Upadek Mela Gibsona

Upadek Mela Gibsona

Dodano:   /  Zmieniono: 
Skończyła się epoka katolickich idoli, którzy ucieleśniali nasze prywatne marzenia o bezgrzeszności.
Mel Gibson poszedł w ślady Kazimierza Marcinkiewicza i rozwodzi się z żoną. Przy okazji potwierdził się stereotyp, że w Ameryce wszystko musi być większe, fajniejsze i bardziej kontrastowe. Kazio porzucił małżonkę z czworgiem dzieci, a Mel aż z siedmiorgiem. Pierwszy zrobił to dla 28-letniej Isabel, drugi dla jeszcze młodszej, bo 24-leniej Oksany. Dziewczyny różnią się od siebie nie tylko wiekiem. Isabel lubi się dobrze ubrać, Oksana woli się rozbierać. Muza Kazia próbuje pisać wiersze, wybranka Mela uczy się śpiewać. Czasem zapraszają ją nawet do rosyjskiej MTV. Tylko jedno ściśle łączy aktora z byłym premierem: obaj rozwodzą się dokładnie po 28 latach małżeństwa. Najwyraźniej jest to zasada, która obowiązuje na całym świecie, i również Amerykanie muszą ją respektować. Nie mogą pobić rekordu i rozwieść się np. w okresie złotych godów, bo jeśli przeoczą 28 rocznicę ślubu, to już nigdy się nie rozwiodą i – fuj! – będą zmuszeni żyć ze swoją starą do grobowej deski.

Niestety, cena rozwodu w obu przypadkach jest dość wysoka. Kazio nie będzie prezydentem, a Mel nie zagra Jana III Sobieskiego w filmie o wiktorii wiedeńskiej. Ewentualnie może wcielić się w postać Kazimierza Wielkiego, który – w sensie dosłownym – panował miłościwie, uwodząc liczne poddane i płodząc dzieci w nieprawych łożach. Problematyczne są też perspektywy wspólnego życia z młodszą o trzydzieści lat piosenkarką. Wprawdzie dziś Oksana chętnie pluska się z Melem w hollywoodzkim basenie, ale nie wiadomo, czy równie ochoczo poda mu basen innego typu. A taka konieczność może pojawić się już za kilka lat, bo Mel zbliża się do sześćdziesiątki i – mówiąc oględnie – nie wygląda na Mad Maxa.

Tak czy inaczej upadek Gibsona zamyka pewną epokę w kulturze Zachodu. Była to epoka katolickich idoli, którzy ucieleśniali nasze prywatne marzenia o bezgrzeszności. Dla wielu chrześcijan gwiazdor Hollywoodu był bowiem dotąd alfą, omegą, hymnem, kolędą i innymi symbolami nieomylności, o których śpiewała kiedyś Krystyna Prońko w piosence „Jesteś lekiem na całe zło”. Po premierze „Pasji” nawet starsze panie z kółek różańcowych uśmiechały się na widok Mela, widząc w nim kandydata na ołtarze. Cóż, trzeba przyznać, że Gibson w wersji katolickiego supermana prezentował się nader korzystnie: jako przykładny ojciec i mąż, obrońca tradycyjnych wartości, a do tego przystojny i inteligentny mężczyzna.

W filmie o chrześcijańskim życiu Mel był jedną z pierwszoplanowych postaci. My byliśmy statystami. Scenariusz zakładał, że chrześcijaństwo realizuje się przede wszystkim w pracy nad sobą. W gronie statystów zazdrościliśmy Gibsonowi pewności zbawienia, bo jeśli on wyrabiał sto procent moralnej normy, nam z trudem udawało się wykonać czterdzieści. Dzięki jego istnieniu mieliśmy jednak argument, którym można było zaginać religijnych sceptyków. – Może nie jestem święty – przekonywaliśmy – ale popatrzcie na Gibsona. Facet żyje jak Pan Bóg przykazał. Ja też kiedyś będę taki!

Aż tu nagle klops. Okazuje się, że Mel grzeszy jak my wszyscy. Po jego ostatnich przygodach możemy już liczyć tylko na siebie. Czy rzeczywiście t y l k o  na siebie? Nie wiem, jak potoczą się dalsze losy Gibsona, ale cieszę się, że pękł balon hipokryzji i nikt nie będzie już bił mu pokłonów. Może dzięki temu stracimy złudzenia, że chrześcijaństwo polega na bezgrzeszności, i przestaniemy być statystami. I nareszcie znajdzie się robota dla Tego, który zszedł na Ziemię, by dać zbawienie grzesznikom. Bo wbrew pozorom film o Gibsonie wcale się nie skończył. Jedynie sam Mel przestał go reżyserować. Pierwszy skutek jest taki, że główny bohater zgłupiał na punkcie młodej laski, ale kto wie, jakie zakończenie szykuje nowy reżyser.

Ostatnie wpisy

  • Pożegnanie4 maj 2010Przez ponad trzy lata było mi dane komentować dla Państwa wydarzenia kulturalne, zjawiska cywilizacyjne, czasami również bieżące fakty polityczne.
  • Polska, czyli znak sprzeciwu19 kwi 2010Kondukt żałobny dotarł na Wawel. Prezydent spoczął w symbolicznym sercu Polski. Ekipy telewizyjne zwinęły sprzęt, ludzie rozeszli się do domów. Politycy PO, którzy dotąd zajmowali się głównie szydzeniem z Lecha Kaczyńskiego, przyjęli kondolencje...
  • Niech Ci bije dzwon Zygmunta14 kwi 2010Nie zasłużył. Nie pasuje. Nie nadaje się. Nie ma miejsca. Przepraszamy, zajęte. Zatrzaśnięte na siedem spustów wielkiej polskiej historii, która – ma się rozumieć – skończyła się dawno temu. I już nie wróci.
  • Idzie wojna!13 kwi 2010Czy smoleńska tragedia może przynieść jakieś pozytywne owoce? Jeśli panem historii jest przypadek, będzie to bardzo trudne. Jeśli jednak rządzi nią Bóg, możemy z nadzieją patrzeć w przyszłość.
  • Wielkość Lecha Kaczyńskiego12 kwi 2010Prezydent może być niski, ale nie powinien być mały – powiedział niedawno polityk, którego nazwiska nie ma sensu teraz przywoływać. Bóg najwyraźniej miał inne zdanie na temat polskiego przywódcy.