Pokłosie a nawet Westerbork

Pokłosie a nawet Westerbork

Dodano:   /  Zmieniono: 
Z perspektywy stosunkowo odległej od Polski dyskusje nad „Pokłosiem” wydają się nietrafne, a nawet niesmaczne. Z pozoru ta dyskusja rozlana we wszystkich niemal mediach jest jałowa, niewiele wnosi, rozpala tylko emocje, które my Polacy, dawno chcielibyśmy schować. Rzecz w tym, że świat widzi w tej dyskusji tylko marne relikty naszej przeszłości, czarne zmory tamtych czasów, łączące cechy Polaków z dramatem w Jedwabnem.
„Pokłosie” przywołuje z pamięci inny film, a mianowicie „Czarną Księgę” Paula Verhoevena, holenderskiego reżysera, który zrobił swego czasu błyskotliwą karierę w Hollywood, a na stare lata wrócił do domu. I podobnie jak Pasikowski sławę zyskał na filmach sensacyjnych i mocnych thrillerach, do tego talent rozwinął we wszelakich gatunkach kina sf i erotycznym dramacie wszechczasów, czyli „Nagim Instynkcie”.

Nasycony i spełniony w filmowej robocie, Paul Verhoeven zasiadł więc do dzieła, które być może stało się pracą jego życia. Kameralna, bez fajerwerków i hollywoodzkiej obsady „Czarna Księga” rysuje ponury obraz holenderskiej społeczności w czasie wojny.

Tymczasem Władysław Pasikowski mówi: „Jak ktoś, kto ma choć łyżkę oleju w głowie i choćby trzy klasy szkoły podstawowej, może polemizować z argumentem, że Żydzi też mordowali naszych i po to masowo wstępowali do NKWD? No i co, kur..., z tego! Skoro naziści masowo mordowali jednych i drugich, to rozumiem, że państwo są za tym, żeby niemieckie dzieci i kobiety w stodołach palić?”

Taki syntetyczny, mocno sformułowany, bolesny obraz Polaka. Często obecny w mediach za granicą. W filmach i literaturze też. Z bliższej nam przywraca zarówno Grossa jak i Kosińskiego.

Niektórzy się z tym nie zgadzają. Mówią, że obraz Polaków w tym filmie jest fałszywy, że to prowokacja.

A co mówi Verhoeven, o tym co robili Holendrzy w czasie wojny? „Czarna księga” to historia pewnej kobiety Żydówki, która ukrywa się przed Niemcami. Na skutek pewnych okoliczności trafia do konspiracyjnej grupy w Amsterdamie i tam rozpoczyna się jej działalność szpiegowska. Pracuje w tamtejszym Gestapo. Jednocześnie w tle mamy obraz codzienności holenderskiej i dramatu ludzi o pochodzeniu żydowskim. Rodzice bohaterki filmu, a także wielu jej znajomych i przyjaciół powierzyło swoje oszczędności lub kosztowności pewnemu, szanowanemu adwokatowi, który w zamian za to, miał im dostarczać fałszywe dokumenty i  zorganizować bezpieczną ucieczkę do Belgii. Po wojnie miał im wszystko zwrócić, bo to był rodzaj depozytu. W rzeczywistości współpracował z Gestapo. Żydzi byli zwabiani w odległe miejsce, a następnie mordowani. Zagrabionymi pieniędzmi i kosztownościami adwokat dzielił się z gestapowcami. Był zwykłym złoczyńcą. Chciwym i wyrachowanym mordercą. Prowadził zapiski księgowe wraz z nazwiskami zabitych Żydów. W czarnym notesie. Stąd tytuł filmu „Czarna księga”. Holendrzy to praktyczny naród. Księgowość to ich dzieło historyczne. Mają to we krwi. Nomen omen.

