Przed laty (zaznaczam to wyraźnie, bo już jestem w wieku poprokreacyjnym i nie mnie proszę winić za niski przyrost demograficzny) żona naszego kolegi i nasza koleżanka w 275 dniu ciąży i udała się na oddział porodowy. Ponieważ wiedzieliśmy, że bardzo się boi – udaliśmy się cała grupą z pocieszeniami. Zastaliśmy, koleżankę chodzącą nerwowo po korytarzu i powtarzającą w kółko: „a najgorsze, że pan doktor powiedział, iż nic nie da się zrobić”.
Inflacja jest jak ciąża. Jeśli jej nie chcemy, najlepiej unikać momentu poczęcia. Jeśli się rozpocznie (tu następuje autocenzura z powołaniem się na ustawę z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży - Dz. U. z 1993 r. Nr 17, poz. 78) nic, a szczególnie w dziewiątym miesiącu tego procesu, zrobić się nie da.
Dlatego dziwi mnie, zdziwienie mediów i polityków tym, że inflacja rośnie, i że święta będą najdroższe od lat. Tak będzie i najgorsze, że nic w tej sprawie zrobić się nie da. Nie odczuwam także żadnej dumy z tego powodu, że o tym, iż tak będzie pisałem pierwszy raz przed pół rokiem, a potem jeszcze wiele, wiele razy. Dzisiaj musze napisać jedno, protestując przeciwko wypowiedziom najróżniejszym mędrcom medialnym, politycznym i prezesowi Skrzypkowi. Inflacja jest zawsze, podkreślam „zawsze”, zjawiskiem pieniężnym. Obojętnie jakie czynniki dodatkowe się do niej przyczyniły (nieurodzaj, wzmożony eksport, itd.) inflacja oznacza zawsze, że obieg pieniężny wzrósł ponad możliwości podaży. Jeśli chce się inflację zdusić trzeba zatem albo liczyć na cud boski, albo podnosić stopy, redukując popyt, albo redukować wydatki budżetowe (w cud boski już prędzej uwierzę). I każdy, kto twierdzi inaczej, skazuje się na to, że za dziewięć miesięcy będzie chodził w kółko i powtarzał; „ i najgorsze w tym wszystkim, że nic nie można zrobić!”.
Dlatego dziwi mnie, zdziwienie mediów i polityków tym, że inflacja rośnie, i że święta będą najdroższe od lat. Tak będzie i najgorsze, że nic w tej sprawie zrobić się nie da. Nie odczuwam także żadnej dumy z tego powodu, że o tym, iż tak będzie pisałem pierwszy raz przed pół rokiem, a potem jeszcze wiele, wiele razy. Dzisiaj musze napisać jedno, protestując przeciwko wypowiedziom najróżniejszym mędrcom medialnym, politycznym i prezesowi Skrzypkowi. Inflacja jest zawsze, podkreślam „zawsze”, zjawiskiem pieniężnym. Obojętnie jakie czynniki dodatkowe się do niej przyczyniły (nieurodzaj, wzmożony eksport, itd.) inflacja oznacza zawsze, że obieg pieniężny wzrósł ponad możliwości podaży. Jeśli chce się inflację zdusić trzeba zatem albo liczyć na cud boski, albo podnosić stopy, redukując popyt, albo redukować wydatki budżetowe (w cud boski już prędzej uwierzę). I każdy, kto twierdzi inaczej, skazuje się na to, że za dziewięć miesięcy będzie chodził w kółko i powtarzał; „ i najgorsze w tym wszystkim, że nic nie można zrobić!”.