Marsylia, miasto upadłe

Marsylia, miasto upadłe

Dodano:   /  Zmieniono: 
Premier Francji Jean Marc Ayrault jedzie do Marsylii zrobić porządek. Chce ocalić miasto przed ostatecznym upadkiem.
„Marianne” i „Le Nouvel Observateur” piszą o tym z dystansem i sceptycznie. Ale fakt ten trzeba odnotować. Ayrault mówi, że trzeba ratować ludzi. Wtóruje mu Manuel Valls, szef MSW.

Co tam Marsylia, trzeba ludzi naprowadzić na dobrą drogę! Nicolas Sarkozy chciał przypodobać się marsylczykom i przed wyborami do nich pojechał. Wiec nie był do końca udany, ale frekwencja dopisała. To było jeszcze wtedy, kiedy notowania byłego prezydenta dawały mu względne poczucie spokoju. Tymczasem Christian Estrosi, były minister w jego rządzie i prezydent regionu Côte d’Azur miał pomysł jak zwalczyć u siebie, tj. głównie w Nicei, przestępstwa i uliczne rozboje.

Obiecać Marsylii, że zrobi się porządek z falą przemocy, to w ustach Sarkozy’ego jak zapalić lont. Fakt jest taki: wskaźnik bezrobocia w Marsylii to 75 proc. Wśród tych 75 proc. - sporo młodzieży. Wielu z nich wyciąga około 100 euro dziennie. Nie potrzebują pracy. Dla nich miasto to oaza. Czego chciał Sarkozy? Zabrać im to? Uczynić z miasta przytułek dla plażowiczów i turystów? No, to już nie ma Sarkozy’ego. A teraz Ayrault chce oczyścić Marsylię. Też się przeliczy. Marsylia już nie istnieje.

Bassens na północy. Miasto w mieście. „Cité”. Gdzieś w zaułku blokowisk, parkuje czarne ferrari za 230 tysięcy euro. Nie stoi tam przypadkiem. Parkuje na co dzień. Obok meczet. Przy nim siedzi kilku chłopców. Jeden z nich wyciąga rękę. Proponuje cannabis. Gdzieś za nimi w bramie „le charbon”. To w żargonie sklep. Dziś marihuana. Inne narkotyki bardziej nieufnie. Trzeba iść pod wskazane miejsce. I w towarzystwie. Może być różnie. Towar pochodzi z Maghrebu, Hiszpanii lub z jakiejś dalszej części świata. Nie należy pytać. Na tym poziomie klient – sprzedawca po tamtej stronie niemal dzieci. Chłopcy mają góra po kilkanaście lat. Do szkoły już nie uczęszczają. Z pomocy społecznej raz w tygodniu przychodzi do ich rodzin ktoś z poradami. Że trzeba się uczyć zawodu, że trzeba być lepszym. Jedna z takich pracownic poradni, Sheherezada Ben Messaoud, namawia by ubóstwo zamienić na pracę. Ci, którzy jej słuchają, kiwają głowami. „Tak, tak, no trzeba” – wtórują jej.

Pod oknami bloku, choć niemal wszędzie powybijane szyby, a na ścianach widoczne ślady od kul, parkują luksusowe samochody, co chwila wpadają jacyś ludzie, kłębi się od przybyszów, w kuchni coś się pitrasi, czuć zapach spalenizny. Ale to nie z kuchni, tylko z zewnątrz - słychać jak sąsiad włączył pilarkę, syn gospodarzy w levisach 501, bluza Hilfigera, adidasy, sygnet, złoty łańcuch na szyi, ciemna karnacja. Ma może 15 lat, ojciec zawsze bezrobotny od niepamiętnych czasów, dziadek przyjechał z Oranu w 1962. Sheherezada tłumaczy, że dilerka skończy się więzieniem, albo śmiercią. Że znała jednego takiego przed laty, chodziła z nim do szkoły, widziała jak dorastał, a potem zabił konkurenta. Jego ciało spłonęło w samochodzie. Dziś jest szefem gangu. Sheherezada dodaje, że każdy z tych chłopców może zginąć. Ale młody się śmieje. Jest z tych, którzy pilnują. Najniżej w hierarchii. „Les guetteurs”. Dla policji to straceńcy, zagubieni chłopcy. Są tylko naganiaczami, wskazują drogę. Albo ostrzegają sprzedawców, kiedy nadjeżdża policja. Jak teraz, kiedy minister Valls przybył do Marsylii.

