W poprzedni piątek SLD złożył w Sejmie projekt obniżenia stawki VAT z 19 do 16 proc. powołując się na dobrą sytuacje budżetu. W poniedziałek, kiedy ministerstwo finansów opublikowało dane, z których wynika, że sytuacja budżetu rzeczywiście jest bardzo dobra (deficyt po pierwszym półroczu tylko 3,7 mld zł) SLD wycofał się z tego pomysłu, określając go jako „przedwczesny”. Ta „czkawka w temacie VAT”, na którą zachorował sojusz jest przejawem pewnej ogólnej reguły.
Oczywiście, że dobra koniunktura i dobra sytuacja budżetu to wymarzony moment na reformy finansowe i obniżanie podatków. Można być jednak prawie pewnym, że czas taki na reformy wykorzystany nie będzie (robi się je raczej, gdy sytuacja jest tak zła, że nie ma innego wyjścia), bo politycy utraciliby okazje do rozdawania pieniędzy.
SLD wprawdzie jeszcze nie rządzi, ale niewątpliwie marzy mu się powrót do władzy po następnych wyborach. Nie wie jednak co bardziej mu się opłaca. Czy iść do wyborów jako partia reformatorska, która zapowiada, że będzie podatki obniżać czy reklamować się jako partia jeszcze bardziej „prospołeczna” niż PiS, która deklaruje, że będzie jeszcze więcej pieniędzy rozdawać. Dlatego ma czkawkę i w piątki jest reformatorska, a w poniedziałki prospołeczna.
SLD wprawdzie jeszcze nie rządzi, ale niewątpliwie marzy mu się powrót do władzy po następnych wyborach. Nie wie jednak co bardziej mu się opłaca. Czy iść do wyborów jako partia reformatorska, która zapowiada, że będzie podatki obniżać czy reklamować się jako partia jeszcze bardziej „prospołeczna” niż PiS, która deklaruje, że będzie jeszcze więcej pieniędzy rozdawać. Dlatego ma czkawkę i w piątki jest reformatorska, a w poniedziałki prospołeczna.