Prawnik kontra antywindykator: Kto ma rację?

Prawnik kontra antywindykator: Kto ma rację?

Spór sądowy z bankiem, albo z firmą pożyczkową. Czy jest sens szukać pomocy prawnej w typowej kancelarii? Moim zdaniem – zdecydowanie nie.

Typowe usługi prawnicze, w niektórych dziedzinach, odejdą wkrótce do lamusa. Im szybciej to się wydarzy – tym lepiej dla przyszłych klientów, którzy dziś trafiają do prawników „od wszystkiego”. Często: z fatalnym dla siebie skutkiem. Taką dziedziną są m.in. spory sądowe z instytucjami finansowymi, gdzie w miejsce tradycyjnych kancelarii prawniczych, wchodzą szturmem kancelarie antywindykacyjne.

W jednym z poprzednich wpisów, pt. Czym się różni antywindykacja? poruszyłem temat przewagi specjalistycznej usługi antywindykacyjnej, nad tradycyjną pomocą prawną. Nie wszystkim jednak tekst się spodobał, szczególnie osobom parającym się prawem - moje wywody nie wydały się przekonujące. Dziś polemika z prawnikiem, który do wymienionej publikacji odniósł się szerszym komentarzem.
Oto kilka wypowiedzi mojego adwersarza, plus odpowiedź na stawiane pytania i zarzuty.

Czytaj też:
Czym się różni antywindykacja?

Panie Krzysztofie. No po prostu magia! Prawnik nic nie może, antywindykator może wszystko:

1. Może doprowadzić do: „Do całkowitego pozbycia się długów niehipotecz-nych, poprzez oddalenie pozwów wierzycieli.”..

- i pewnie w sądzie antywindykator będzie klienta reprezentował?

2. „zawsze są spore szanse na wygraną dłużnika”

- nie zawsze, często prawie żadne, ale antywindykator, z góry zakłada, że zawsze, szczególnie zawsze, jak klient nie będzie reprezentowany przez adwokata, wtedy szanse graniczą z pewnością.

Od autora wpisu:

Szanowny Panie, dlaczego uznał Pan, że antywindykator nie może swojego klienta reprezentować w sądzie? Ponad 70 proc. speców od antywindykacji to prawnicy, którzy po prostu wybrali specjalizację sporów sądowych z bankami (lub z innymi instytucjami finansowymi). Oddalenie pozwu o zapłatę oznacza pozbycie się długu – ale tego może podjąć się jedynie specjalista od podważania długów, a nie „prawnik od wszystkiego”.

Kolejny fragment wypowiedzi mojego adwersarza:

3.„ jest mocno prawdopodobne, że pozew o zapłatę od nowego wierzyciela (czyli nabywcy tego długu od banku) zostanie przez sąd oddalony. A wtedy dług po prostu zniknie…”

- bo sąd się ulituje, jak zobaczy, że biedny bez adwokata przyszedł, a pożyczył i złotówki nie spłacił, bo mu tak „spec” antywindykator społecznik doradził?

Od autora wpisu:

I tu się potwierdza, że mój szanowny oponent, zupełnie nie rozumie, na czym polega usługa antywindykacyjna. Być może uznał, że są to jakieś niecne sztuczki, które polegają głównie na „cwaniaczeniu”, to jest na uchylaniu się od spłaty zobowiązań wobec banków (lub wobec firm pożyczkowych).

W dużym uproszczeniu można przyjąć, że wśród kancelarii antywindykacyjnych ok. 70 proc. stanowią kancelarie prowadzone przez prawników, w pozostałej części antywindykatorami są specjaliści od bankowości, w tym także doradcy od restrukturyzacji. Więc kiedy spór toczy się na poziomie klient – bank, lepiej poradzi sobie w tego typu rozmowach (czy negocjacjach) specjalista od finansów. Ale kiedy działania tegoż nie doprowadzą do sukcesu i sprawa trafi do sądu – do gry wchodzą prawnicy, którzy specjalizują się w podważaniu długów.

Dlatego też, dość często sytuacją jest bliska współpraca kancelarii antywindykacyjnych, których specjalizacje się uzupełniają. Takich działań także nie uświadczysz w typowej usłudze prawniczej: jeśli dany case wykracza poza wiedzę prawnika, zwykle ten odeśle klienta z kwitkiem (lepszy wariant) lub podejmie się tej sprawy, nie mając o tematyce tejże zielonego pojęcia.

Mój adwersarz, z niewiadomych przyczyn, użył określenia „antywindykator społecznik”. Prawdą jest, iż usługi antywindykacyjne są znacznie tańsze od typowej pomocy prawnej. Ale z czegoś to wynika – poniżej to wyjaśniam.

Po pierwsze: antywindykatorzy zwykle pracują w systemie „hurt”, a nie w detalu. Dobra prawnicza kancelaria antywindykacyjna ze specjalizacją „pozwy o zapłatę”, przyjmuje miesięcznie nie kilka, a kilkadziesiąt spraw miesięcznie. Czyni to więcej pracy (bardzo często pracujemy także w weekendy), ale też pozwala na obsługę znaczenie większej ilości klientów i ich spraw. Więcej spraw – to większy dochód. Chyba proste, nieprawdaż?

Po drugie: lwią część wynagrodzenia antywindykatorów – szczególnie dotyczy to właśnie kancelarii specjalizującej się w podważaniu długów – płacą nam …wierzyciele. Każdy proces sądowy (tj. pozew o zapłatę), który wygrywamy przeciwko instytucji finansowej, rodzi za sobą spory dochód w postaci kosztów zastępstwa procesowego. Kwota ta zwyczajowo trafia właśnie do prawnika-antywindykatora.

Z pewnością środowisko prawnicze zawsze będzie patrzeć krzywym okiem na działania kancelarii antywindykacyjnych. Ale może tak być, że klienci wymuszą na przedstawicielach palestry, żeby zmienili punkt widzenia, a przede wszystkim: sposób funkcjonowania w swoim zawodzie.

Typowy prawnik zarabia na prowadzeniu sprawy. Antywindykator zarabia – przede wszystkim – na sprawach wygranych.

Ale żeby wygrać, nie tylko trzeba grać. Trzeba umieć „grać”. Trzeba się stale dokształcać. I tego właśnie życzę wszystkim moim adwersarzom - prawnikom, którzy w dziedzinie antywindykacji dopatrują się jedynie magii. Pomniejszają w ten sposób ogrom pracy, który wkładamy w naszą profesję: Aby faktycznie jak najwięcej spraw wygrywać z tak trudnym i potężnym przeciwnikiem, jakim jest sektor finansowy.

Ostatnie wpisy