Tamtejsza hierarchia jest prosta. Przeraża, kiedy uświadamia się jak szeroko funkcjonuje w tym mieście. Sprzedawca narkotyków, „le charbonneur” zarabia od 150 do 400 euro dziennie. Jego bezpośredni szef, do którego należy kilka takich „sklepów” wyciąga już kilkanaście tysięcy miesięcznie. Zatrudnia także ochroniarzy, dostawców i podgrzewaczy (haszyszu). No i matki - czyli samotne kobiety, które przechowują u siebie cannabis.

Karim ma 19 lat. Nie uczy się. Zaczynał jako chłopak do pilnowania ferrari bossa za 13 euro dziennie. Miał wtedy dziesięć lat. Teraz jest „autoentrepreneur”. Ma swoich stałych klientów i dostawców. Wydaje na towar 400 euro dziennie. Zarabia cztery razy tyle. Mówi, że kiedy zajmował się pilnowaniem sprzedawców, „le chouf”, stale prześladowała go myśl, że przeoczy tajniaków. Przez nieuwagę na przykład. Bo „chouf” jeśli przegapi policję - zginie.

W Marsylii obowiązują twarde reguły. Kiedy przyjechał premier policja przechwytuje 500 gram haszyszu i 50 euro. Robią akcję pokazową dla władzy z Paryża: 50 policjantów w 4 minibusach. Wchodzą do budynku, bo wiedzą od informatorów, że jest tam punkt sprzedaży. Na 4. piętrze. Policja wchodzi więc pod wskazany adres, a tam wszystko puste. Nie ma dilerów, nie ma towaru. Jakieś resztki w dziecięcym wózku. Kobieta w chuście. Nawet jej nie zatrzymują. Kompromitacja…

Marsylia rządzi się prawem gangów. Przestępcy zaczynają tam w wieku 10-12 lat. Nie znają zasad. Jean-Claude Delage, szef związku policjantów w Marsylii mówi, że dzieci strzelają do stróżów prawa dla zabawy. Estrosi mówił Sarkozy’emu że trzeba zamontować tysiąc kamer w mieście. W każdej dzielnicy. On to zrobił w Nicei. Udało się. Miasto jest bezpieczne. Tymczasem w Marsylii notuje się 10 tysięcy napadów rocznie. W mieście płoną samochody. I ludzie - jak studentka Mama Galledou.

Kiedyś mówiło się, że Marsylia jest fenomenem, że integracja powoduje iż nigdy nie będzie przemocy. Socjologowie już jednak dawno zamilkli na temat Marsylii. Estrosi mówi, że w Nicei ma 500 policjantów na ulicy i 600 kamer w mieście. Plan budżetowy Marsylii przewiduje instalację 100 kamer. Policjanci w większości w weekendy nie pracują. Karim wyciąga wtedy tysiąc euro. Bo to jego miasto.

Ostatnie wpisy

  • Po co komu szampan?30 gru 2013Amélie Nothomb, belgijska pisarka mówi dla Le Figaro, że bez szampana nie można żyć, a ona po raz pierwszy piła go jak miała pięć lat, na przyjęciu w ambasadzie. Był to Laurent-Perrier, który belgijska ambasada zamawiała wtedy na okolicznościowe...
  • Yasukuni27 gru 2013Premier Abe odwiedził Yasukuni. Chiny są oburzone. Europejskie media to oburzenie opisują. Że Abe złożył hołd japońskim zbrodniarzom wojennym.
  • Ostatnia ikona16 gru 2013Nelson Mandela został pochowany w Qunu. Przebywał tam po raz pierwszy jako pięcioletnie dziecko i po raz wtóry, kiedy wybrał to miejsce na swój pobyt, zaraz po tym, kiedy opuścił ostatecznie więzienie.
  • Gloria dla czystości lub Walezego21 cze 2013Francuzi mają wiele zasług w dziedzinach światowego stylu bycia – m.in. w branży perfumeryjnej, a także mlecznej. W tej pierwszej kwestii wiele nie dodam do ogólnej wiedzy, poza tym, że niedawno odkryłem, iż Cristobal Balenciaga kolaborował...
  • Mandeli “long walk to freedom“15 cze 2013Najpierw portal dw.de podał wiadomość o śmierci Nelsona Mandeli. Chwilę później wycofał tekst oraz informację o szoku światowej opinii publicznej tym spowodowanym i opublikował następujący komunikat: Retraction: Nelson Mandela. We regret that due...