Proces z bankiem na żywo. Finał

Proces z bankiem na żywo. Finał

Mój proces z Bankiem WZ WBK dobiegł końca. Czekałem na finał od listopada 2013 roku, a wyrok będzie ogłoszony 15 lutego 2018 r. Na rozstrzygnięcie sporu czekałem więc niecałe 4 i pół roku…

Kto nie pamięta, o co w tej sprawie chodziło, opisuję ten temat w Odcinku 9, Odcinku 10Odcinku 11 tego bloga.

Jak przebiegło ostatnie starcie? Chciałem coś na koniec tej batalii powiedzieć mądrego, tj. uzupełnić wypowiedź mojego pełnomocnika – Mec. Mariusza Korpalskiego. Nie zostałem jednak dopuszczony do głosu. Takie życie: cóż znaczy taki mały robaczek w Sądzie Apelacyjnym, kiedy drugą stroną sporu jest wielki bank?

Uprosiłem jednak – skutecznie – Wysoki Sąd, abym mógł przynajmniej zadać trzy pytania pełnomocnikowi pozwanego Banku. Oto tenże „zestaw pytań”:

1. Dlaczego pozwany bank – w pełni świadomie – wprowadza w błąd swoich klientów, błędnie informując o bardzo istotnych cechach sprzedawanych produktów?

2. Czy w opinii pełnomocnika strony pozwanej, bank może w sposób całkowicie dowolny prowadzić działalność kredytową, tj. także w sposób sprzeczny z wypracowaną wiedzą i sztuką w tej dziedzinie?

3. Czy w opinii pełnomocnika strony pozwanej, banki powinny być zwolnione całkowicie z odpowiedzialności za swoje działania i zaniechania?

Także w sytuacji, kiedy skutki takich działań są przewidywalne oraz jest wiadome, że mogą one narazić bank na wymierną stratę finansową?

Miałem jeszcze przygotowaną mowę końcową w formie pisemnej, która została dołączona do akt sprawy. Oto jej obszerne fragmenty:

„Mowa końcowa powoda w sprawie vs. BZ WBK,

sygn. akt VI ACa 841/16

Wysoki Sądzie

Przedmiotowy spór rozstrzygnie się w okresie gorącej debaty nad stanem naszego systemu sprawiedliwości i obecnym sposobem funkcjonowania sądów.

Debata nad koniecznością głębokich reform w sądownictwie opiera się m.in. na postulacie konieczności zrównania szans obywateli RP w ich sporach z potężnymi korporacjami, czy też zagranicznymi bankami.

Ale jest w tym poważnym gronie, grupa posiadająca w sądach niewyobrażalnie mocne przywileje, niedostępne dla innych branż. Tą grupą „wybraną” i tak bardzo preferowaną przez polskie sądy są oczywiście banki.

Dowodem na powyższe jest nie tylko przedmiotowe postępowanie. Pragnę tu zwrócić uwagę na fakt, który wydaje się wręcz nieprawdopodobny, ale jednak ma miejsce. Otóż:

Niniejszy spór, w którym kredytobiorca chce udowodnić, że bank popełnił znaczące błędy w sztuce przy restrukturyzacji zobowiązania, jest procesem precedensowym.

Jak to wygląda w innych branżach? Na przykład w branży medycznej? Otóż z publikacji z dziennika Rzeczpospolita z dnia 28 grudnia 2014 roku dowiadujemy się:

„Liczba wnoszonych do sądów spraw o odszkodowanie za błędy medyczne rośnie (…) w roku ubiegłym było ich ok. tysiąca; rośnie też wysokość odszkodowań – w tym roku pacjentce jednego z warszawskich szpitali przyznano 5 mln zł”.

W dziesiątkach tysięcy rocznie pewnie można liczyć pozwy osób, domagających się odszkodowania za błędy budowlane. Wiele z nich kończy się wyrokiem korzystnym dla powoda.

Czymże można więc tłumaczyć, że przypadku ewentualnych błędów banków przy restrukturyzacji, do tej pory nie udało się tegoż udowodnić kredytobiorcy przed sądem?

Po pierwsze: firma zniszczona przez bank (np. w konsekwencji zastosowania bankowego tytułu egzekucyjnego) nie posiada środków na obronę.

Wszak koszty obrony są niemałe: 5% opłaty sądowej za każdą instancję oraz wynagrodzenie profesjonalnej kancelarii prawnej, która posiada wiedzę i doświadczenie w tego typu postępowaniach.

