Co jakiś czas w publicystyce, ale i poważniejszych analizach geopolitycznych pojawia się nadzieja na nowy, zachodni islam. Ma on być bardziej otwarty na inspiracje płynące z Zachodu, bardziej pluralistyczny i oświecony, a przez to pozbawiony agresji i nieskłonny do terroryzmu. Problem polega tylko na tym, że mamy już zachodni islam, który opiera się często na zachodnich intuicjach (choćby na marksizmie), ale wcale nie oznacza to, że stał się on bardziej skłonny do pokoju. A nawet mocniej stał się on o wiele mniej skłonny do normalnego współżycia.
Dowodów na taki rozwój części zachodnich środowisk muzułmańskich nie trzeba szukać daleko. Całkiem niedawno brytyjskie służby specjalne alarmowały opinię publiczną, że to właśnie muzułmanie z brytyjskimi paszportami stanowią filar globalnego dżihadu. Jak informuje "The Independent" ponad 4.000 osób zostało już przeszkolonych w terrorystycznych obozach szkoleniowych na terenie Afganistanu i Pakistanu. - Istnieją silne powiązania między Kandaharem a przedmieściami miast w Wielkiej Brytanii. To jest coś o czym więdzą wojskowi, ale o czym nie ma pojęcia brytyjska opinia publiczna - tłumaczył dziennikowi "The Independent" brygadier Ed Butler, były dowódca brytyjskich wojsk w Helmand. Brytyjczycy (przynajmniej z obywatelstwa) są jednak obecni także na innych frondach świętej wojny islamu. Asif Hanif, 21-latek z Londynu, zabił trzy osoby i ranił 55 w zamachu terrorystycznym w Tel Awiwie. Z Wielkiej Brytanii płynął także pieniądze, dzięki którym finansuje się działalność islamistów w Somalii i w wielu innych krajach. Terroryści coraz częściej uznają, że muzułmanie z Zachodu są dla nich najlepszymi kandydatami na "bojowników".
Pytanie, co z tego wynika dla systemów obronnych państw europejskich pozostawiam innym. O wiele istotniejsze jest inne pytanie, o to, co takiego stało się z kulturą zachodnią, że przestała być ona atrakcyjna dla imigrantów z krajów islamskich. Dlaczego nie inkulturują się oni, a jedynie przejmują najbardziej antyzachodnie resentymenty ludzi zachodu i na nich budują swoją nową tożsamość? Dlaczego jedynym, co staje się atrakcyjne dla części środowisk muzułmańskich w tradycji zachodniej pozostaje nihilizm? Odpowiedzią może być chyba cytat z kard. O'Connora, który kilka lat temu pytany przez media, dlaczego muzułmanie się nie utożsamiają z Europą, wskazał na to, że powodem jest fakt, że Europejczycy sami zreazygnowali z zasad moralnych i religijnych, które mieli do zaproponowania innym. I dlatego teraz mogą, co najwyżej zachęcać religijnych muzułmanów do tego, by wzięli od nich aborcję, eutanazję czy bezdzietność, czyli akurat takie wartości, które dla normalnych społeczeństw są antywartościami. W takiej sytuacji trudno się dziwić muzułmanom, że wybierają islam, a od Zachodu przejmują, co najwyżej metody walki. Te bowiem pozostały niewątpliwą siłą państw europejskich.
Pytanie, co z tego wynika dla systemów obronnych państw europejskich pozostawiam innym. O wiele istotniejsze jest inne pytanie, o to, co takiego stało się z kulturą zachodnią, że przestała być ona atrakcyjna dla imigrantów z krajów islamskich. Dlaczego nie inkulturują się oni, a jedynie przejmują najbardziej antyzachodnie resentymenty ludzi zachodu i na nich budują swoją nową tożsamość? Dlaczego jedynym, co staje się atrakcyjne dla części środowisk muzułmańskich w tradycji zachodniej pozostaje nihilizm? Odpowiedzią może być chyba cytat z kard. O'Connora, który kilka lat temu pytany przez media, dlaczego muzułmanie się nie utożsamiają z Europą, wskazał na to, że powodem jest fakt, że Europejczycy sami zreazygnowali z zasad moralnych i religijnych, które mieli do zaproponowania innym. I dlatego teraz mogą, co najwyżej zachęcać religijnych muzułmanów do tego, by wzięli od nich aborcję, eutanazję czy bezdzietność, czyli akurat takie wartości, które dla normalnych społeczeństw są antywartościami. W takiej sytuacji trudno się dziwić muzułmanom, że wybierają islam, a od Zachodu przejmują, co najwyżej metody walki. Te bowiem pozostały niewątpliwą siłą państw europejskich.