Cyrk rozrósł się do rozmiarów całej kultury.
W filmie Davida Lyncha „The Elephant Man” tytułowy człowiek-słoń, ciężko doświadczony przez los, zmuszany jest do występów w cyrku. Niezwykła fizjonomia bohatera, która wzbudza entuzjazm tłumu, to przyczyna jego wewnętrznego dramatu.
Dzisiejsi ludzie-słonie nie przeżywają żadnego dramatu. Przeciwnie: z dumą manifestują własną odmienność, nie tylko fizjonomiczną. Kuba Wojewódzki chwali się swoim ADHD, Tomasz Raczek i jego chłopak odbierają „Różę Gali” dla najpiękniejszej pary roku, a Janusz Palikot jest szczęśliwy, kiedy obrzuca błotem Bogu ducha winnych ludzi.
Można tłumaczyć tę zmianę pozytywnie. Nastała epoka tolerancji i odmieńcy odzyskali wolność. Nikt już nie trzyma ich na siłę w cyrku. Pozbyli się kompleksów, wyszli w szeroki świat i stali się jego pełnoprawnymi obywatelami. Nic dziwnego, że czują się wyśmienicie.
Obawiam się jednak, że trafniejsza jest druga hipoteza. To cyrk rozrósł się do rozmiarów całej kultury. Zamiast undergroundowej enklawy mamy dziś cyrk artystyczny, kulturalny, polityczny. Biedne dziwolągi nadal biegają po arenie, tym razem na pasku mediów. Ponieważ wydaje się im, że są wolne, nie trzeba ich zmuszać do występów. Ale reakcja publiczności jest taka jak dawniej: trochę niezdrowej fascynacji, poklepywanie po plecach i kupa szyderczego śmiechu.
Dzisiejsi ludzie-słonie nie przeżywają żadnego dramatu. Przeciwnie: z dumą manifestują własną odmienność, nie tylko fizjonomiczną. Kuba Wojewódzki chwali się swoim ADHD, Tomasz Raczek i jego chłopak odbierają „Różę Gali” dla najpiękniejszej pary roku, a Janusz Palikot jest szczęśliwy, kiedy obrzuca błotem Bogu ducha winnych ludzi.
Można tłumaczyć tę zmianę pozytywnie. Nastała epoka tolerancji i odmieńcy odzyskali wolność. Nikt już nie trzyma ich na siłę w cyrku. Pozbyli się kompleksów, wyszli w szeroki świat i stali się jego pełnoprawnymi obywatelami. Nic dziwnego, że czują się wyśmienicie.
Obawiam się jednak, że trafniejsza jest druga hipoteza. To cyrk rozrósł się do rozmiarów całej kultury. Zamiast undergroundowej enklawy mamy dziś cyrk artystyczny, kulturalny, polityczny. Biedne dziwolągi nadal biegają po arenie, tym razem na pasku mediów. Ponieważ wydaje się im, że są wolne, nie trzeba ich zmuszać do występów. Ale reakcja publiczności jest taka jak dawniej: trochę niezdrowej fascynacji, poklepywanie po plecach i kupa szyderczego śmiechu.