Po drugie: odpowiedź znajdziemy w uzasadnieniu wyroku I instancji niniejszego postępowania. Przypomnijmy, w tym miejscu, stosowny fragment sentencji wyroku z dnia 30 grudnia 2015 roku:

„zgodzić się należy przy tym ze stanowiskiem strony pozwanej, że decyzje restrukturyzacyjne podejmowane są przez każdą instytucje finansową odrębnie (…), porównywanie zatem dokonywane przez powodów do warunków zakreślonych przez inne banki są zupełnie bezprzedmiotowe”

Przetłumaczmy powyższe na język potoczny. SSO Katarzyna Kisiel takim stwierdzeniem utrzymuje, że działalność banków pod kątem merytorycznym nie podlega żadnym ocenom, tj. mogą te instytucje tworzyć produkty kredytowe oraz procedury w zakresie restrukturyzacji w sposób całkowicie dowolny.

Kontynuując ten wątek: jeśli więc w sytuacji problemu ze spłatą kredytu, wszystkie banki proponują klientom określone, skuteczne rozwiązania, a bank X tego nie robi, przez co kredytu nie da się uratować – zgodnie z wyrokiem I instancji: bank X miał do tego prawo.

Czyli bank ten, w majestacie prawa, bez ponoszenia odpowiedzialności, może odrzucić wiedzę bankową, na dodatek mając świadomość, że powyższe działanie spowoduje straty po obydwu stronach. Także po stronie banku.

Co by się zatem działo, gdyby analogiczną zasadę wprowadzić do innego zawodu publicznego zaufania, tj. w medycynie. Wyobraźmy sobie np. sytuację, kiedy szpital w mieście X podawał wszystkim pacjentom na dolegliwości żołądkowe osławiony (złą sławą) lek talidomid. Także kobietom w ciąży. Dlaczego? Bo takie w tym szpitalu wprowadzone zostały procedury. Czy zatem kobieta, która po takiej „kuracji” urodzi dziecko bez rączek, lub z innymi poważnymi uszkodzeniami, ma prawo do odszkodowania? Zgodnie z cytowanym fragmentem uzasadnienia SSO Katarzyny Kisiel: NIE. Bo przecież tak można tłumaczyć działanie tego szpitala:

„decyzje w zakresie sposobu leczenia podejmowane są przez każdą placówkę medyczną odrębnie (…), porównywanie zatem dokonywane przez powódkę do zasad leczenia danego schorzenia, obowiązujących w innych szpitalach są zupełnie bezprzedmiotowe”

W tym miejscu pojawia się jedna z fundamentalnych zasad prawa, tj. kwestia odpowiedzialności. Cóż bowiem znaczy słowo „odpowiedzialność”? To nic innego, jak ponoszenie konsekwencji za swoje działania i zaniechania.

Ponoszenie odpowiedzialności dotyczy m.in. konsekwencji nieprawidłowej decyzji, podjętej przez dany podmiot (lub osobę) w określonej sytuacji.

Zastanówmy się zatem, czy w przypadku przedmiotowego sporu, pozwany bank podjął właściwą decyzję? Nie potrzeba do tego eksperckiej wiedzy bankowej. Przyjrzyjmy się bowiem następującym faktom:

1. Kredytobiorca: wiarygodny, sprawdzony klient banku od wielu lat (i kontrahent – jako ceniony pośrednik kredytowy), spłacający perfekcyjnie swoje wszystkie zobowiązania (patrz: dowód w sprawie – zał. 3. i 4. do pozwu z dn. 13.11.2013 r.).

2. Kwota kredytu: 140 000 zł, brak zabezpieczeń.

3. Klient deklaruje chęć dobrowolnej spłaty, jest w stałym kontakcie z bankiem.

4. Klient wnosi o rozłożenie zobowiązania na 60 rat, przy czym marża kredytu, w tym wypadku, jest wyższa o ok. 3 proc. w stosunku do kredytów nowo udzielanych, podobnych kredytów.

5. Klient akceptuje spłatę kredytu z podwyższoną marżą.

W opisanej sytuacji pozwany bank miał do wyboru następujące dwie możliwości:

Rozwiązanie 1. Wyrazić zgodę na wniosek klienta. Kredyt jest dalej obsługiwany, bank uzyskuje dodatkowy ponadstandardowy dochód na tej ekspozycji: ze względu na podwyższoną marżę o 3 proc. i przedłużony okres zarabiania na tym kredycie. W przypadku, gdyby klient zaprzestał spłaty, bank ma wciąż w swoim orężu „mobilizujący paralizator” w postaci BTE.

