Frankowiczów walki uliczne

Frankowiczów walki uliczne

Z czym kojarzy się nam ruch frankowiczów? Oczywiście z ich walką o systemową sprawiedliwość, którą, niestety, przegrali na całej linii. Ale także z cyklicznymi manifestacjami pod hasłem „wojny z banksterami”. Najbliższa odbędzie się 5 października br.

Manifestacje frankowiczów – na początku w pełni spontaniczne – miały swój początek pod koniec stycznia 2015 roku. To jest wkrótce po „czarnym czwartku”, kiedy to kurs franka do złotówki wystrzelił w górę, osiągając momentami pułap 5 zł. Znacząca część nieszczęsnych kredytobiorców, którzy niegdyś sięgnęli po środki na zakup swoich mieszkań i domów we frankach, znalazła się wtedy w pułapce bez wyjścia. Przypomnijmy klimat manifestacji frankowiczów z tamtego okresu. Oto fragment programu TVN „UWAGA” poświęconego tej tematyce, w którym zostałem zaproszony do przedstawienia swojej opinii. Od tamtych czasów, tak wiele się jednak zmieniło. Między innymi frankowicze zostali wykorzystani (i niestety – oszukani) w kampanii Andrzeja Dudy, kiedy tenże ubiegał się o fotel prezydenta RP. Temat ten szerzej opisywałem w moim poprzednim wpisie.

Wróćmy do planowanej na 5 października kolejnej manifestacji. Czy takowe działanie ma sens, skoro w okresie 44 miesięcy walki z bankami, frankowicze nie ugrali kompletnie nic? Moim zdaniem – TAK. Nie zawsze bowiem wojnę można wygrać, ale najgorszym rozwiązaniem jest wycofywać się z walki przed pierwszą rundą, mając naprzeciwko silniejszego przeciwnika. Bo jest to zwykłe tchórzostwo. Pozostaje pytanie: jaką formę prowadzenia takiej walki wybrać, skoro wiadomo, że nie da się jej wygrać? Rozmawiałem na ten temat z Basią Husiew, która – jako wiceprezes Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu – jest jedną z organizatorek tej manifestacji. Otóż Basia jasno mówi, że jest to stricte walka ideologiczna.

Tematem przewodnim tej akcji nie będzie kolejna próba znalezienia systemowego rozwiązania kredytów „frankowych” – jest to już temat zamknięty i wiedzę w tym względzie mają wszystkie strony sporu. Tym razem będzie to protest przeciwko systemowi, który za nic ma zwykłych zjadaczy chleba. System, w którym żyjemy, zamiast zapewniać bezpieczeństwo obywatelom RP (co nam się należy – choćby z zapisów Konstytucji), chroni sektor finansowy – także przed konsekwencjami działań tych instytucji. Musimy ten temat nagłaśniać – w tym względzie w stu procentach zgadzam się z Basią.

Między innymi z tego powodu, październikowa manifestacja organizowana przez SBB, będzie dotyczyła także „afery GetBack”. Przypomnieć warto, że firma ta, która pomagała m.in. bankom w odzyskiwaniu należności (także z niespłacanych kredytów „frankowych”) okradła Polaków na kwotę blisko 3 mld zł. W biały dzień. Pomimo istnienia i „działania” tak wielu instytucji nadzorujących sektor finansowy. Pomimo faktu, że analiza dziwnych transakcji i różnych działań GetBacka - na wiele miesięcy przed ich głośnym BOOM - pozwalała wysnuć wnioski, że podmiot ten zdąża w kierunku dla siebie samobójczym. Co z daleka śmierdziało jakimś przekrętem… System nie zahamował tego złodziejstwa, efekty znamy z mediów. Nazywajmy zatem rzeczy po imieniu, nie udawajmy, że „nic wielkiego się nie stało”. Basia Husiew znana jest zresztą ze swej bezkompromisowości, czemu dała wyraz w sierpniu br. podczas programu – na żywo (!) – Studio Polska w TVP INFO. Przypomnijmy to wydarzenie.

Czy zatem można wysnuć wniosek, że zawsze prowadzenie „walki ulicznej” przez osoby poszkodowane przez sektor finansowy ma sens? Tu moja odpowiedź brzmi: NIE! Przede wszystkim – ważne są metody takiej walki. Nawiązuję to do mojego niedawnego sporu z Panem Andrzejem Stępkowskim – obecnym prezesem Stowarzyszenia PRO FUTURIS (to druga obok SBB, znana i rozpoznawalna grupa frankowiwiczów). Powodem mojej bardzo krytycznej opinii był wpis na jednym z portali frankowiczów, w którym to opisane były niektóre działania i dokonania Pana Stępkowskiego. Pan Stępkowski jest osobą bardzo poszkodowaną przez bank Credit Agricole (m.in. z racji kredytu „frankowego”), obstawił więc siedzibę tego banku plakatami, rozdaje przechodniom ulotki, zarzucając bankom, że są to międzynarodowe grupy przestępcze, oraz używając innych tego typu epitetów i inwektyw pod adresem sektora finansowego.

Jakie zatem sukcesy w tymże boju osiągnął prezes Pro Futuris? Cytuję fragment wpisu, który mnie jednocześnie rozbawił i rozsierdził: „Na chwilę obecną wywalczył, że może korzystać z restauracji i toalety, znajdujących się w budynku Credit Agricole”. Czyli bohater wpisu, w wyniku swojej iście heroicznej walki, zdobył już dwa przyczółki na terytorium wroga… Tymi słowy skomentowałem tę wiktorię - na FB mojej Kancelarii: „Niech każdy frankowicz sam się zastanowi, czy to jest cel jego walki z bankowym oprawcą”.

Może to i zabawne, ale równie tragiczne. Bo przecież swoją postawą Pan Stępkowski, jako prezes Pro Futuris, może mieć naśladowców, którzy wybiorą podobny „styl” walki. Oczywiście – z podobnie fatalnym dla siebie skutkiem. Bowiem poza faktem, że ów bojownik nic nie wygrał (poza zdobyczami opisanymi powyżej), ciągną się za nim jakieś procesy karne o zniesławienie. Pomijam falę hejtu, jaką zostałem uraczony, po przedstawieniu mojej opinii – bardzo negatywnej – na temat opisanych działań. Również bezpośrednio ze strony atakowanego; jednak nie były to uwagi merytoryczne, a jedynie inwektywy, które użył wobec mojej osoby Pan Stępkowski. Tym samym jedynie potwierdził, że jego model walki to zadymy i obrażanie drugiej strony, co tym bardziej utwierdziło mnie w szkodliwości działań tego pana dla ruchu frankowiczów.

Dla osób, które doczytały do tego momentu niniejszy wpis – mój komentarz na zakończenie. Zwróćcie Państwo uwagę na obie formy walki: zarówno Pani Husiew, jak i Pan Stępkowski w swoich bojach stosują formę protestu „na ulicy”. Zarówno Pani Husiew, jak i Pan Stępkowski nie stronią od bardzo ciężkich oskarżeń wobec sektora finansowego, nie oszczędzając przy tym naszych władz. Ale jaki różny jest odbiór społeczny obu tych osób! Basia Husiew została w wielu kręgach okrzyknięta bohaterką i stała się gwiazdą mediów! zaś Pan Stępkowski uchodzi za zadymiarza i zwykłego awanturnika, takie działania stawia się w jednym szeregu z kibolskim chuligaństwem.

Oto jak można więc podsumować ten wpis: Jeśli walczysz z tak potężnym wrogiem, nawet w „walkach ulicznych”, używaj przede wszystkim intelektu. A nie pięści.

Ostatnie wpisy