Ludzie pod wpływem zagrożenia, wojny, okupacji ujawniają cechy, których chyba wcześniej u siebie nie widzieli. To oczywiście truizm. Pasikowski maluje takie cechy w „Pokłosiu”. Verhoeven też to zrobił.

Ala jaka była różnica między Polską a Holandią w czasie wojny? Zasadnicza. Polska była krajem okupowanym. Armia skapitulowała, władza cywilna przeszła w ręce niemieckie. Utworzono Generalne Gubernatorstwo. Ludność pozbawiono praw. Trwał terror. Holandia też skapitulowała przed Niemcami. Po 3 dniach wojny. Potem Mussert tworzył za zgodą Parlamentu „Wielką Holandię”, opartą na zdrowej przyjaźni z III Rzeszą. Holendrzy zostali uznani za pełnowartościowych rasowo przedstawicieli rasy germańskiej.

To z pozoru drobne różnice?

Przedwojenny burmistrz Amsterdamu piastował swoją funkcję bodaj do 1943 roku. Dlaczego ją stracił? Bo wygasła mu kadencja.

Tymczasem prezydent Warszawy został aresztowany po wkroczeniu Niemców do stolicy, a wkrótce potem stracony.

My te różnice znamy. Ale czy Holendrzy je znają?

Co pokazał Verhoeven w swoim filmie: podłość, zdradę swojego narodu w obliczu piętrzącego się strachu podczas okupacji? Czy jego film wychwalano pod niebiosa jak te wcześniejsze, zrobione w USA: „Robocopa”, „Pamięć Absolutną”, „Nagi Instynkt”? Jednak nie. Bo w Holandii nie było terroru jak w Polsce. Bo w Holandii władze lokalne i centralne realizowały program eksterminacji narodu żydowskiego niezwykle gorliwie nie będąc poganianymi przez gestapo czy inne niemieckie służby. Władze lokalne i centralne, przypomnijmy wybrane przez swoje społeczności.

Otóż było to tak: najpierw Żydzi musieli rejestrować w urzędach swoje majątki i nieruchomości oraz deklarować środki pieniężne. Nie mogli oczywiście tego nie zrobić. W większości byli Holendrami wychowanymi w kulturze pracy i lojalności wobec władzy i porządku publicznego. Niekiedy sami tę władzę wybierali. Deklarowali swoje bogactwa posłusznie i pewnie nie dlatego, że za ich nieujawnienie groziła deportacja. Byli uczciwi. Przecież obok byli ich sąsiedzi. Znali się od lat, gadali w barach, spotykali się na targu czy w sklepach. Ci sąsiedzi byli też urzędnikami w gminach. To oczywiste, że trzeba było deklarować czy ujawniać. No i to robili. Potem im te majątki zabierali. Domy, sklepy, place, hurtownie. Potem zabierali im pieniądze w bankach. Potem im kazali wsiąść do pociągu z jedną walizką, kompletem ubrań i jedną parą butów. Sąsiedzi. Nie Niemcy.

Pojechali do Westerborka.

Holendrzy zbudowali ten obóz w lipcu 1939 roku. Każde dziecko wie, że wojna choć wybuchła we wrześniu tego samego roku, to dla Holandii zaczęła się w maju 1940 roku. Ale plan Zagłady powstał przecież później w 1942 roku podczas konferencji w Wannsee. Co więc robili Holendrzy w Westerborku zanim powstały obóz w Oświęcimiu, Majdanku, Bełżcu, Treblince… długo by wyliczać.

Mówią, że był to obóz pracy. Dla Żydów.

Potem do tego obozu doprowadzono linię kolejową. „Pracującym” tam obywatelom Holandii nakazywano wsiadać z rzeczami osobistymi. Z informacją, że stacją docelową będzie kolejny obóz pracy. Holenderscy strażnicy obozu poklepywali ich z uśmiechem, że wkrótce wrócą do domu. Jak skończy się ta okropna wojna. Potem dojeżdżali do Treblinki. Holendrzy to praktyczny naród. Przykładają wagę do detali. Niemcy o tym wiedzieli, dlatego w Treblince zbudowali dworzec, zegar, kasy kolejowe. Tak kasy. Bo za ten „transfer” Holendrzy musieli wcześniej zapłacić. W Holandii nie ma nic za darmo.