Rozwiązanie 2. Odmówić klientowi rozłożenia kredytu na 60 rat. Ze względu na niemożność obsługi zobowiązania przez dłużnika, bank wypowiada umowę i przystępuje do szybkiej egzekucji komorniczej (dzięki możliwości zastosowania BTE). Kredytobiorca odcięty od przychodów musi zaprzestać działalności gospodarczej, nie posiada więc środków na spłatę przedmiotowego kredytu. Bank traci na powyższej ekspozycji całość (lub większość) niespłaconego kredytu. Firma klienta upada, przedsiębiorca i jego rodzina stają się do końca życia bankrutami: ze względu na ich liczne inne zobowiązania na ok. 3 mln zł (o których wiedzę ma kredytodawca). W konsekwencji tracą też inni wierzyciele kredytobiorcy (banki, Urząd Skarbowy), którzy nie odzyskają swoich należności.

SSO Katarzyna Kisiel ferując wyrok w przedmiotowym sporze zdecydowała się wybrać drogę „bezpieczną”, tj. zgodną z obowiązującymi, niepisanymi zasadami.

Wedle tych zasad: „w sporach merytorycznych z kredytobiorcami rację ma zawsze bank”. Dowodem na to, iż taka zasada wciąż obowiązuje w polskich sądach świadczy niezbicie fakt, że jest to proces precedensowy.

A przecież, w okresie do końca listopada 2015 roku, banki wystawiały rocznie nawet ponad 1 mln sztuk bankowych tytułów egzekucyjnych, które w bardzo wielu przypadkach kończyły się tragedią dla kredytobiorcy i jego rodziny (lub firmy).

Nigdy się dziś nie dowiemy, ilu tych tragedii dało by się uniknąć, gdyby banki stosowały przy restrukturyzacji profesjonalne zasady, opisane dokładnie przez Pana Bogusława Brudło (przypominam: pracownika wyższego szczebla managerskiego pozwanego banku) w jego wywiadzie dla Dziennika Gazeta Prawna. Wywiad ten znajduje się w aktach sprawy.

Nie chciałbym tu powtarzać innych zastrzeżeń do uzasadnienia wyroku I instancji. Sam jednak fakt, że znalazło się w tymże m.in. tak absurdalne stwierdzenie:

„brak było podstaw do postawienia tezy, aby pozwany bank w przedmiotowej sprawie występował w roli dominującej lub uprzywilejowanej”.

wskazuje jasno, że trudno tu mówić o bezstronności Sądu I instancji. Dowodem na to jest również nieuwzględnienie zeznań najważniejszych świadków.

Wróćmy zatem raz jeszcze do jednego z głównych haseł, dotyczących konieczności zreformowania sądów, które postuluje zrównanie szans obywateli RP w ich sporach sądowych m.in. z potężnymi, zagranicznymi bankami.

Mając na względzie dotychczasowy przebieg niniejszego postępowania oraz wnioski przedstawione w niniejszej mowie końcowej, pod taką opinią podpisuję się obiema rękami.

Bowiem w obecnej formie, zupełnie został wypaczony jeden bardzo istotny artykuł Konstytucji RP – na korzyść instytucji finansowych. Parafrazując Orwella, Art. 32 ustawy zasadniczej, dziś, aby treść tego zapisu odpowiadała prawdzie, powinien mieć nowe, następujące brzmienie:

Art.32

1. Wszyscy są wobec prawa równi. Ale banki są równiejsze.

Wysoki Sądzie, przyszedłem do Sądu nie po pieniądze, nie dla rozgłosu, ale po sprawiedliwość. A także: aby zaistniały stan rzeczy zmienić. Nie o taką bowiem Polskę przelewali krew nasi przodkowie, w której dziś, w czasie pokoju, banki mogą niszczyć, bez żadnych konsekwencji, życie Polaków. W taki sposób, jaki planował to zrobić pozwany bank wobec mojej Rodziny”.

No i to by było na tyle... Wyrok ma być ogłoszony 15 lutego b.r.

PS. Jak się pewnie Państwo domyślają, pełnomocnik BZ WBK na moje 3 pytania nie odpowiedział.

Ostatnie wpisy