Bo to pewnie zwykła szmata była

Bo to pewnie zwykła szmata była

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jeśli przyjmiemy, że normalność to wypadkowa najczęściej występujących zboczeń, to stanowczy protest Podlaskiej Federacji Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia „przeciwko nieuzasadnionej krytyce, której doświadcza dr Krzysztof Dariusz Boćkowski”, dziwić nie powinien. Żyjemy przecież w kulturze gwałtu. Białostocki seksuolog i przy okazji biegły sądowy powiedział głośno tylko to, co większość policjantów, prawników i tak zwanych zwykłych ludzi myśli o ofiarach gwałtu.
Przypominam tym o krótkiej pamięci, że dr Boćkowski, komentując wzrastającą liczbę gwałtów w Podlaskiem, powiedział m.in.: „Tu są dwie różne kwestie, należy rozróżnić gwałt, gdy kobieta zostaje zaatakowana, potraktowana w sposób bestialski, a co innego, gdy poszła z facetem na drinka lub spotkanie i potem jest zdziwiona, że doszło wbrew jej woli do stosunku”. Nie wiem, czy to tylko chęć uniknięcia powtórzeń wyrazowych, więc godna pochwały dbałość o język, czy też wyraźne rozróżnienie gwałtu i tego, co zdaniem seksuologa nie jest gwałtem, a jedynie konsekwencją bezmyślności, a niekiedy i zadziwiającej perfidii kobiet najpierw pchających się mężczyznom w łapy, a potem oskarżających tych nieszczęśników o gwałt. Dr Boćkowski dociekał w wywiadzie: „Dlaczego kobiety wstydzą się przyznać, że zostały zgwałcone?” I natychmiast sam sobie odpowiadał” „Bo często same nie wiedzą, co tak naprawdę się stało, sytuacja była niejasna. Przykładowo, gdy kobieta umawia się na randkę, nie jest chyba świadoma, kolokwialnie mówiąc, że mężczyzna zawsze jest nastawiony na seks. Dziwić może to zaskoczenie kobiet, które mówią 'po fakcie', że chciały się tylko pocałować, a tymczasem zdarzyło się więcej".

Ergo: najlepiej w ogóle nie spotykaj się z mężczyznami, to nic ci się nie stanie. A jak już się spotykasz, to się potem nie skarż, że nie chciałaś odbywać z nimi stosunku płciowego. Mniej więcej taki był myślociąg pana doktora.

Chwilę wcześniej zgwałcona została biegaczka. W komentarzach do tekstów przestępstwo to opisujących brzmiał ten sam ton: po cholerę pchała się wieczorem do lasu? To już nie miała gdzie biegać? Sama się o to prosiła.

To w Polsce myślenie normalne. Winy za zgwałcenie zawsze szuka się w kobiecie i większości przypadków „winę” tę się w niej znajduje, bo sukienka była za krótka, za bardzo wydekoltowana, bo szpilki za wysokie, śmiech zbyt donośny, droga do domu za słabo oświetlona, zbyt późno przechodziła ulicą itd. itp. Ofiary gwałtów, nawet gdy zdobędą się na odwagę i złożą zawiadomienie, poddawane są tej wtórnej penalizacji. Upokorzenie związane z przesłuchaniami i badaniami bywa nie mniej bolesne i traumatyczne, niż sam obrzydliwy akt gwałtu.

Przypomniałam sobie rozmowę z Marią, bohaterką jednego z moich starych tekstów. Ona też chodziła przez park, a zdaniem policji powinna zarośnięte alejki omijać. Przytoczę tę historię:

To było 27 lat temu. Maria szła przez park. Ten sam, który codziennie pokonywała w drodze do szkoły.