No właśnie nie ma nic darmo. Niektórym się udało zbiec z Westerborka, albo transportu. Niektórym. Po wojnie wrócili. Tymczasem w Amsterdamie domy i mieszkania żydowskie zostały zajęte przez gminę miasta. Po wojnie w obliczu tego czym był Holocaust ci, którzy przeżyli i powrócili otrzymali rachunki za …prąd i wywóz śmieci w czasie kiedy ich nie było. Czy to może dziwić? Nie powinno. Szczególnie w Holandii. Bo porządek prawny to jedno, a tragedie ludzkie to drugie.

Na tym tle dwóch różnych okupacyjnych codzienności rysuje się obraz społeczeństw i ich relacji z sąsiadami. Czy Paul Verhoeven bije się w piersi? Chyba nie, pokazuje co i kiedy wyzwala szczególną podłość u zwykłych, z pozoru normalnych ludzi.

Pasikowski pokazuje to samo. Inną historię, inne fakty. Ale w sumie to samo.

Pewien reżyser filmowy, również jak Verhoeven, urodzony w Amsterdamie, powiedział całkiem niedawno, że w czasie wojny Polacy musieli wrazić zgodę na zbudowanie obozu w Oświęcimiu. Zgodę administracyjną. Nie rozumiał, że Polska była wtedy pod okupacją. Że Niemcy budowali i robili co chcieli. Bez pomocy Polaków. Bo dla tych ostatnich Niemcy byli śmiertelnymi wrogami. Ale on chciał przez to powiedzieć, że Polacy są antysemitami.

Annę Frank i jej rodzinę wydali Holendrzy. Dziś o tym już się nie mówi. Idziemy przecież dalej, w przyszłość. W teatrze Tuszyńskiego też są spektakle i festiwalowe premiery. Nikt tam nie buduje pomnika. Nikt nie mówi, że Holendrzy są antysemitami. Nie trzeba już szczuć na siebie. I Pasikowski o tym mówi.

Ostatnie wpisy

  • Po co komu szampan?30 gru 2013Amélie Nothomb, belgijska pisarka mówi dla Le Figaro, że bez szampana nie można żyć, a ona po raz pierwszy piła go jak miała pięć lat, na przyjęciu w ambasadzie. Był to Laurent-Perrier, który belgijska ambasada zamawiała wtedy na okolicznościowe...
  • Yasukuni27 gru 2013Premier Abe odwiedził Yasukuni. Chiny są oburzone. Europejskie media to oburzenie opisują. Że Abe złożył hołd japońskim zbrodniarzom wojennym.
  • Ostatnia ikona16 gru 2013Nelson Mandela został pochowany w Qunu. Przebywał tam po raz pierwszy jako pięcioletnie dziecko i po raz wtóry, kiedy wybrał to miejsce na swój pobyt, zaraz po tym, kiedy opuścił ostatecznie więzienie.
  • Gloria dla czystości lub Walezego21 cze 2013Francuzi mają wiele zasług w dziedzinach światowego stylu bycia – m.in. w branży perfumeryjnej, a także mlecznej. W tej pierwszej kwestii wiele nie dodam do ogólnej wiedzy, poza tym, że niedawno odkryłem, iż Cristobal Balenciaga kolaborował...
  • Mandeli “long walk to freedom“15 cze 2013Najpierw portal dw.de podał wiadomość o śmierci Nelsona Mandeli. Chwilę później wycofał tekst oraz informację o szoku światowej opinii publicznej tym spowodowanym i opublikował następujący komunikat: Retraction: Nelson Mandela. We regret that due...