Wojciech Wilczyk wydał album zawierający kilkaset fotografii synagog, które przetrwały w polskich miastach, miasteczkach i wioskach. Dziś są w nich markety, knajpy, sklepy z używaną odzieżą, zakłady pogrzebowe i fryzjerskie, warsztaty stolarskie i skupy złomu. Po niektórych zostały tylko ruiny.
Całość zgromadzonego materiału pokazuje, jak głęboko w dwudziestoleciu międzywojennym kultura żydowska była zrośnięta z kulturą polską. Oglądając rozpadające się bożnice, odczuwa się wręcz tęsknotę do tego zaginionego świata, w którym – w centrum i na prowincji – harmonijnie przenikały się dwie duchowości, dwa mistycyzmy.
Po drugie, czuje się żal, że ta harmonia została zniszczona przez Niemców i Sowietów. Unicestwieni w Zagładzie Żydzi nie wrócili do swoich domów modlitwy, podobnie jak nie wrócili do swoich kościołów ich dawni sąsiedzi – przedstawiciele polskiej inteligencji. Okupacja sowiecka przemieniła synagogi w architektoniczne widma, nieudolnie zagospodarowywane przez ubogich i słabo wykształconych prowincjuszy, którzy w komunizmie próbowali jakoś wiązać koniec z końcem. Ich obecny stan jest więc wstrząsającym świadectwem zniszczenia całej polsko-żydowskiej kultury międzywojennej.
Mimo to Wilczyk próbuje za wszelką cenę wprowadzić kontekst polskiego antysemityzmu. Tytuł albumu „Niewinne oko nie istnieje” tyleż odnosi się do tajników sztuki fotograficznej, co do naszej odpowiedzialności za los Żydów. Służą temu również zapisy rozmów, jakie z napotkanymi w trakcie wykonywania zdjęć osobami przeprowadził artysta: – Ty, a w mordę chcesz? Mam ci połamać aparat? itd. Jestem przekonany, że gdyby Wilczyk fotografował np. lokalne targowiska, a nie synagogi, spotkałby się z podobnymi reakcjami miejscowych dresiarzy. Taka już specyfika polskiej prowincji, która nie pozbierała się po komunizmie i dzikim kapitalizmie lat 90.
Lepiej chyba skupić się na fotograficznej dokumentacji skarbów kultury, jakimi są synagogi, i uzmysłowieniu lokalnym władzom, że warto inwestować w ich renowację. Przykładem piękna Biała Synagoga w Sejnach, która – dzięki wysiłkom fundacji „Pogranicze” – stała się prawdziwym centrum kulturalnym. Organizowane są w niej spektakle teatralne, koncerty muzyki klezmerskiej, a na co dzień można w niej obejrzeć wystawę międzywojennych zdjęć, do których wspólnie pozują Żydzi i Polacy.
Po drugie, czuje się żal, że ta harmonia została zniszczona przez Niemców i Sowietów. Unicestwieni w Zagładzie Żydzi nie wrócili do swoich domów modlitwy, podobnie jak nie wrócili do swoich kościołów ich dawni sąsiedzi – przedstawiciele polskiej inteligencji. Okupacja sowiecka przemieniła synagogi w architektoniczne widma, nieudolnie zagospodarowywane przez ubogich i słabo wykształconych prowincjuszy, którzy w komunizmie próbowali jakoś wiązać koniec z końcem. Ich obecny stan jest więc wstrząsającym świadectwem zniszczenia całej polsko-żydowskiej kultury międzywojennej.
Mimo to Wilczyk próbuje za wszelką cenę wprowadzić kontekst polskiego antysemityzmu. Tytuł albumu „Niewinne oko nie istnieje” tyleż odnosi się do tajników sztuki fotograficznej, co do naszej odpowiedzialności za los Żydów. Służą temu również zapisy rozmów, jakie z napotkanymi w trakcie wykonywania zdjęć osobami przeprowadził artysta: – Ty, a w mordę chcesz? Mam ci połamać aparat? itd. Jestem przekonany, że gdyby Wilczyk fotografował np. lokalne targowiska, a nie synagogi, spotkałby się z podobnymi reakcjami miejscowych dresiarzy. Taka już specyfika polskiej prowincji, która nie pozbierała się po komunizmie i dzikim kapitalizmie lat 90.
Lepiej chyba skupić się na fotograficznej dokumentacji skarbów kultury, jakimi są synagogi, i uzmysłowieniu lokalnym władzom, że warto inwestować w ich renowację. Przykładem piękna Biała Synagoga w Sejnach, która – dzięki wysiłkom fundacji „Pogranicze” – stała się prawdziwym centrum kulturalnym. Organizowane są w niej spektakle teatralne, koncerty muzyki klezmerskiej, a na co dzień można w niej obejrzeć wystawę międzywojennych zdjęć, do których wspólnie pozują Żydzi i Polacy.