to, że można szukać rozwiązań bez zaprzęgania do tego maszyny legislacyjnej.

Jak bowiem stwierdził inny sławny Amerykanin, żyjący niemalże 100 lat przed Alanem Kay - trudno jest poprawić los ludzi przez dobre prawa, łatwo go jednak pogorszyć przez prawa złe.

Ostatnie wpisy

  • Wielkie żarcie18 mar 2013Czterech znajomych spotyka się w willi na przedmieściach i korzysta z uciech życia do granic możliwości. Jeden umiera z przemarznięcia, za to trzech pozostałych objada się na śmierć - tak w dużym skrócie wygląda akcja filmu w reżyserii Marco...
  • Recepta na cyfrową lewatywę5 mar 2013W latach osiemdziesiątych, w trakcie jednej z opolskich nocy kabaretowych, Bohdan Smoleń odgrywał rolę pacjenta przysłuchującego się dialogowi dwóch pielęgniarzy, którzy przeglądali jego dokumentację medyczną. Pierwszy z nich po chwili lektury...
  • Telewizja - ale jaka?24 lut 2013Groucho Marx uważał, że telewizja ma wybitne znaczenie edukacyjne. Jak mawiał za każdym razem gdy ktoś w jego obecności włączał telewizor, wychodził z pokoju i poświęcał się lekturze książek. Ta anegdota została przytoczona w jednym z kompendiów...
  • Wykup na trzydzieste urodziny?6 lut 2013Michael Dell założył Dell Computer Corporation w roku 1984 (początkowo jako PCs Limited). Miał wtedy 19 lat.
  • Na co komu komputer?2 lut 2013Thomas A.Edison przewidywał rychły koniec silników spalinowych. Louis-Jean Lumiere (współwynalazca projektora filmowego) zapowiadał, że moda na filmy dźwiękowe, które uznawał za ciekawy wynalazek, nie potrwa zbyt długo. Darryl Zanuck,...