Mówiono, że kończy się pewna epoka, gdy Pep Guardiola opuszczał FC Barcelonę. Co w takim razie powiedzieć teraz, gdy na trenerską emeryturę przechodzi niezatapialny sir Alex Ferguson?
Nowy szkoleniowiec w Manchesterze United nie jest informacją z cyklu "zmiana trenera w Polonii Warszawa" za rządów Józefa Wojciechowskiego. Bo choć Ferguson z Czerwonymi Diabłami się nie żegna (będzie jednym z dyrektorów), prawdopodobnie większość kibiców tej drużyny bez Fergusona zwyczajnie nie pamięta. W tym ja.
Szkot przyszedł do klubu, który szczycił się wspaniałą historią, ale w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku dla wielu szkoleniowców praca na Old Trafford byłaby karą. Tymczasem Ferguson wziął pod swoje skrzydła w 1986 roku zespół, który od dziewiętnastu lat nie zdobył mistrzostwa i przebudował go tak, że w ciągu kolejnych dwudziestu sześciu zdobył z nim trzynaście tytułów mistrzowskich. Mało? Dorzućmy do tego cztery finały Ligi Mistrzów (dwa z nich wygrane), pięć Pucharów Anglii, cztery Puchary Ligi Angielskiej, 10 Tarcz Dobroczynności, Puchar Zdobywców Pucharów, Superpuchar Europy, Puchar Interkontynentalny i Klubowe Mistrzostwo Świata. 38 trofeów.
Kiedyś Manchester United kojarzył się z katastrofą lotniczą w Monachium. Teraz z Fergusonem i jego mentalnością zwycięzcy, którą zarażał kolejne pokolenia piłkarzy.
To nie wyniki sportowe są jednak najbardziej zachwycające. To długowieczność Szkota i wierność klubowi. Gdy Ferguson został menedżerem Manchesteru United, Polska tkwiła jeszcze w poprzednim ustroju, a prezydentem USA był Ronald Reagan. W ciągu jego 26 lat pracy na Old Trafford Real Madryt zmienił trenera... 24 razy. Szmat czasu.
- Mam nadzieję, że w nadchodzących latach ten klub doświadczy wielu ekscytujących momentów - powiedział Ferguson, gdy zaczynał w Manchesterze. Już wtedy planował długoletni pobyt, ale pewnie sam sobie nie zdawał sprawy z tego, jak bardzo prorocze były jego słowa.
Szkot przyszedł do klubu, który szczycił się wspaniałą historią, ale w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku dla wielu szkoleniowców praca na Old Trafford byłaby karą. Tymczasem Ferguson wziął pod swoje skrzydła w 1986 roku zespół, który od dziewiętnastu lat nie zdobył mistrzostwa i przebudował go tak, że w ciągu kolejnych dwudziestu sześciu zdobył z nim trzynaście tytułów mistrzowskich. Mało? Dorzućmy do tego cztery finały Ligi Mistrzów (dwa z nich wygrane), pięć Pucharów Anglii, cztery Puchary Ligi Angielskiej, 10 Tarcz Dobroczynności, Puchar Zdobywców Pucharów, Superpuchar Europy, Puchar Interkontynentalny i Klubowe Mistrzostwo Świata. 38 trofeów.
Kiedyś Manchester United kojarzył się z katastrofą lotniczą w Monachium. Teraz z Fergusonem i jego mentalnością zwycięzcy, którą zarażał kolejne pokolenia piłkarzy.
To nie wyniki sportowe są jednak najbardziej zachwycające. To długowieczność Szkota i wierność klubowi. Gdy Ferguson został menedżerem Manchesteru United, Polska tkwiła jeszcze w poprzednim ustroju, a prezydentem USA był Ronald Reagan. W ciągu jego 26 lat pracy na Old Trafford Real Madryt zmienił trenera... 24 razy. Szmat czasu.
- Mam nadzieję, że w nadchodzących latach ten klub doświadczy wielu ekscytujących momentów - powiedział Ferguson, gdy zaczynał w Manchesterze. Już wtedy planował długoletni pobyt, ale pewnie sam sobie nie zdawał sprawy z tego, jak bardzo prorocze były jego słowa.