Cierpiąca na nowotwór posłanka Jolanta Szczypińska w Radiu Gdańsk powiedziała, że rezygnuje z terapii onkologicznej. – Jestem pacjentką, nie będę poddawała się leczeniu póki sytuacja w służbie zdrowia nie będzie normalna - oznajmiła.
Natychmiast ruszyła lawina komentarzy. Iwona Guzowska z PO stwierdziła, że zbijanie kapitału politycznego w ten sposób jest nieetyczne, a jeśli Szczypińska nie chce się leczyć to niech się nie leczy ale niech o tym nie opowiada.
A dlaczego miałaby nie opowiadać? Jeśli komuś wydaje się, że rak to taka przypadłość, która spotyka czasem atrakcyjne i dynamiczne kobiety z telewizora i nic łatwiejszego niż "zrobić wspak" wykupując odpowiednie ubezpieczenie, to zapraszam na przykład pod gabinet 27 w warszawskim centrum onkologii. Najlepiej o świcie, choć i tak stoi się w gigantycznej kolejce zmęczonych, przerażonych ludzi, z których olbrzymia większość oddałaby wszystkie pieniądze, gdyby je miała, żeby przybliżyć nadzieję na życie.
Być może są inne, łatwiejsze drogi ale nie dla zwykłych pacjentów. Moja matka też chorowała na raka. Nigdy nikomu nie dała łapówki, niczego sobie nie "załatwiła". Nie chciała się leczyć prywatnie. – Nie po to pracowałam 40 lat – mówiła. Czasem cytowała taki wierszyk: "Przez protekcję się urodził, przez protekcję do szkół chodził, przez protekcję robił lekcje no i umarł przez protekcję".
Mama umarła czekając na radioterapię. Bez protekcji.
Pani Jolanto, niech pani się nie wygłupia. Niech pani się ratuje.
A dlaczego miałaby nie opowiadać? Jeśli komuś wydaje się, że rak to taka przypadłość, która spotyka czasem atrakcyjne i dynamiczne kobiety z telewizora i nic łatwiejszego niż "zrobić wspak" wykupując odpowiednie ubezpieczenie, to zapraszam na przykład pod gabinet 27 w warszawskim centrum onkologii. Najlepiej o świcie, choć i tak stoi się w gigantycznej kolejce zmęczonych, przerażonych ludzi, z których olbrzymia większość oddałaby wszystkie pieniądze, gdyby je miała, żeby przybliżyć nadzieję na życie.
Być może są inne, łatwiejsze drogi ale nie dla zwykłych pacjentów. Moja matka też chorowała na raka. Nigdy nikomu nie dała łapówki, niczego sobie nie "załatwiła". Nie chciała się leczyć prywatnie. – Nie po to pracowałam 40 lat – mówiła. Czasem cytowała taki wierszyk: "Przez protekcję się urodził, przez protekcję do szkół chodził, przez protekcję robił lekcje no i umarł przez protekcję".
Mama umarła czekając na radioterapię. Bez protekcji.
Pani Jolanto, niech pani się nie wygłupia. Niech pani się ratuje.