– Nie lubiłam tego miejsca, przebiegałam alejki najszybciej, jak się dało, ale się nie bałam. Nie miejscowych żuli. Miałam rację, bo to nie oni tak naprawdę byli groźni. Wracałam od koleżanki. Uczyłyśmy się do jakiejś klasówki. Zawsze przychodziłam punktualnie. Grzeczna dziewczyna z dobrego domu. Było wcześnie, przed wpół do ósmej. Na ławce siedziało paru młodych, porządnie wyglądających facetów. Któryś z nich mnie zaczepił. Odpowiedziałam: „spadaj”. Chciałam iść dalej… Wiesz, że oni „ukarali” mnie za to „spadaj”? Ojciec znalazł mnie trzy godziny później. Zeznania na policji. Czy miałam krótką spódnicę? Nie, spodnie. Czy ich prowokowałam? Nie, chciałam tylko przejść jak najszybciej obok nich, ja tylko odpowiedziałam na ordynarną zaczepkę. Czy byłam wymalowana? Nie. Tam po raz drugi zostałam upokorzona. To ja byłam winna tego, co mi zrobili. Nie oni. To było małe miasteczko. Znalezienie ich nie stanowiło żadnego problemu, tylko nie wierzyłam, że ktoś zechce ich szukać. Jeden z nich okazał się synem prokuratora. Ojcu szefowie dali wyraźnie do zrozumienia, że jeśli nie wycofamy oskarżenia, to straci pracę i zrobią tak, że będzie miał kłopot ze znalezieniem innej. Poinformował mnie o tym. Co mogłam odpowiedzieć ojcu? Byłam tylko skrzywdzonym dzieckiem, które czuje się zbrukane i winne – mówi Maria.

To ona i jej rodzina musieli stamtąd uciekać. Nie ci, którzy Marię skrzywdzili. Od 27 lat robi wszystko, by – na zmianę – zapomnieć i zemścić się. – Wiesz, gdybym wtedy miała tę siłę, gdybym tylko mogła, zabiłabym ich. Zaczęłam trenować sztuki walki. Zaczęłam strzelać. Wystrzeliwałam z siebie ten ból na strzelnicy. Planowałam, co mogę zrobić, żeby ich zniszczyć. Chciałam, żeby cierpieli, żeby chociaż częściowo poczuli, jak to jest, gdy ktoś skazuje cię na całe życie w cieniu gwałtu, jak to jest, gdy ci, którzy powinni cię bronić, wymierzyć sprawiedliwość, dodatkowo cię poniżają – wylicza.

Myśli o zemście pojawiają się nawet teraz, choć już nie są tak silne. Przed ich realizacją powstrzymali Marię lekarze.

To było 27 lat temu. Nic się nie u nas zmieniło. Kultura gwałtu i wtórna penalizacja mają się świetnie. A Maria? Nie. Choć bardzo się stara żyć normalnie, wie, że to nigdy nie będzie jej dane.

Ostatnie wpisy

  • Miasto moje, w tobie moje paranoje22 lis 2013Przez pół dnia po Moście Gdańskim, geograficznie i emocjonalnie najbliższym mi z warszawskich mostów, chodził sobie człowiek. Taki sobie człowiek. Mężczyzna, koło trzydziestki, jak relacjonują fascynujące się nim media. Z plecaczkiem i - podobno -...
  • Kneblowanie prawdy, czyli dlaczego kościół zakazuje publicznych wystąpień księżom7 lis 2013Żałuję, że kościelni hierarchowie postanowili ukrócić medialną ofensywę kleru. Zaprawdę niesłuszne to i niezbawienne. Szkodliwe wręcz. Odbiera nam bowiem możliwość poznania stanu umysłów pasterzy naszych dusz.
  • Pomyliłam się, więc prostuję23 sie 2013Po publikacji mojego tekstu "Eutanazja w białych rękawiczkach", w którym korzystając z m.in. z dokumentów sejmowych opisałam zmiany w Ustawie o świadczeniach rodzinnych i zmieniającą się w jej konsekwencji sytuację opiekunów osób niepełnosprawnych...
  • I Jerzyki płaczą3 lip 2013Absolutna wiara w siebie, granicząca z bezczelnością. Zero kompleksów, zero pokory. W przypadku porażek raczej wściekłość niż pokora. Rozszarpane koszulki, butne komentarze, miny i gesty twardziela. Janowicz coraz częściej zachwycał grą, ale...
  • Niech to miasto skona w ciszy21 mar 2013Prof. Ewie Kuryłowicz, znanej architektce, przeszkadzała muzyka płynąca znad Wisły. A dokładniej z Cudu nad Wisłą – jednego z najfajniejszych sezonowych lokali w Warszawie. Podała więc miasto do sądu. W pozwie zażądała zamknięcia knajpki....