Mrozek dodał, że ustalono, iż zamach miałby polegać na podłożeniu ładunków pod radiowozy zaparkowane wokół budynku. – Nie bagatelizujemy tego typu wiadomości – zapewnił. – Nad ranem w nocy z niedzieli na poniedziałek policjanci zwrócili uwagę na pojedyncze osoby, które zaczęły się kręcić wokół obiektu, sprawdzały teren. Po chwili oddaliły się stamtąd. Minął pewien czas i te osoby wróciły. Jedna z tych osób pozostała na czatach, a dwie pozostałe zaczęły montować pod samochodami jakieś pakunki. Policjanci wkroczyli wtedy do akcji, te trzy osoby zaczęły uciekać, ale zostały szybko obezwładnione – relacjonował rzecznik prasowy stołecznej policji. Ładunki wybuchowe zabezpieczyli wezwani na miejsce pirotechnicy.
Do zdarzenia doszło kilka dni temu, ale policjanci dopiero teraz ujawnili próbę zamachu. Jak podaje RMF24.pl, w ostatnich dniach prowadzono w tej sprawie „intensywne działania operacyjne”. Sąd zdecydował, że mężczyźni trafią na trzy miesiące do aresztu. Na razie nie ujawniono, z kim zatrzymani mogli współpracować i jakie mogły być motywy ich działania.
Czytaj też:
Szykowali zamach na komendę policji. Złapano ich na gorącym uczynku
Bombiarz z Wrocławia zatrzymany
Przypomnijmy, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji oficjalnie potwierdziło informację o zatrzymaniu mężczyzny, który w ubiegłym tygodniu zostawił bombę we wrocławskim autobusie. Skonstruowany domowymi metodami ładunek dzięki interwencji kierowcy eksplodował na zewnątrz pojazdu. W wyniku wybuchu lekko ranna została jedna kobieta. Jak podkreślają policjanci, ofiar byłoby o wiele więcej, gdyby bomba wybuchła w autobusie pełnym ludzi.