Światowe media, a za nimi "Gazeta Wyborcza" ponownie wzięły w obronę homoseksualistów. I jak zwykle wzięły ich w obronę przed nie respektującym praw ludzkich Watykanem. Powód? Stolica Apostolska przypomniała i ostatecznie wyjaśniła, że homoseksualiści nie mogą przyjmować święceń kapłańskich. Nic w tym nowego, bo tego typu zapisy istniały od lat kilku. Teraz wydano tylko instrukcję, w której zobowiązuje się biskupów do sprawdzania za pomocą testów, czy kandydat do seminarium nie ma takich skłonności, a jeśli je ma - to odrzucanie jego podania.
Powodem jej wydania było to, że część zachodnich hierarchów czy teologów, od samego początku próbowała ignorować jasne zapisy dokumentu Kongregacji Wychowania Chrześcijańskiego. Oczywiście nikt nie odrzucał go wprost, zamiast tego zastanawiano się, jak zdefiniować "trwale zakorzenione skłonności homoseksualne", czy rozważano, ile lat musi upłynąć od ostatniego stosunku homoseksualnego, by udzielić święceń. Z czasem rozważania nabierały rozpędu i zaczęło z nich wynikać, że ostatecznie w zasadzie niczego homoseksualistom nie zakazano, a jeśli ktoś uważa inaczej to zapewne jest tradycjonalistą, w najlepszym razie papistą, a do tego homofobem. I aby przerwać ten festiwal robienia sobie żartów z jasnych zapisów instrukcji wydano kolejną, która jednoznacznie stwierdza, że homoseksualista księdzem być nie może.
Dlaczego? Bo według prawa kanonicznego i tradycji Kościoła księdzem może być tylko zdrowy fizycznie i psychicznie i dojrzały. „Kapłaństwo wymaga swoistej sublimacji, przekierunkowania naturalnej męskiej orientacji seksualnej na służbę Kościołowi, małżonce Chrystusa oraz na duchowe ojcostwo w wydawaniu na świat dzieci Bożych poprzez sakrament chrztu (...) Kapłan żyjący w celibacie wyrzeka się czegoś, co w innej płaszczyźnie, symbolicznej, kościelnej – znajduje swój wyraz“ – podkreślają benedyktyn o. Guy Mansini i Lawrence J. Welch, w eseju opublikowanych na łamach polskiej edycji „Firts Things“. Jednym słowem, by zostać duchowym ojcem i duchowo poślubić Kościół trzeba być dojrzałym heteroseksualnym (czyli normalnym) mężczyzną. A homoseksualizm, według najgłębszego przekonania Kościoła, ową dojrzałość wyklucza... Homoseksualista zatem z przyczyn obiektywnych duchownym być nie może.
Takie podejście do kapłaństwa może się oczywiście komuś nie podobać. Ale sugerowanie, że narusza ona w jakimkolwiek stopniu prawa ludzkie homoseksualistów czy stanowi ich dyskryminację (nową formę rasizmu) jest absurdalne. Bycie księdzem nie wchodzi bowiem w zakres ludzkich uprawnień, a jest wyborem, który zatwierdzony musi być przez Kościół. I to Kościół (pozostając całkowicie na płaszczyźnie świeckiej) jako insttucja decyduje, kto może w nim być, a kto nie może zostać duchownym. Jeśli się to komuś nie podoba może zmienić instytucje na taką, która duchownych homoseksualistów akceptuje. Podobnie jak mężczyzna żonaty, który uznaje, że chce być księdzem może zmienić wyznanie, a nie musi opowiadać o dyskryminacji ludzi pozostających w związku małżeńskim.
Tyle perspektywa czysto świecka. Dla katolika istotny jest jednak także wymiar religijny i antropologiczny, z którego jednoznacznie wynika, że normą biologiczną i antropologiczną pozostaje heteroseksualizm. I nie jest to jakiś nowoczesny wymysł Kościoła, ale oparta na Księdze Rodzaju wiara w to kim jest człowiek i do czego/Kogo zmierza.
Dlaczego? Bo według prawa kanonicznego i tradycji Kościoła księdzem może być tylko zdrowy fizycznie i psychicznie i dojrzały. „Kapłaństwo wymaga swoistej sublimacji, przekierunkowania naturalnej męskiej orientacji seksualnej na służbę Kościołowi, małżonce Chrystusa oraz na duchowe ojcostwo w wydawaniu na świat dzieci Bożych poprzez sakrament chrztu (...) Kapłan żyjący w celibacie wyrzeka się czegoś, co w innej płaszczyźnie, symbolicznej, kościelnej – znajduje swój wyraz“ – podkreślają benedyktyn o. Guy Mansini i Lawrence J. Welch, w eseju opublikowanych na łamach polskiej edycji „Firts Things“. Jednym słowem, by zostać duchowym ojcem i duchowo poślubić Kościół trzeba być dojrzałym heteroseksualnym (czyli normalnym) mężczyzną. A homoseksualizm, według najgłębszego przekonania Kościoła, ową dojrzałość wyklucza... Homoseksualista zatem z przyczyn obiektywnych duchownym być nie może.
Takie podejście do kapłaństwa może się oczywiście komuś nie podobać. Ale sugerowanie, że narusza ona w jakimkolwiek stopniu prawa ludzkie homoseksualistów czy stanowi ich dyskryminację (nową formę rasizmu) jest absurdalne. Bycie księdzem nie wchodzi bowiem w zakres ludzkich uprawnień, a jest wyborem, który zatwierdzony musi być przez Kościół. I to Kościół (pozostając całkowicie na płaszczyźnie świeckiej) jako insttucja decyduje, kto może w nim być, a kto nie może zostać duchownym. Jeśli się to komuś nie podoba może zmienić instytucje na taką, która duchownych homoseksualistów akceptuje. Podobnie jak mężczyzna żonaty, który uznaje, że chce być księdzem może zmienić wyznanie, a nie musi opowiadać o dyskryminacji ludzi pozostających w związku małżeńskim.
Tyle perspektywa czysto świecka. Dla katolika istotny jest jednak także wymiar religijny i antropologiczny, z którego jednoznacznie wynika, że normą biologiczną i antropologiczną pozostaje heteroseksualizm. I nie jest to jakiś nowoczesny wymysł Kościoła, ale oparta na Księdze Rodzaju wiara w to kim jest człowiek i do czego/Kogo zmierza.