W grudniu giełdy na całym świecie przeszły załamanie. Dow Jones spadł do 11 634 pkt., czyli o blisko 20 proc. w stosunku do notowania rekordowego (14 198 pkt.) Natychmiast pojawili się mędrcy (George Soros i Jaques Attali, którzy zaczęli wieszczyć krach gospodarki, porównywalny z tym z roku 1929.
W Polsce, gdzie WIG spadł z 58,6 tys. pkt (7 XII) do 44,5,5 tys. pkt. (21 I) wprawdzie takich ogólnogospodarczych prognoz dla całego świata i okolic nie było. Także jednak pojawiały się wypowiedzi niezbyt odpowiedzialne. Zarówno polityków (Waldemar Pawlak), jak analityków giełdowych, twierdzących z całym przekonaniem, że „spadki już się skończyły” lub, że „spadki będą trwać nadal”. Zaniepokoiło to prezesa giełdy, Ludwika Sobolewskiego. Chce on zakazać takich wypowiedzi – rzeczywiście mogących narazić giełdowych graczy na straty – a służyć temu miałby specjalny organ kontrolny oceniający publikowane komentarze.
Nie jest to dobry pomysł. Po pierwsze, ograniczając swobodę wypowiedzi może sprawić, iż wszyscy będą „ględzić na okrągło”. Po drugie, opiera się on na starej dobrej biurokratyczno-komunistycznej zasadzie, że „włast łuczsze znajet, ona gazety czitajet i radia słuszjet”.
Apelować o umiar, rozsądek i odpowiedzialność wypowiedzi należy oczywiście trzeba. Trzeba jednak pogodzić się, że takie apele nie będą stuprocentowo skuteczne i zawsze może zdarzyć się, iż ktoś palnie głupstwo. Trudno. Jeżeli decydujemy się na istnienie tak ryzykownej zabawki, jaką jest giełda, musimy także pogodzić się i z tym ryzykiem.
Zwłaszcza, że inwestorzy wcale nie muszą analityków słuchać. I część z nich nie słucha, zawierzając raczej wróżkom, szklanej kuli i czarnemu kotu. A przecież nie da się zakazać posiadania czarnych kotów.
Nie jest to dobry pomysł. Po pierwsze, ograniczając swobodę wypowiedzi może sprawić, iż wszyscy będą „ględzić na okrągło”. Po drugie, opiera się on na starej dobrej biurokratyczno-komunistycznej zasadzie, że „włast łuczsze znajet, ona gazety czitajet i radia słuszjet”.
Apelować o umiar, rozsądek i odpowiedzialność wypowiedzi należy oczywiście trzeba. Trzeba jednak pogodzić się, że takie apele nie będą stuprocentowo skuteczne i zawsze może zdarzyć się, iż ktoś palnie głupstwo. Trudno. Jeżeli decydujemy się na istnienie tak ryzykownej zabawki, jaką jest giełda, musimy także pogodzić się i z tym ryzykiem.
Zwłaszcza, że inwestorzy wcale nie muszą analityków słuchać. I część z nich nie słucha, zawierzając raczej wróżkom, szklanej kuli i czarnemu kotu. A przecież nie da się zakazać posiadania czarnych kotów.