Polscy emisariusze będą przekonywać Serbów, że również oni trafią w końcu do Unii Europejskiej. Wprawdzie odebrano wam historyczną kolebkę, ale to dla waszego dobra. Po akcesie do Unii i tak znikną granice, więc czym się martwicie? Powinniście się cieszyć, że my, mądrzy Europejczycy, chcemy was ucywilizować.
Dlaczego ligowi kibice są wrogami niepodległego Kosowa? – zastanawia się na swoim blogu Rafał Stec, dziennikarz sportowy „Gazety Wyborczej”, nawiązując do faktu, że w weekend inaugurujący rozgrywki Orange Ekstraklasy wokół kilku boisk zawisły transparenty z hasłem „Kosovo je Srbija”.
Publicysta wścieka się, że władze piłkarskie nie skontrolowały treści transparentów zanim te pojawiły się na trybunach. Przepisy umożliwiające taką kontrolę powstały w ramach akcji „Wykopmy rasizm ze stadionów”. Najwyraźniej więc według Steca wyrażenie poparcia dla Serbii, której bezprawnie odebrano historyczną prowincję, to czyn rasistowski.
Mało tego. To również działanie prorosyjskie, bo przecież Serbię wspierają Rosjanie, którzy pragną zachować geopolityczne wpływy w regionie. Każdy, kto solidaryzuje się z upokorzonym narodem serbskim, okazuje się więc rasistą i pachołkiem Moskwy.
Stec porównuje Kosowo do Czeczenii, ale powinien raczej szukać analogii w Kopenhadze. W stolicy Danii od 1971 r. istnieje dzielnica, której mieszkańcy cieszą się statusem niezależnej społeczności. Christiania powstała jako prężny ośrodek ruchu hippisowskiego i od początku uchodzi za narkotykowy raj.
Dla amerykańskich i europejskich ideologów nowe państwo na Bałkanach to Christiania bis. Choć powołali je do istnienia politycy, a nie hippisi, jest ono efektem kompletnego oderwania od rzeczywistości. Ma to być bowiem sztuczna enklawa pokoju i wolności, w której wykształci się przykładnych obywateli Unii Europejskiej. Już dziś – podobnie jak na Zachodzie – kwitnie tam handel narkotykami, a chrześcijańskie świątynie świecą pustkami, więc potencjał jest spory.
Sęk w tym, że nie ma żadnych albańskich Kosowian, którzy utożsamialiby się z ideą wspólnej Europy. Są tylko kosowscy Albańczycy, którzy sprytnie wykorzystali naiwność ideologów, żeby oderwać od Serbii zawłaszczoną przez siebie krainę. Ich celem jest dołączenie do macierzy i stworzenie Wielkiej Albanii. Nie spoczną, póki tego nie osiągną.
Jak wiadomo, polski rząd nie tylko uznał niepodległość Kosowa, ale i zamierza wysłać do Serbii swoich emisariuszy. Ci będą przekonywać Serbów, że również oni trafią w końcu do Unii Europejskiej. Wprawdzie odebrano wam historyczną kolebkę, ale to dla waszego dobra. Po akcesie do Unii i tak znikną granice, więc czym się martwicie? Powinniście się cieszyć, że my, mądrzy Europejczycy, chcemy was ucywilizować.
Ten protekcjonalizm zadziwia tym bardziej, że jeszcze niedawno my byliśmy traktowani przez Zachód w podobny sposób. Wprawdzie nikt nie odważył się zabrać nam ziemi, ale kilkakrotnie słyszeliśmy, że we własnym interesie powinniśmy milczeć. Wtedy się burzyliśmy i stawialiśmy twarde warunki. Teraz pozujemy na zblazowanych ludzi Zachodu, którzy wiedzą lepiej od Serbów, co jest dla nich dobre.
Na szczęście nasi piłkarscy kibice – w odróżnieniu od polityków i dziennikarzy sportowych – zachowali resztki honoru i zdrowego rozsądku. Miejmy nadzieję, że nie będą żałowali płuc, żeby wygwizdać Radka Sikorskiego czy innego Rafała Steca, jeśli któryś z nich przypadkiem pojawi się na stadionie.
Publicysta wścieka się, że władze piłkarskie nie skontrolowały treści transparentów zanim te pojawiły się na trybunach. Przepisy umożliwiające taką kontrolę powstały w ramach akcji „Wykopmy rasizm ze stadionów”. Najwyraźniej więc według Steca wyrażenie poparcia dla Serbii, której bezprawnie odebrano historyczną prowincję, to czyn rasistowski.
Mało tego. To również działanie prorosyjskie, bo przecież Serbię wspierają Rosjanie, którzy pragną zachować geopolityczne wpływy w regionie. Każdy, kto solidaryzuje się z upokorzonym narodem serbskim, okazuje się więc rasistą i pachołkiem Moskwy.
Stec porównuje Kosowo do Czeczenii, ale powinien raczej szukać analogii w Kopenhadze. W stolicy Danii od 1971 r. istnieje dzielnica, której mieszkańcy cieszą się statusem niezależnej społeczności. Christiania powstała jako prężny ośrodek ruchu hippisowskiego i od początku uchodzi za narkotykowy raj.
Dla amerykańskich i europejskich ideologów nowe państwo na Bałkanach to Christiania bis. Choć powołali je do istnienia politycy, a nie hippisi, jest ono efektem kompletnego oderwania od rzeczywistości. Ma to być bowiem sztuczna enklawa pokoju i wolności, w której wykształci się przykładnych obywateli Unii Europejskiej. Już dziś – podobnie jak na Zachodzie – kwitnie tam handel narkotykami, a chrześcijańskie świątynie świecą pustkami, więc potencjał jest spory.
Sęk w tym, że nie ma żadnych albańskich Kosowian, którzy utożsamialiby się z ideą wspólnej Europy. Są tylko kosowscy Albańczycy, którzy sprytnie wykorzystali naiwność ideologów, żeby oderwać od Serbii zawłaszczoną przez siebie krainę. Ich celem jest dołączenie do macierzy i stworzenie Wielkiej Albanii. Nie spoczną, póki tego nie osiągną.
Jak wiadomo, polski rząd nie tylko uznał niepodległość Kosowa, ale i zamierza wysłać do Serbii swoich emisariuszy. Ci będą przekonywać Serbów, że również oni trafią w końcu do Unii Europejskiej. Wprawdzie odebrano wam historyczną kolebkę, ale to dla waszego dobra. Po akcesie do Unii i tak znikną granice, więc czym się martwicie? Powinniście się cieszyć, że my, mądrzy Europejczycy, chcemy was ucywilizować.
Ten protekcjonalizm zadziwia tym bardziej, że jeszcze niedawno my byliśmy traktowani przez Zachód w podobny sposób. Wprawdzie nikt nie odważył się zabrać nam ziemi, ale kilkakrotnie słyszeliśmy, że we własnym interesie powinniśmy milczeć. Wtedy się burzyliśmy i stawialiśmy twarde warunki. Teraz pozujemy na zblazowanych ludzi Zachodu, którzy wiedzą lepiej od Serbów, co jest dla nich dobre.
Na szczęście nasi piłkarscy kibice – w odróżnieniu od polityków i dziennikarzy sportowych – zachowali resztki honoru i zdrowego rozsądku. Miejmy nadzieję, że nie będą żałowali płuc, żeby wygwizdać Radka Sikorskiego czy innego Rafała Steca, jeśli któryś z nich przypadkiem pojawi się na stadionie.