Na lekcji polskiego pani zadała pracę domową dla chętnych na temat: „Jak będzie wyglądała Polska w roku 2030?”. Donald Tusk z Michałem Boni zgłosili się jako pierwsi.
Szóstka z polskiego ma swoją cenę. Przez cały weekend Donek z Miśkiem nie mieli czasu zagrać w piłkę, bo wspólnie wymyślali niestworzone historie. – Napiszmy, że będzie można spędzać wakacje na Marsie – zagaił Donek. – E, nie – odparł Misiek. – O kosmitach jest w każdym wypracowaniu o przyszłości. Musimy być bardziej oryginalni. – No to może, że nasza reprezentacja wygra mundial. – Bez przesady, nawet science fiction ma swoje granice.
W wyniku burzy mózgów odpadły też takie pomysły, jak domy z waty cukrowej, samochody na wodę czy podróże w czasie. Na poniedziałkową lekcję polskiego chłopcy przynieśli wypracowanie będące wynikiem mądrego kompromisu: „Trzy czwarte ludności zamieszka w wielkich, nowoczesnych i słonecznych miastach, między którymi będą kursowały czyste, wygodne i ultraszybkie pociągi. Przy szkołach powstaną kolejne boiska i ogródki jordanowskie. Na wsi zagości szerokopasmowy Internet. Powstaną elektrownie atomowe i autostrady, znikną ostatnie gospodarstwa rolne. Sprawy sądowe będą trwały dziesięć razy krócej niż dzisiaj, a na ulicach zaroi się od wolontariuszy. Ponad 60 procent Polaków będzie głosować w wyborach. Zadowoleni z życia mężczyźni będą chętniej pracować, a kobiety rodzić dzieci”.
Im dłużej Donek czytał na głos wypracowanie, tym większy szum panował w klasie. Brak wzmianki o wakacjach na Marsie zrobił swoje. Większość uczniów z nudów robiła samolociki z papieru albo ciągnęła koleżanki za warkocze. Ale pani była zadowolona. Pochwaliła chłopców za sumienność i wstawiła im szóstki do dziennika. – Jak będziecie się tak dalej uczyć, to i wy odegracie jakąś rolę w tym 2030 roku – powiedziała. – Kto wie? Może nawet politykami zostaniecie.
W wyniku burzy mózgów odpadły też takie pomysły, jak domy z waty cukrowej, samochody na wodę czy podróże w czasie. Na poniedziałkową lekcję polskiego chłopcy przynieśli wypracowanie będące wynikiem mądrego kompromisu: „Trzy czwarte ludności zamieszka w wielkich, nowoczesnych i słonecznych miastach, między którymi będą kursowały czyste, wygodne i ultraszybkie pociągi. Przy szkołach powstaną kolejne boiska i ogródki jordanowskie. Na wsi zagości szerokopasmowy Internet. Powstaną elektrownie atomowe i autostrady, znikną ostatnie gospodarstwa rolne. Sprawy sądowe będą trwały dziesięć razy krócej niż dzisiaj, a na ulicach zaroi się od wolontariuszy. Ponad 60 procent Polaków będzie głosować w wyborach. Zadowoleni z życia mężczyźni będą chętniej pracować, a kobiety rodzić dzieci”.
Im dłużej Donek czytał na głos wypracowanie, tym większy szum panował w klasie. Brak wzmianki o wakacjach na Marsie zrobił swoje. Większość uczniów z nudów robiła samolociki z papieru albo ciągnęła koleżanki za warkocze. Ale pani była zadowolona. Pochwaliła chłopców za sumienność i wstawiła im szóstki do dziennika. – Jak będziecie się tak dalej uczyć, to i wy odegracie jakąś rolę w tym 2030 roku – powiedziała. – Kto wie? Może nawet politykami zostaniecie.